- Przynajmniej w Warcie Sieradz nie było tak, że prezes klubu nakazał nam kategorycznie, że mamy brać udział w pochodzie - mówi Marek Łucka, były bramkarz sieradzkiego klubu, a obecnie kierownik drużyny seniorów. - Sami jednak wiedzieliśmy, że wypada iść, bo przecież prawie każdy z nas był na etacie w którymś z sieradzkich zakładów pracy, jak choćby w Sirze. Nie było jakiegoś buntu, że nie idziemy. Nas nie interesowała polityka, takie były czasy, że udział w pochodzie uważaliśmy za coś normalnego. Pamiętam, że paradowaliśmy w dresach klubowych, a jeśli dopisywała pogoda w strojach sportowych. Szła drużyna seniorów, juniorzy, działacze. Na pochód zabierano także sztandar klubowy. Było coś, co miało duży wpływ na to, ze chodziliśmy. 1 maja można było spotkać dziewczyny, a my jako sportowcy z reguły wzbudzaliśmy ich zainteresowanie. Po pochodzie, a w Sieradzu, trasa wiodła jak dobrze pamiętam, ulicą Sienkiewicza, to ta główna dochodząca do ronda, a potem Żwirki i Wigury, chodziliśmy na lody. Pamiętam sprzedawców w białych fartuchach, którzy lody nosili w wielkich pudłach. Wieczorem organizowano zabawy taneczne, w Sieradzu z reguły na tak zwanych sportach wodnych nad rzeką Wartą. Nie powiem, fajny był to czas.

Nowe inwestycje w Rypińskim Centrum Sportu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?