Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

10 medali - to nie jest właściwe miejsce Polski

Piotr Brzózka
Andrzej Person, senator PO, attache polskiej reprezentacji olimpijskiej.
Andrzej Person, senator PO, attache polskiej reprezentacji olimpijskiej. Piotr Wygoda/EAST NEWS
Z Andrzejem Personem, senatorem PO, attache polskiej reprezentacji olimpijskiej, rozmawia Piotr Brzózka. Senator przekonuje, że stać nas na 20 medali.

Polacy, nic się nie stało? A może jednak stało się? Jak Pan ocenia nasz występ w Londynie?

Byłem na 12 olimpiadach, przypominam sobie sukcesy, które odnosiliśmy 20-30 lat temu, dlatego uważam, że nie powinniśmy się przyzwyczajać do pułapu ledwie 10 medali przywożonych z igrzysk. Stać nas na miejsce w pierwszej światowej dwudziestce w sporcie i zdobywanie około 20 medali. To są trzecie igrzyska, które pokazują jednak, że takie myślenie to dziś mrzonki. Możliwości są, jakie są. Co zrobić, żeby w Rio było lepiej? Nie wiem, bo uważam, że za cztery lata będzie jeszcze gorzej.

Dlaczego?

Nasi gwiazdorzy ostatnich lat, Mateusz Kusznierewicz, Sylwia Gruchała, Szymon Ziółkowski, Otylia Jędrzejczak, czwórka wioślarzy - oni wszyscy już kończą kariery, a następców nie bardzo widać. Poza podnoszeniem ciężarów, a właściwie jednym Adrianem Zielińskim, nie pojawił się nikt, kto daje gwarancję medali na kolejnych igrzyskach. Dlaczego tak się dzieje? W Polsce nie ma szerszego zainteresowania sportem, a sportowców pokazuje się w sposób średnio pozytywny. W Anglii każdy z ich bohaterów jest postacią publiczną tylko w pozytywnym znaczeniu, jest przedstawiany niczym heros z pomnika. A u nas, jak Zieliński zdobywa medal, to pojawia się szereg publikacji, że sportowiec chce ponoć zmienić obywatelstwo. I tak dalej. Nie ma w kraju silnego lobby prosportowego. A co za tym idzie - nie ma całego systemu, gdzie państwo i samorząd wspiera sport. Mówię też o wychowywaniu przez sport. Amerykanie odkryli, że przez sport można przygotowywać do życia w grupie i społeczeństwie, nawet jeśli nie każdy zostanie mistrzem olimpijskim. Tak samo Anglicy - burmistrz Londynu mówi z dumą o tym, jak w szkole Eton grał w rugby i pokiereszowany, ale szczęśliwy kończył mecz. U nas, jeśli premier umie grać w piłkę, to jest krytykowany, że biega po boisku, zamiast siedzieć w Sejmie.

Minister Joanna Mucha mówi, że przyjedzie czas na rozliczenia, że nie może być tak, że sportowcy nie biją na olimpiadzie swoich rekordów życiowych, że Polska zdobywa tak mało medali. Ale co to jest za myślenie? Dlaczego zakładamy, że ma być 20 medali. Na świecie jest ponad 200 państw, każdy chce wygrywać. Może są po prostu lepsi. To tylko ludzie, to tylko sport.

Jeśli chcemy - tak jak mówił baron de Coubertin - zaznaczyć swoją obecność, po prostu być na olimpiadzie, to jest OK. Mamy zawodników, jakich mamy i nie jest to powód do wstydu, że ktoś zajmuje dalekie miejsce, jeśli nie oszukał, nie ukradł, wystartował na tyle, na ile potrafił. To oczywiste. I jestem zaskoczony, jeśli minister mówi, że będą rozliczenia. Powinniśmy się zastanawiać nie nad tym, co było, tylko nad tym, co powinno być w przyszłości. Uważam, że najmniej winni są sportowcy. Oni startują na swoim poziomie, inni mają lepszych i koniec. Pytanie, czy my też chcemy mieć lepszych sportowców, czy nie.

Nie ma Pan wrażenia, że całe te igrzyska to straszne narodowe prężenie muskułów. Jak patrzę na rywalizację medalową, to odnoszę czasem wrażenie, że to pokojowy, ale jednak jakiś substytut małej wojny między państwami.

Jasne, że przyjazdy Putina i inne podobne rzeczy to napinanie się. Ale nawet jeśli tak, to jeszcze nie jest najgorzej, bo jak sam pan powiedział, to jednak pokojowa rywalizacja. Jeśli to substytut konfliktu, to całkiem pogodny, bez efektów ubocznych. Jest w tym wszystkim wartość dodana, że oczy świata skupiają się na igrzyskach, że mogą pokazać się kraje, które nie mają szans w rywalizacji gospodarczej, a tu mogą wygrywać. Tak, jak Jamajka.

Moim zdaniem to archaiczne. Ten narodowy patos, to liczenie medali, podniecanie się sukcesami w niszowych dyscyplinach. Pan też tak bardzo się przejmuje?

Jestem przekonany, że nie będziemy mistrzami świata w hokeju na trawie. Życzyłbym sobie tego, bo to fajny sport, ale nie mamy takich tradycji, szkolenia, osiągnięć. Ale co innego z takimi dyscyplinami, jak szabla i szpada. Jest mi przykro, kiedy przywozimy na igrzyska kilkunastu zawodników i wygrywamy tylko jedną walkę. A tu mamy tradycje, mieliśmy tu wielkich mistrzów. Tymczasem w finale szpady walczy zawodnik mieszkający w Łodzi, tyle że to Wenezuelczyk. A jego rywalem jest polski nauczyciel, który jednak reprezentuje barwy Norwegii. To nie znaczy, że powinniśmy się wieszać z tego powodu, ale to pokazuje, że coś u nas nie funkcjonuje. W ogóle nie wiem, po co zakładać, że jedzie 20 szermierzy. Może powinno pojechać dwóch. Może w ogóle nie powinniśmy zabierać 200 sportowców, tylko 2 razy mniej? Pytanie, czy mamy prężyć muskuły, brać udział w tym archaicznym wyścigu państw? Na pewno nie do tego stopnia, co Chińczycy, bo tam mamy do czynienia z tresurą.

Ale...

Ale to, co dzieje się dziś w USA i Wielkiej Brytanii, to jest jakiś pomysł, przykład dla nas, jak można jednoczyć społeczeństwo wokół sportu i jednocześnie sprawiać, by przy okazji było ono zdrowsze i sprawniejsze. W tej chwili w Wielkiej Brytanii jest taki pomysł rzucony w przestrzeń publiczną przez premiera Camerona. Pomysł, który w Polsce wywołałby szok. Chodzi o to, by wprowadzić w brytyjskich szkołach 2 godziny wuefu - dziennie, nie tygodniowo. A niech mi pan pokaże szkołę w Polsce, w której ktoś nie zdał z powodu wuefu. Ale już w takiej Norwegii, jak ktoś nie zaliczy biegania, to nie zda do następnej klasy, nawet jeśli miałby to być książę. Niestety, u nas sportu nikt nie traktuje poważnie, jego pozycja jest niska i nie zmienią tego żadne pojedyncze działania pani Muchy.

Jeden z portali wyliczył, że zdobycie jednego medalu średnio kosztowało budżet 13 milionów złotych. Nie uważa Pan, że to lekka przesada?

Nie wierzę, żeby w grę wchodziły takie kwoty. Zresztą nie ma możliwości obliczenia tego. Jak związek sportowy dostaje pieniądze, np. lekkoatletyka 20 milionów, to idą one nie tylko na przygotowanie grupy, która jedzie na olimpiadę, ale też na szkolenie młodzieży, juniorów.

Renata Mauer powiedziała ostatnio, że kraju takiego jak Polska po prostu nie stać zdobywać dużo większej liczby medali.

Renatę Mauer szanuję nadzwyczajnie, ale nie do końca się z tym zgadzam. Są przecież przed nami w klasyfikacji medalowej kraje zdecydowanie biedniejsze, mniej liczebne, stojące niżej cywilizacyjnie. Znów wracamy do dylematu - czy ścigamy się z innymi, czy się nie ścigamy i pozostajemy na poziomie 10 medali, ciesząc się z samego udziału w olimpiadzie. Ja mimo wszystko uważam, że powinniśmy się ścigać, bo to prosta droga do promocji kraju.
Rozmawiał Piotr Brzózka

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki