Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

10 warunków budowy bezpiecznej Łodzi

Mariusz E. Sokołowicz
fot. archiwum
Nie musimy wyważać w Łodzi drzwi, otwartych dawno temu przez inne aglomeracje w Europie i na świecie. One już przećwiczyły w praktyce kilka najważniejszych zasad, których wdrożenie i przestrzeganie w wymierny sposób podnosi poziom miejskiego bezpieczeństwa

Miasto to system, a bezpieczeństwo to jeden z jego elementów. Poziom bezpieczeństwa w Łodzi podniesiemy tylko podchodząc do tego systemowo.

Polaka odwiedzającego po raz pierwszy Nowy Jork, Chicago, Los Angeles lub inną amerykańską metropolię zaskakuje jedno: reprezentanci władzy, uosabiani przez policjanta czy przedstawiciela biura szeryfa, wszędzie budzą wyraźny respekt. Będąc świadkiem interwencji policyjnej w Cincinnati, dostrzegłem prawdopodobną tego przyczynę: pewność każdej ze stron, że amerykański strażnik bezpieczeństwa w chwili interwencji rzeczywiście posiada pełnię władzy. I w razie takiej potrzeby nie zawaha się z niej w pełni skorzystać.

Czy to znaczy, że miasta amerykańskie są bezpieczniejsze od europejskich? Przeszły w zasadzie wszystkie podręcznikowe etapy rozwoju, opisywanie szeroko przez urbanistów, socjologów miasta i specjalistów w zakresie miejskiej ekonomii. Druga połowa XX wieku przyniosła im procesy wyludniania się i kryzysu obszarów śródmiejskich, zwane etapem dezurbanizacji, więc zaczęto podejmować kompleksowe, często udane, działania na rzecz ich rewitalizacji i odnowy. Czy współcześnie polskie miasta, w których druga wojna światowa przerwała naturalny proces wolnorynkowego procesu rozwoju, skazane są na podobną, jakże kosztowną w wymiarze gospodarczym i społecznym, ścieżkę rozwoju? A może jednak warto posłuchać rady Johna O. Norquista, byłego burmistrza Milwaukee, obecnego prezesa "Congress for the New Urbanism", który podczas wizyty w Łodzi w grudniu 2009 roku radził, aby Polacy nie szli tą drogą i skorzystali z możliwości dokonania cywilizacyjnego skoku, bez konieczności ponoszenia kosztów całego opisanego cyklu?

O atrakcyjności każdego miejsca w mieście decyduje nie tylko poziom, lecz także a może przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa - tej podstawowej ludzkiej potrzeby ze słynnej "piramidy Maslowa". Potwierdza to wiele badań socjologicznych. Często miejsca uznane za względnie bezpieczne w oficjalnych statystykach, jawią się w oczach opinii publicznej jako mało bezpiecznie lub odwrotnie. Od czego zależy odczuwanie danego obszaru miasta jako niosącego zagrożenie (lub nie)? Z jednej strony od przekonania, że służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo publiczne konsekwentnie będą stać na jego straży, ale z drugiej strony także od takich elementów jak poziom estetyki, uporządkowanie czy oświetlenie przestrzeni publicznej. Do problemu bezpieczeństwa należy zatem podejść z jednej strony w sposób strategiczny, oparty na formułowaniu długofalowej polityki bezpieczeństwa, a z drugiej strony w sposób multidyscyplinarny - pamiętając, że miasto stanowi bardzo złożony system, a nasze bezpieczeństwo w nim zależy od wielu wzajemnie na siebie oddziałujących czynników. Podjęcie wysiłków wyłącznie w jednym z elementów tego systemu nie da pożądanych rezultatów. Stąd właśnie konieczność wskazania kilku najważniejszych zasad kształtowania bezpiecznej przestrzeni.

1. Zero tolerancji

Z pewnością najważniejszą zasadą, jaka powinna przyświecać polityce poprawy bezpieczeństwa w mieście jest zasada "zero tolerancji". Gdyby należało sprecyzować, jakie trzy słowa miałyby stanowić kwintesencję tego hasła, należy mówić o: zdecydowaniu, konsekwencji i przejrzystości prawa. Zdecydowanie powinno wyrażać się w tym, że raz podjęte i zaakceptowane przez większość ustalenia w formie przyjętego prawa powinny być wdrażane przez miejskich włodarzy z pełnym poczuciem odpowiedzialności za ich realizację. Przykład: w styczniu 2009 roku prawem stało się zarządzenie prezydenta Łodzi, określające nowe zasady organizacji ruchu na ulicy Piotrkowskiej na odcinku od pl. Wolności do al. Mickiewicza/al. Piłsudskiego. Niestety, do jego postanowień użytkownicy ulicy i kontrolujące ich służby porządkowe potrafili dostosować się przez mniej więcej... tydzień.
Brak zdecydowania miejskich służb w zakresie przestrzegania lokalnego prawa oraz konsekwentnego stania na jego straży to niewątpliwie największa bolączka Łodzi. Brak ich reakcji np. na hałaśliwe zachowanie się na ul. Piotrkowskiej grupy pijanych osób, ponieważ ta nie popełnia żadnego wykroczenia, owszem - nie obniża obiektywnego poziomu bezpieczeństwa. Ale na skutek braku reakcji strażników - subiektywne poczucie bezpieczeństwa obserwatorów zdarzenia drastycznie spada. A to przekłada się już na konkretne decyzje - np. wyboru na cel kolejnego spaceru nie ul. Piotrkowskiej i jej okolic, ale np. bezpieczniejszej Manufaktury.

2. Obywatele przestrzegają zasad

Pamiętać należy, że zasady stanowiące o standardach zachowań w przestrzeni publicznej nie będą efektywnie przestrzegane, jeśli jedyną stroną odpowiedzialną za ich pilnowanie pozostaną miejskie służby. Za przestrzeganie prawa odpowiedzialne jest bowiem całe społeczeństwo. Należy więc wprost zadać pytanie: czy miejskie służby porządkowe w Łodzi są w stanie zapobiec każdemu potencjalnemu przestępstwu czy wykroczeniu? Czy są w stanie je przewidzieć? Czy bycie za każdym razem we właściwym miejscu i czasie jest dla nich technicznie i logistycznie wykonalne? Oczywiście nie jest to możliwe w Łodzi, podobnie jak nie jest to możliwe w każdym innym mieście na świecie. Jak wobec tego można wyplenić choćby taką łódzką miejską plagę, jak załatwianie potrzeb fizjologicznych w bramach, smutną praktykę śródmieść, dla której barierą nie jest ani wykonywany zawód, ani poziom wykształcenia, ani zasobność portfela? Jak zwiększyć skuteczność policji i straży miejskiej w zakresie zapobiegania drobnym rozbojom i kradzieżom? Odpowiedź jest jedna - poprzez przestrzeganie obowiązującego prawa przez obywateli, a także dostrzeganie przez nich nagannych zachowań i informowanie o nich odpowiednich służb. Taka zasada obowiązuje w nowoczesnych społeczeństwach. Informacja o złych zachowaniach to nie donosicielstwo, ale obowiązek.

3. Nie wyważać otwartych drzwi

Niezwykle istotną kwestią z punktu widzenia skuteczności realizacji polityki bezpieczeństwa jest korzystanie z wiedzy wypracowanej przez innych. Ile osób zapoznało się z wynikami badań, realizowanych w roku 2009 wśród użytkowników ulicy Piotrkowskiej, z których wynikają istotne fakty o ich postrzeganiu kwestii bezpieczeństwa w centrum Łodzi? Badania te, realizowane na 600-osobowej próbie i uzupełnione wynikami badań jakościowych, jasno wskazały, że poziom bezpieczeństwa na głównej ulicy miasta jest względnie dobrze oceniany w ciągu dnia, ale źle oceniany po zmroku. Ujawniły też, że bardziej niebezpieczne od samej Piotrkowskiej są podwórka i ulice równoległe, a najbardziej uciążliwymi typami przestępstw są rozboje, drobne kradzieże, włamania do aut oraz wykroczenia drogowe. Niecały rok później, na zlecenie Urzędu Miasta Łodzi, dokonano z kolei diagnozy popytu, kto chce mieszkać na ulicy Piotrkowskiej. Okazało się, że chętnych do zamieszkania w tym miejscu jest 10 proc. łodzian, a o relatywnie małej atrakcyjności śródmieścia jako dzielnicy do zamieszkania decyduje m.in. niski w opinii mieszkańców poziom bezpieczeństwa (choć wcale nie na pierwszym miejscu, gdyż większymi czynnikami demotywującymi okazały się: niski standard techniczny budynków, zanieczyszczenie oraz hałas).
Szkoda, że raporty z tych badań znane są relatywnie małej grupie odbiorców, a wnioski z nich płynące są w małym stopniu wykorzystane w zarządzaniu miastem.
4. estetyka to też Bezpieczeństwo

Czysta przestrzeń to przyjazna przestrzeń. Specjaliści ds. zarządzania miastem już dawno udowodnili, że dzielnice zaniedbane stanowią naturalną scenerię dla wszelkiego rodzaju patologicznych zachowań, podczas gdy przestrzeń uporządkowana, czysta i przez to czytelna dla jej użytkownika potrafi oddziaływać na sferę psychiczną człowieka w ten sposób, że przedstawiciel najbardziej nawet patologicznej grupy społecznej nie podejmie próby niszczenia mienia czy zagrażania ludzkiemu życiu lub zdrowiu.

5. Zasada równego traktowania

I brak faworyzowania wybranych grup mieszkańców kosztem innych. Zasada ta odnosi się do fundamentalnego pytania: czyja jest przestrzeń publiczna? A nawet: czyje jest miasto? W dyskusji o różnego rodzaju ustępstwach jednych użytkowników miasta na rzecz innych padają zwykle argumenty: "Jako przedsiębiorca dostarczam dochód temu miastu", "Jestem kierowcą, śpieszę się co dzień do pracy, a zaparkowałem w niedozwolonym miejscu i zablokowałem ruch tramwajów, bo nie odśnieżyli parkingów", "Nie jestem odpowiedzialny za to, że gość mojego lokalu gastronomicznego zachowuje się agresywnie po jego opuszczeniu". Wszystkie powyższe argumenty można zwieńczyć jednym, jakże klasycznym zdaniem: "Płacę podatki, a zatem moje potrzeby powinny być zaspokojone w pierwszej kolejności". Ale przecież... każdy płaci podatki. I istnieją takie idee nadrzędne, jak bezpieczeństwo publiczne, z których konsumpcji nie można nikogo wykluczyć, nie zaprzeczając modelowi współczesnego społeczeństwa.

6. Wykorzystanie Technologii

Popularyzacja nowoczesnych technologii komunikowania się stworzyła niebywałe możliwości w zakresie dostępu obywateli do informacji publicznej wszelkiego rodzaju, w tym informacji dotyczącej poziomu bezpieczeństwa w mieście. Warto zauważyć, że łódzka straż miejska podjęła już pierwsze próby wykorzystania tego typu rozwiązań w swojej działalności. Za ciekawe narzędzie informatyczne należy uznać udostępnioną na stronie www.mapa.lodz.pl mapę zagrożeń ładu i porządku w mieście, do której bezpłatny dostęp ma każdy użytkownik internetu i która stanowi cenne źródło informacji o najbardziej uciążliwych wykroczeniach, popełnianych w dzielnicach Łodzi.
Przyjęta w maju 2009 roku, uchwałą Rady Miejskiej w Łodzi, strategia rozwoju ulicy Piotrkowskiej na lata 2009-2020, także nie pozostaje obojętna w kwestii wykorzystania nowoczesnych technologii na rzecz poprawy bezpieczeństwa w ścisłym centrum Łodzi. Zgodnie z jej zapisami, straż miejska zobowiązana jest do rozpoczęcia w obecnym roku budowy systemu zgłaszania zdarzeń oraz uruchomienia do roku 2011 tzw. mobilnego monitoringu wizyjnego. Niezwykle istotne jest jednak, aby w proces ten zaangażowane zostały inne poza strażą miejską służby, odpowiedzialne za bezpieczeństwo w mieście. Bolączką Łodzi jest bowiem w znacznej mierze to, że niemal w każdym obszarze funkcjonowania miasta poszczególne służby realizują działania w duchu idei "każdy sobie", kompletnie nie dbając o koordynację podejmowanych działań. Inwestycje w nowoczesne technologie w obszarze bezpieczeństwa stanowią chyba najlepsze pole do zmiany tego podejścia. A choć bezpieczeństwo publiczne bez wątpienia powinno pozostać domeną sektora publicznego i jako takie być przez ten sektor zapewnianie, nic nie stoi na przeszkodzie, aby dostarczycielem lub operatorem nowoczesnych rozwiązań był przy tym sektor prywatny.
7. Koniec zamkniętych przestrzeni

W zeszłym roku w okolicach parku na Zdrowiu, pomiędzy jedną z alejek do niego prowadzących a wspaniałym dziełem architektury i urbanistyki międzywojennej - osiedlem Montwiłła Mireckiego, zakończyła się budowa domu mieszkalnego. Jest to typowy apartamentowiec z coraz bardziej typowym (niestety) rozwiązaniem "zabezpieczającym", czyli ogrodzeniem. Tylko jednym, tylko dla tego bloku. Nasuwa się pytanie, przed czym chroni to ogrodzenie? Przez dzikimi mieszkańcami osiedla Montwiłła Mireckiego?

Zamknięte przestrzenie w centrum miasta (fenomen nazywany z angielskiego gated communities) nie sprawdził się w większości krajów. Wątpliwe, czy sprawdzi się w Polsce i w Łodzi. To rozwiązanie prowokujące, a nie zabezpieczające przez czynnikami niebezpiecznymi. Dlaczego? Bo złodziej i tak obejdzie wszelkie zabezpieczenia, bo rabuś boi się bardziej sąsiadów, którzy mogą przyjść z pomocą w obliczu zagrożenia, a nie ogrodzenia, które łatwo przeskoczyć.

8. Pokazywanie złych przykładów

Znamienne i jakże łódzkie (choć trzeba oddać sprawiedliwość i podkreślić, że problem ten dotyka w równym stopniu każde duże polskie miasto) jest to, że centrum miasta aspirującego do miana europejskiej metropolii ozdobione jest wątpliwej estetyki budami. Zlokalizowane w tych nietrwale lub w ogóle z gruntem niezwiązanych obiektach funkcje gospodarcze dalekie są oczywiście od funkcji powszechnie uznanych za metropolitalne. Jak to się ma do upublicznienia złych praktyk? Otóż tak, że jest niemal pewne, iż prawie żaden mieszkaniec tego miasta nie wie, że zdecydowana większość tych obiektów to samowole. Wiedzą o tym tylko niektórzy urzędnicy, których usprawiedliwia to, że ustawodawca nie wyposażył ich w narzędzia, umożliwiające szybką likwidację tych obiektów. Koszty egzekucji są bowiem niezwykle wysokie i co ciekawe, organy wyższej instancji w postępowaniu administracyjnym oraz sądy zwykle stoją po stronie "biednych" przedsiębiorców, którzy w ich opinii powinni najwyraźniej mieć prawo do posiadania swoich budek w centrum miasta, ponosząc koszty wielokrotnie niższe od czynszu najmu lokalu użytkowego w parterze kamienicy na ulicy Piotrkowskiej. Zastanówmy się więc, czy rzetelne informowanie mieszkańców, a zatem konsumentów, o fakcie, że ich konsumpcja odbywa się w obiekcie, którego działalność jest sprzeczna z prawem nie spowoduje, że sami będą potrafili zdecydować o tym, czy chcą korzystać z dobrodziejstw oferowanych w tego typu miejscach.

Upublicznienie informacji o złych praktykach prowadzi też do większej społecznej świadomości na temat problemów pojawiających się w mieście. Czasem też wprost prowadzi do piętnowania dalece nieodpowiednich w mieście zachowań. Próbę, chyba dość udaną, upublicznienia złych praktyk podjął właściciel pubu działającego na rzeszowskiej starówce. W listopadzie 2009 roku na portalu YouTube pojawił się bardzo ciekawy film. Jego autorem był wspomniany właściciel, od lat borykający się z problemem przechodniów, którzy zaplecze jego lokalu traktowali jako publiczną toaletę. Wykorzystując dostępne techniki, wpadł na pomysł wykorzystania nagrań, zarejestrowanych przez urządzenie monitorujące, do stworzenia i upublicznienia w internecie filmu, dokumentującego tę praktykę. Film z dnia na dzień stał się przebojem nie tylko w Rzeszowie, a restaurator osiągnął efekt w walce z plagą, z którą od lat nie radzą sobie miejskie służby.
9. Upublicznianie dobrych praktyk

Podobnie jak upublicznianie złych przykładów, również upublicznianie przykładów dobrych powinno stanowić ważny element polityki bezpieczeństwa w mieście. W Łodzi można przy tym czerpać z praktyk, które dotyczą estetyki miejskiej przestrzeni i które na trwale zakorzeniły się w łódzkiej tradycji. Wygrana w konkursie na wnętrze roku, konkursie na najlepiej urządzone podwórko czy na najlepszy ogródek nie tylko stanowi istotną nagrodę dla laureatów lecz także pełni niezwykle istotną funkcję edukacyjną bowiem pokazują, że można w tym mieście robić coś dobrze i że może się to opłacać. Warto więc organizować kolejne podobne konkursy.

10. Zaangażowanie rodzi wyniki

Bezpieczna przestrzeń to przestrzeń, z którą można się identyfikować. I odwrotnie, przestrzeń, z którą identyfikuje się określona grupa to przestrzeń, o którą ktoś się troszczy. Czy wobec tego można traktować przestrzeń publiczną jako część miasta za którą powinniśmy czuć się odpowiedzialni? Z pewnością tak, szczególnie jeśli w jej urządzanie włożyliśmy swój własny wysiłek. Wspólne budowanie przyjaznej przestrzeni to także budowanie kapitału społecznego, stanowiącego podstawę społeczeństwa obywatelskiego.

Rozwiązaniem systemowym jest natomiast radykalna zmiana polityki mieszkaniowej, która powinna opierać się na konsekwentnej prywatyzacji zasobu mieszkaniowego (Łódź musi przestać być największym miejskim kamienicznikiem), a tym samym zmianie struktury społecznej mieszkańców śródmieść. Należy bowiem pamiętać, iż obecna struktura nie jest efektem naturalnych procesów społeczno-gospodarczych, ale następstwem inżynierii społecznej, charakterystycznej dla epoki realnego socjalizmu. Nadmiernie zagęszczone mieszkania o bardzo niskim standardzie nie mogą przyciągnąć do śródmieścia mieszkańców, którzy stanowić będą gwarancję poprawy bezpieczeństwa.

Wspomniane badania, analizujące popyt na mieszkania na ulicy Piotrkowskiej, wskazują, że jedynie 10 procent ankietowanych, gdyby miało taką możliwość, przeprowadziłoby się na tę ulicę. W kontekście tego wszystkiego, o czym było powyżej - tylko czy aż 10 procent?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki