Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

100 miliardów dzieli Łódź od Europy

Piotr Brzózka
Jarosław Kosmatka/archiwum
Firma doradcza PwC policzyła, ile dzieli nas od standardu unijnego. Może i Łódź zachwyci zagranicznego filmowca, albo wyrafinowanego turystę, ale to trochę tak, jak z Hawaną. Świetnie wychodzi na zdjęciach, ale niekoniecznie świetnie się tam żyje. A ile dzieli poziom życia w Łodzi od standardów zachodniej Europy?

Autorzy raportu PwC policzyli dystans mierzący główne polskie miasta od modelowego miasta europejskiego w pięciu obszarach infrastruktury: mieszkaniowej, transportowej, internetowej, społecznej, a także związanej z ochroną środowiska. Rezultat? Jeśli 12 największych polskich miast miałoby pod względem infrastruktury dogonić Europę, w ciągu najbliższych 23 lat potrzeba im inwestycji wartych 1,1 biliona złotych! Z tego ponad 750 miliardów trzeba wpompować w budowę i modernizację mieszkań, a 270 mld zł w transport.

We wspomnianych obszarach, inwestycje niezbędne do tego, by Łódź dobiła do poziomu zachodnioeuropejskiego, opiewają na około 100 miliardów złotych. Przypomnijmy, że dziś cały budżet miasta to zaledwie 3 miliardy złotych. Oczywiście mówiąc o 100 miliardach nie mówimy tylko o inwestycjach stricte miejskich, finansowanych z budżetu miasta, bo na przykład jeśli chodzi o mieszkalnictwo, PwC zakłada, że większość przedsięwzięć powstanie w sektorze prywatnym.

Rozbijając kwotę 100 miliardów - w Łodzi na infrastrukturę mieszkaniową potrzebnych jest 67miliardów zł. Do tego dochodzą 24 mld na infrastrukturę transportową, 6 mld na społeczną, 1,9 - na środowiskową, do tego należy dołożyć drobne kwoty na internet. Dużo? Dużo, ale w tym samym czasie w rozrastający się Kraków trzeba wpompować ponad 130 mld zł, a w Warszawę przeszło 300 mld.

Pamiętać musimy, że tłem dla infrastrukturalnych zmian naszych miast będą zmiany demograficzne. Dwa główne zjawiska to wyludnianie oraz starzenie miejskich społeczności. W szczególnym stopniu widoczne one będą właśnie w Łodzi. Przypomnijmy, że Łódź traci rocznie 5-6 tysięcy mieszkańców a prognozy demograficzne dla miasta nie są optymistyczne. W 2035 roku liczba mieszkańców miasta ma spaść do 578 tysięcy (dziś to ok. 730 tys.). Ubytek ludności sięgnie 22 procent i będzie zdecydowanie największy w skali Polski. Choć Łódź należy do najbardziej zapuszczonych miast w Polsce, w przeliczeniu na 1 mieszkańca potrzebne są najmniejsze nakłady inwestycyjne. Do 2035 roku wyszłoby 135 tys. zł na głowę. Dla porównania - w Warszawie, Krakowie a także Wrocławiu będzie to kwota na poziomie 180 tysięcy.

Przyjrzyjmy się teraz potrzebom w poszczególnym kategoriach. Autorzy raportu przyjęli punkty docelowe, do których powinniśmy zmierzać próbując osiągnąć europejski poziom. Wyliczają, ile to może kosztować. Zacznijmy od inwestycji mieszkaniowych. Standardem europejskim jest powierzchnia prawie 40 metrów kwadratowych przypadających na osobę. W polskich miastach jest to od 22 do 26 metrów. W Łodzi - 24 mkw. Mamy więc sporo do nadrobienia. W Łodzi, w tej akurat kwestii, demografia będzie akurat sprzymierzeńcem, bo przy zakładanym spadku ludności nie potrzebujemy w przyszłości tylu mieszkań, co np. rozrastający się Kraków. PwC podaje, że dziś łączna powierzchnia mieszkań w Łodzi to około 18 milionów metrów kwadratowych. Abyśmy mogli poczuć się Europejczykami, docelowo w 2035 roku powinno ich być ok. 23 miliony. Łódź, jako samorząd, buduje bardzo mało i ciężko powiedzieć, czy budować będzie w przyszłości. Gmina jest natomiast największym "kamienicznikiem" w Polsce, a kilkadziesiąt procent miejskich nieruchomości jest w stanie złym bądź bardzo złym. Jeżeli nie zostaną wyburzone, będą wymagały potężnych nakładów inwestycyjnych.

Aby dogonić Europę, Łódź powinna, według PwC, zwiększyć liczbę pojazdów komunikacji miejskiej o 33 procent. Dużo? Niekoniecznie. Trzeba powiedzieć, że jest to drugi najlepszy wynik w kraju. W Warszawie stopień nasycenia komunikacją sięga już dziś 97 proc. zakładanego poziomu. W Łodzi jest to 67 proc., a w trzecim Krakowie - 57 proc. We Wrocławiu to około 48 proc. Dużo gorzej jest w przypadku ścieżek rowerowych - ich długość w Łodzi ledwie przekracza 10 procent tego, co można byłoby nazwać europejskim standardem. Podobnie jest w Krakowie i wielu innych miastach, ale już w Rzeszowie i Katowicach wskaźnik ten dobija do 40 proc.

W sumie takich transportowych kategorii jest w raporcie wymienionych aż osiem. We wszystkich potrzebne są wielkie nakłady. W przeliczeniu na 1 mieszkańca, inwestycje transportowe w Łodzi powinny pochłonąć do 2035 r. przeszło 30 tys. zł. Z tego 8,5 tysiąca na budowę, remonty i utrzymanie dróg. 4,5 tysiąca na środki miejskiej komunikacji., prawie 3 tysiące na dworce kolejowe. Zdaniem PwC, aż 13 tysięcy każdy z nas miałby "wyłożyć" na budowę metra, bądź alternatywnego środka komunikacji. Kończąc wątek transportu, według PwC nie będziemy już więcej inwestować w łódzkie lotnisko.

Zapisz się do newslettera
W Łodzi inwestycje w infrastrukturę społeczną, a więc szkoły, czy szpitale, ewidentnie powinny iść w kierunku modernizacji placówek, a nie ich zwiększania. Podobnie zresztą w większości miast Polski. Zdaniem PwC modernizacji wymaga 75 proc. tego typu infrastruktury. Jeżeli jednak chodzi o liczebność - dzisiejsza liczba miejsc w przedszkolach i żłobkach będzie w 2035 roku wystarczająca, a nawet więcej - będzie zaspokajać 160 procent potrzeb. Jeżeli zaś chodzi o miejsca w szkołach podstawowych i gimnazjach, a także łóżka szpitalne - będzie ich prawie 40 procent za dużo. Tu znów kłania nam się demografia.

Autorzy raportu przyglądają się też kwestiom bardziej przyziemnym, a więc nieczystościom. Przeciętny mieszkaniec idealnego europejskiego miasta wytwarza 530 kg odpadów rocznie. Polak tylko 380 kg. Wiadomo więc, że wraz z rozwojem cywilizacyjnym ta liczba będzie rosła. Jednocześnie w polskich miastach przetwarza się tylko niewielki odsetek odpadów. W 2010 r. Łódź zagospodarowała tylko 13 proc. odpadów komunalnych. To średni wynik w kraju, pokazuje jednak skalę czekających nas inwestycji. Wg. PwC w 2035 roku niezbędne będzie zagospodarowywanie 100 proc. odpadów. Kolejne wydatki czekają Łódź w związku z podłączeniami do miejskiej kanalizacji. PwC podaje, że w naszym mieście nie ma go 14,7 proc. mieszkań, podczas gdy w Europie odsetek ten wynosi 0,5 proc.

Polskie miasta będą się bogacić. I Łódź razem z nimi. Oczywiście miasta zachodniej Europy też będą się rozwijać, ale zdaniem analityków PwC powyższe wyliczenia pozwalają twierdzić, że w 2035 roku polskie miasta poziomem życia nie będą odbiegać od tego, czym dziś mogą się cieszyć mieszkańcy Zachodu. Czy to ogólne stwierdzenie wystarcza jednak do tego, by cieszyć się mogli łodzianie? Zobaczmy.

PwC zakłada, że do 2035 roku PKB na głowę mieszkańca wzrośnie przeciętnie w Polsce do poziomu 94 procent średniej w Unii Europejskiej (dziś wynosi zaledwie 64 proc.). Oczywiście w miastach będzie to wyglądać dużo lepiej. PKB na głowę mieszkańca Łodzi skoczy z 77 do 121 proc. średniej unijnej. Rozwijać się więc będziemy w tempie 3,6 proc. rocznie. A zatem, nie licząc Białegostoku (3,7 proc) będzie to najszybszy wzrost w Polsce. Problemem jest tylko to, że odbijamy się od niezwykle niskiej bazy.

Istotny wątek raportu dotyczy finansowanie inwestycji. Wiadomo, że tylko po części inwestycje w infrastrukturę są finansowane są z kas samych miast, a gros pieniędzy pochodzi od prywatnych inwestorów, tudzież z budżetu państwa. PwC próbuje oszacować jednak skalę wyzwań stojących przed miejskimi finansami. Dla uproszczenia wydzielono grupę wydatków, za które odpowiadają miasta (np. szkolnictwo, drogi lokalne, nieczystości itd.), choć niekoniecznie są one w całości finansowane akurat z miejskich budżetów (mogą one być wspomagana pieniędzmi unijnymi czy centralnymi). W drugiej grupie są wydatki, za które odpowiada sektor prywatny, a także budżet państw.

Według PwC w Łodzi miasto powinno zainwestować we wspomnianych 5 obszarach około 36 miliardów złotych. Jest więc to jedna trzecia wszystkich potrzeb miasta. Z tych 36 miliardów zdecydowanie najwięcej, bo aż 28 mld zł powinno być przeznaczone do 2035 roku na transport i komunikację - to bowiem tradycyjna domena samorządu. Jak wspomnieliśmy , finansowanie budowy mieszkań to już raczej problem sektora prywatnego.

Mówiąc o pieniądzach trzeba brać pod uwagę czynniki, z którymi będziemy mieć do czynienia w przyszłości. Mieszkańcy i same miasta będą się bogacić, lecz to nie wystarczy, by myśleć o finansowaniu potrzeb jedynie z lokalnych budżetów. Zwłaszcza, że już wkrótce zostaniemy odcięci od źródła finansowania na skalę epokową, a więc od funduszy europejskich. PwC sugeruje, że w przyszłości miasta powinny wydatnie współpracować z sektorem prywatnym, a także instytucjami finansowymi. To pierwsze oznacza potrzebę prac np. nad programami ulg dla biznesu wykładającego pieniądze w infrastrukturę, a także sensowne partnerstwo publiczno-prywatne. To drugie - to niestety dalsze zadłużanie się. Z tym o tyle może być problem, że już dziś miasta, w tym Łódź, blisko są granicy zadłużenia stanowiącego 60 proc. budżetu. Za tą granicą jest już tylko zarząd komisaryczny.

Zapisz się do newslettera

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki