Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

12-latek uratował rodzeństwo. Sam ugasił ogień i zawiadomił strażaków

Agnieszka Jędrzejczak
12-letni Sebastian zadzwonił na numer alarmowy 112. W domu zapalił się dywan, chłopiec sam go ugasił, ale czuł swąd dymu
12-letni Sebastian zadzwonił na numer alarmowy 112. W domu zapalił się dywan, chłopiec sam go ugasił, ale czuł swąd dymu Agnieszka Jędrzejczak
Chłopiec ugasił palący się dywan i zadzwonił na numer alarmowy 112. Gdy pojawił się ogień, w domu było tylko troje rodzeństwa.

Gdy w pokoju pojawił się ogień, bał się o siebie i swoje młodsze rodzeństwo. Zadzwonił na numer alarmowy 112. Przekazał oficerowi dyżurnemu straży pożarnej, że zapalił się dywan w pokoju, w którym bawił się z braciszkiem i siostrzyczką. Chłopiec ugasił ogień, ale w pomieszczeniu cały czas był dym. 12-letni Sebastian z Mysłówki w gminie Piątek wykazał się bohaterstwem i mimo młodego wieku, nawet na chwilę nie stracił zimnej krwi.

W sobotę po godzinie 16 do dyspozytora Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Łodzi dzwoni 12-letni Sebastian. Chłopiec mówił, że w pokoju, w którym bawi się razem ze swoim młodszym rodzeństwem, zaczął palić się dywan. Chłopiec ugasił niewielki pożar, ale cały czas czuł swąd. Dlatego nie czuł się bezpiecznie. Bał się o siebie i rodzeństwo. Rozmowa z chłopcem zostaje przekierowana do oficera dyżurnego Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Łęczycy. Do domu jednorodzinnego w Mysłówce natychmiast wyjeżdżają ochotnicy z OSP Piątek i strażacy z Łęczycy.

Do czasu przyjazdu strażaków do domu, z chłopcem przez ponad dwadzieścia minut rozmawiali kapitan Jarosław Kowalczyk i młodszy kapitan Emil Durys z KPPSP w Łęczycy.

- Chłopiec mówił, że zapalił się dywan i sam ugasił niewielki pożar, ale cały czas czuje swąd, a w domu jest jeszcze jego młodsze rodzeństwo. Przekazałem, żeby nie rozłączał się do chwili przyjazdu wozów strażackich - mówi kapitan Jarosław Kowalczyk.

Kiedy pojawił się ogień, mama Sebastiana była w pracy. Ojciec musiał pojechać po żonę kilka kilometrów. W mieszkaniu został 12-letni Sebastian, jego 3-letni braciszek i 6-letnia siostrzyczka.

- Wyszedłem dosłownie na chwilę, było ciemno, musiałem pojechać po żonę, która wracała z pracy. Kiedy dostałem telefon od straży pożarnej, zamarłem - mówi pan Piotr, ojciec Sebastiana.

12-latek przez cały czas rozmawiał z oficerem dyżurnym. Wykonywał każde polecenie, które dostał od strażaków.

- Sebastian mówił, że rodzeństwo jest przytomne, otworzył okno, by przewietrzyć pomieszczenie, podał również numer telefonu do rodziców. Cały czas rozmawialiśmy, a Sebastian stosował się do każdego polecenia. Dla mnie jest bohaterem - przyznaje kapitan Kowalczyk.

Sebastian mówi, że wiedział, co ma zrobić w takiej sytuacji.

- Czułem dym i bałem się, więc zadzwoniłem na numer 112. Wiedziałem, że trzeba tak zrobić, bo powtarzali mi to rodzice i nauczyciele na lekcjach w szkole - opowiada dzielny 12-latek.

Gdy straż pożarna dojechała na miejsce, sytuacja była już opanowana. Strażacy sprawdzili stężenie tlenku węgla i stan zdrowia dzieci. Zagrożenie minęło.

Strażacy są pod wrażeniem zachowania chłopca i przyznają, że do takich stytuacji nie dochodzi często. Ich zdaniem Sebastian zachował się wzorowo i wykazał się bohaterstwem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki