Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

13 grudnia 1981 roku kraj stanął nad przepaścią [ZDJĘCIA+FILM]

Piotr Brzózka
Archiwum ZOD/publikacja Zatrzymane w kadrze
Stan wojenny zaczął się jeszcze przed północą. Do świtu w ręce władz wpadło ponad 3 tysiace działaczy opozycji. Rano, zamiast Teleranka, było przemówienie generała. Następnego dnia wybuchły strajki. A potem polała się krew.

Rankiem 13 grudnia Andrzej Słowik i Jerzy Kropiwnicki napisali odezwę do mieszkańców Ziemi Łódzkiej. Zaczynała się od słów: "Dziś w nocy stała się w historii naszej Ojczyzny rzecz bezprzykładna: Rząd wypowiedział wojnę Narodowi". Stan wojenny faktycznie trwał wtedy od kilku godzin. Gdy łódzcy działacze redagowali słowa odezwy, część kolegów z opozycji była już w rękach władz.

To była jedna z najbardziej burzliwych nocy w historii Polski. Działania związane z wprowadzeniem stanu wojennego faktycznie zaczęły się już wieczorem 12 grudnia. Przed północą, w ramach akcji "Azalia" rozpoczęło się wyłączanie centrali telefonicznych. Niedługo potem rozpoczęła się akcja "Jodła", której celem było zatrzymanie działaczy opozycji, uznanych za osoby niebezpieczne dla państwa.

Funcjonariusze MO, SB i wojska wkroczyli do 400 budynków w kraju, w głównej mierze były to lokalne siedziby "Solidarności". O godzinie 6 rano radio i telewizja po raz pierwszy nadały przemówienie generała Wojciecha Jaruzelskiego, który zwrócił się do rodaków "jako żołnierz i szef rządu polskiego". Z martwym wyrazem twarzy obwieścił, że "ojczyzna znalazła się nad przepaścią, a struktury państwa przestają istnieć".

Z dokumentów, które później ujrzały światło dzienne wynika, że na przestrzeni 1981 r. chęć do interwencji w Rosjanach malała. Wśród władz ZSRR narastało przekonanie, że Jaruzelski z opozycją musi poradzić sobie sam. Sowieci w tym czasie coraz bardziej angażowali się w konflikt w Afganistanie. Wejście do Polski byłoby kolejnym elementem zimnowojennej układanki, który mroziłby relacje z Zachodem.

Rozprawa z przywódcami Solidarności

Władze za kluczową uznawały skuteczność operacji w Gdańsku, który bardziej niż reszta kraju miał się znaleźć - jak wtedy mówiono - w obliczu "zdecydowanego ataku sił antysocjalistycznych". Działacze Solidarności obradujący na posiedzeniu Komisji Krajowej w Stoczni Gdańskiej już kilka godzin przed wprowadzeniem stanu wojennego mogli się domyślać, że władze szykują się do jakiejś siłowej rozprawy. 12 grudnia, późnym wieczorem uczestniczący w spotkaniu Zbigniew Bujak dostał telefon z Warszawy z informacją o koncentracji wojska i milicji. Mimo to spotkanie kontynuowano, skończyło się przed północą.

Działacze zaczęli rozchodzić się do domów i hoteli. Wkrótce pierwsi z nich zostali zatrzymani. Lech Wałęsa wrócił do mieszkania, ale dzwonek do drzwi obudził go przed godziną 3 rano. Wraz z oddziałem MO w progu stał I sekretarz KW PZPR w Gdańsku Tadeusz Fiszbach. Wałęsa szybko trafił do samolotu, którym został przewieziony do Warszawy, skąd później trafił na internowanie w Bieszczady.

O godzinie 1.15 oddziały ZOMO przypuściły szturm na siedzibę Komisji Krajowej w Gdańsku. Zatrzymano działaczy przebywających w środku, po przesłuchaniu trafili do obozu w Strzeblinku pod Wejherowem (tu internowani w stanie wojennym byli m.in. Arkadiusz Rybicki, Andrzej Gwiazda, Karol Modzelewski, Janusz Onyszkiewicz, Henryk Wujec oraz Grzegorz Palka).

Tej nocy zatrzymania rozpoczęły się w całym kraju. Do rana zatrzymano około 3 tysięcy osób. W woj. łódzkim, na początku stanu wojennego fala internowań objęła 150 osób., w sieradzkim - 54, w skierniewickim - 37.
Represje w Łodzi

Do łódzkiej siedziby Solidarności przy ul. Piotrkowskiej 260 milicja weszła 13 grudnia o 5 nad ranem. Szefowie łódzkiej "S" Andrzej Słowik i Jerzy Kropiwnicki dotarli tu dwie godziny później. Funkcjonariuszy nie było już na miejscu, za to siedziba była splądrowana. Kropiwnicki napisał wtedy wspomniany na wstępie komunikat". Niedługo potem tłum wystający pod siedzibą "S" zmieszał się z wiernymi wychodzącymi z katedry. Doszło do pierwszego w Łodzi starcia z MO i ZOMO.

Poniedziałek, pierwszy dzień roboczy stanu wojennego przyniósł strajki w zakładach całego kraju. W samej Łodzi było ich kilkadziesiąt, w tym zakłady im. Marchlewskiego, Elta, Bistona, Teofilów, Uniontex, Unitra, Norbelana i wiele innych. Rano strajk podjęli studenci wydziału prawa Uniwersytetu Łódzkiego, po południu dołączyli do nich koledzy z innych wydziałów i pracownicy uczelni. Zabarykadowali się w budynku, zostali na noc. Protest został spacyfikowany dopiero we wtorek popołudniu, zatrzymano kilkadziesiąt osób.

Protest w Stoczni Gdańskiej

Z punktu widzenia sytuacji w kraju niezwykle istotny był bieg wydarzeń w Trójmieście. Władze za wszelką cenę usiłowały zdławić strajk w Stoczni Gdańskiej, która była symbolem Solidarności. Poniedziałek upłynął w zakładzie pod znakiem burzy nastrojów, powodowanej różnymi koncepcjami, co do formuły strajku. Zwyciężyła opcja biernego oporu. Kolejnej nocy do stoczni weszło ponad 800 milicjantów, wpieranych przez pułk czołgów. Do rana stocznię opuściło 7 tysięcy osób. 51 zostało zatrzymanych, 9 internowanych.

Pacyfikacja stoczni wywołała oburzenie mieszkańców Gdańska. 16 grudnia doszło do wielkiej, spontanicznej manifestacji pod bramą zakładu. Padły żądania uwolnienia działaczy Solidarności wciąż przetrzymywanych w hali BHP. ZOMO zaatakowało protestujących w południe. Starcia na ulicach Gdańska potrwały prawie do godziny 22. Ranne zostały 324 osoby, 34 trafiły do szpitali.

Na Górnym Śląsku

Jeszcze bardziej gwałtowny i tragiczny przebieg miały pierwsze dni stanu wojennego na Śląsku. Strajki górników trwały do 28 grudnia. Ich największe natężenie przypadły na dwa pierwsze dni robocze, ale do tragedii doszło trzeciego. Scenariusz "odbijania" zakładów przez wojsko i ZOMO był podobny. W pierwszej kolejności żołnierze blokowali drogi dojazdowe, manewrując wozami pancernymi demonstrowali siłę, po czym do akcji wkraczały oddziały ZOMO. W ruch szły armatki wodne, gazy łzawiące, milicyjne pałki. Aż w końcu broń palna. Strzały padły 16 grudnia w kopalni Wujek, pacyfikowanej przez specjalny pluton ZOMO, przeznaczony do akcji antyterrorystycznych. Od kul zginęło dziewięciu górników. 25 osób zostało rannych.

Prokuratura garnizonowa w Gliwicach miesiąc później umorzyła sprawę śmierci strajkujących, uzasadniając, że ZOMO-owcy działali w warunkach obrony koniecznej. Do sprawy wrócono w wolnej Polsce, choć procesy trwały aż 18 lat. Zapadło kilka niskich wyroków skazujących dla zomowców. Proces Czesława Kiszczaka toczył się odrębnie, na początku tego roku sąd uznał, że nie ponosi on winy za tragedię w "Wujku".

Obwieszczenie o wprowadzeniu stanu wojennego zakazywało organizowania pochodów, zgromadzeń, strajków, rozpowszechniania rozmaitych wydawnictw. Obwieszczenie kończyło się słowami "Działając na podstawie art. 33 ust. 2 Konstytucji Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej - Rada Państwa wprowadziła stan wojenny".

Ukaranie zbrodniarzy w wolnej Polsce

W marcu tego roku Tybunał Konstytucyjny uznał, że stan wojenny został jednak w Polsce wprowadzony nielegalnie, z naruszeniem Konstytucji PRL, która został złamana poprzez wydanie dekretu o stanie wojennym przez Radę Państwa. Ta miała prawo wydawać dekrety tylko między sesjami Sejmu, a taka sesja właśnie trwała. Trybunał orzekł też, że naruszono międzynarodowe umowy ratyfikowane przez PRL, zakazujące stosowania prawa wstecz. Tymczasem, choć dekret w dzienniku ustaw ogłoszono 17 grudnia (z datą 14-go), to pierwsze zatrzymania działaczy opozycji miały miejsce już 12 grudnia.

Za tydzień zostaną wygłoszone mowy końcowe w procesie trójki spośród organizatorów stanu wojennego: Czesława Kiszczaka, ówczesnego szefa MSW, Stanisława Kani, I sekretarza KC PZPR i Eugenii Kempary, członkini Rady Państwa. Są oskarżeni o działanie w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym". Z postępowania wyłączono sprawę kolejnego członka RP - Emila Kołodzieja. W październiku został uznany winnym, sprawę jednak umorzono ze względu na przedawnienie. Osobno toczy się też proces Wojciecha Jaruzelskiego, obecnie zawieszony ze względu na stan zdrowia generała.

korzystałem z ksiażki "Stan wojenny w Polsce 1981-83", pod redakcją Antoniego Dudka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki