18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

17-letni Kamil z Piotrkowa wygrał US Open

Dariusz Piekarczyk
Po US Open z pucharami. Od lewej: Martin Redlicki i Kamil Majchrzak
Po US Open z pucharami. Od lewej: Martin Redlicki i Kamil Majchrzak Archiwum rodziny Majchrzaków
Wygrać tenisowy wielkoszlemowy US Open - bezcenne! A piotrkowianin Kamil Majchrzak wespół z Amerykaninem Martinem Redlickim owej sztuki dokonał. I to jako pierwszy Polak. Wcześniej w finale byli: Urszula Radwańska, Jerzy Janowicz, Łukasz Kubot czy debel Mariusz Matkowski - Marcin Fyrstenberg. Byli więc prawie zwycięzcami, a prawie - jak powszechnie wiadomo - robi wielką różnicę.

Triumfował wśród juniorów i jest to jeden z największych sukcesów piotrkowskiego sportu, który może 17-latkowi utorować drogę do seniorskich sukcesów na miarę choćby łodzianina Jerzego Janowicza. Sukces tym cenniejszy, że wychowanek Wiesława Kozicy z TUKS Kozica Piotrków Trybunalski dopiero w tym roku zaczął rywalizować w juniorskim Wielkim Szlemie, nie odnosząc zresztą wcześniej znaczących sukcesów, bo przecież trudno za takowe uznać odpadnięcie w drugiej rundzie singla i debla na kortach ziemnych Rolanda Garrosa podczas French Open. Na kortach trawiastych Wimbledonu też nie zaszalał. W singlu przegrał już pierwsze spotkanie, w deblu dotarł do drugiej rundy.

Skąd więc wystrzałowa forma w Nowym Jorku? Chyba nawet sam zainteresowany tak naprawdę do końca nie wie.

- Nie byliśmy zaliczani do grona faworytów przed turniejem - mówi Kamil Majchrzak. - Pierwszy mecz w turnieju był naszym pierwszym wspólnym pojedynkiem. Na szczęście szybko się zgraliśmy. Dopiero teraz uświadomiliśmy sobie, co tak naprawdę zrobiliśmy.

Cofnijmy się do roku 2004. To właśnie wtedy Kamil Majchrzak, w wieku ośmiu lat, rozpoczął przygodę z tenisem ziemnym. Trafił pod skrzydła Wiesława Kozicy.

- Zaczynał od zera - wspomina pan Wiesław. - Na korty przyprowadziła go mama, która pracuje, tak jak ja, w Szkole Podstawowej numer 12. Korty są obok, na wyciągnięcie ręki. Kamil zaczynał w grupie początkujących. Gdzieś po miesiącu zauważyłem, że jest niezwykle uzdolniony. Szybko opanował technikę. Nie miał kłopotów z walorami taktycznymi. Posyłał piłkę tam, gdzie kazał mu jego tenisowy rozum. On myślał na korcie. Proszę sobie wyobrazić, że gdzieś po trzech miesiącach treningów zabrałem go na turniej do Radomia, gdzie startowała praktycznie cała Polska. I on zajął tam czwarte miejsce! Zresztą dość szybko zauważyłem u niego, nazwałbym to, cechy profesjonalizmu, choć może to określenie trochę na wyrost.

Kamil Majchrzak w szkółce tenisowej Wiesława Kozicy trenował do listopada 2007 roku.

- Rozegrał u mnie, licząc występy w singlu i deblu, 229 turniejów - mówi pierwszy trener mistrza US Open. - Potem przeszedł pod skrzydła Macieja Wściubiaka, ale przez pewien czas grał w barwach Kozicy. Dlaczego zmienił barwy? Proszę pana, czasem w życiu, nie tylko sportowym, tak jest, że ludzie szukają lepszych rozwiązań. Tak, z Kamilem mam dobry kontakt.

Na stronie internetowej Kozicy w zakładce, informującej o największych sukcesach wychowanków, nie ma jednak wzmianki o najsłynniejszym wychowanku. Dlaczego? Zakłopotany trener odpowiada: - Ale będzie, będzie.

Obecnie trenerem Kamila Majchrzaka jest Maciej Wściubiak.

- Kamil przyszedł do mnie w grudniu 2008 roku - mówi szkoleniowiec. - Przyprowadził go ojciec. Początkowo umówiliśmy się, że będzie ze mną trenował pół roku, a potem się zobaczy. On był wtedy 10. w krajowym rankingu 12-latków. Po sześciu miesiącach było wszystko jak trzeba i tak już zostaliśmy do dziś. Krok po kroczku idziemy do przodu - mówi Maciej Wściubiak. - Pierwszy znaczący sukces? Tak, tak, to było na Litwie, bodajże w Szawlach. Kamil doszedł tam do finału debla. To było takie pierwsze przetarcie i od razu sukces. Potem w debiutach zawsze znakomicie się spisywał, czego potwierdzeniem jest US Open.
Skąd współpraca z Martinem Redlickim?

- Przeciekawa historia związana jest z tym chłopakiem, ale po kolei. Po raz pierwszy spotkaliśmy go latem na turnieju we Włoszech i wtedy Kamil zapytał, czy mówi po polsku. On, że tak, bo wprawdzie mieszka na Florydzie, ale jest Polakiem. I tak to się zaczęło. Potem Marcin zapytał na Facebooku, czy nie wystąpiliby razem w US Open. Kamil na to: tak, gramy i zgarniamy wszystko. Marcin jest leworęczny i z Kamilem znakomicie się uzupełniają. Było to to widać podczas US Open. Zadziałała między nimi jakaś chemia - uważa Maciej Wściubiak. - Oni znakomicie się uzupełniają. Miło jest patrzeć na ich współpracę na korcie. Marcin znakomicie serwuje, a Kamil wykonuje niesamowitą wręcz pracę przy siatce. Zresztą, podczas US Open mój wychowanek rozegrał w ćwierćfinale chyba najlepszy mecz w karierze. Pokonali wtedy parę, rozstawioną z numerem szóstym Andrey Rublev (Rosja) - Alexander Zverev (Niemcy) 6:1, 6:1. Za to w finale wygrali z parą francusko-portugalską Quentin Haly - Frederico Silva 6:3, 6:4.

Jak to jest być rodzicem tenisisty, wkraczającego w dorosłość?

- W naszej rodzinie życie toczy się wokół tenisa od rana do późnej nocy. Przy porannej kawie zaczynamy śledzić rankingi, analizy, prognozy, wyniki. Potem są różne sprawy do załatwienia, od tak prostych i prozaicznych jak pranie koszulek, skarpet, aż po logistyczne, jak zapewnienie dojazdu na lotnisko - mówi Piotr Majchrzak, ojciec Kamila. - Jakoś nigdy nie stawialiśmy sobie za cel, żeby syn został zawodowym tenisistą. Ot, samo jakoś wyszło, że idziemy do przodu. Przychodziły sukcesy. Każde mistrzostwo Polski, a Kamil ma ich na koncie osiem, sprawiały, że widzieliśmy, iż rodzi się coś fajnego.

Kamil dodaje, że to, co dotychczas osiągnął, zawdzięcza rodzicom i obecnemu trenerowi Maciejowi Wściubiakowi

- Rodzice mnie pozytywnie nakręcili. To dawało napęd do treningów - mówi mistrz US Open. - Że nie żyję życiem 17-latka? Tak, ale coś za coś. Dam przykład: podczas wakacji może z tydzień byłem w domu, nie więcej, ale kocham to, co robię. Uczę się w Sopockiej Akademii Tenisowej. Będąc tam, mogę pogodzić naukę ze sportem. Inaczej nie dałbym rady za nic w świecie.

Kamil, pytany o tenisowego idola, odpowiada bez namysłu: - Pewnie, że jest! To Novak Djoković. Dlaczego akurat on? Najkrócej mówiąc, jego gra robi na mnie wrażenie.

A finanse? W juniorskim tenisie trudno mówić o pieniądzach. Tu z reguły, jak mówi Piotr Majchrzak, inwestuje się, licząc na ewentualne sukcesy. Po ostatniej wygranej powinno być lepiej, bo prezydent Piotrkowa ufundował synowi comiesięczne stypendium w wysokości 4 tys. zł. Trener i zawodnik dostali też jednorazową nagrodę - 2 tys. zł.

- Teraz, jak zaczął się boom na Kamila, to zaczęło się coś dziać - przyznaje trener. - Czekamy jednak na konkrety, czyli strategicznego sponsora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki