Odpowiadając na pytania sądu Mykoła P. przyznał, że ma wyższe wykształcenie związane z branżą budowlaną. Nie posiada majątku, nie był dotąd karany, zaś w Polsce utrzymywał się z prac dorywczych. Nie odbył służby wojskowej na Ukrainie ze względu na studia i problemy zdrowotne. Zapytany zaś o to, jakim językiem posługuje się: ukraińskim czy rosyjskim, Mykoła P. zaznaczył: - „Język rosyjski znam, ale nie posługuję się nim”. Niemniej sąd był przygotowany na każdą ewentualność, bowiem w rozprawie wzięło udział dwóch tłumaczy z języka ukraińskiego i dwóch z języka rosyjskiego.
czytaj dalej slajdach
Efekt był taki, że Mykoła P. został swoistym gospodarzem domu w Zielonej. Dostał samochód, trzy telefony i stałą pensję – 4 tys. zł miesięcznie. Mieszkających z nim Ukraińców zaopatrywał w żywność i wypłacał im pieniądze, które otrzymywał od ludzi spotkanego na dworcu „Rosjanina”. Ponadto wręczał pieniądze właścicielowi posesji – 10 tys. zł na miesiąc. Myślał, że papierosy pakowane są legalnie i nie wie, gdzie je dalej kierowano.