Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

25 lat za otrucie męża kanapkami

Wiesław Pierzchała
Sąd zgodził się na publikację wizerunku skazanej
Sąd zgodził się na publikację wizerunku skazanej Jakub Pokora
Za otrucie męża, górnika bełchatowskiej kopalni kanapkami z azotanem sodu 67-letnia Grażyna J. została skazana na 25 lat więzienia, a jej 32-letni syn Andrzej J. na 15 lat więzienia. Tak w czwartek zdecydował Sąd Apelacyjny w Łodzi. W ten sposób podtrzymał orzeczenie Sądu Okręgowego w Piotrkowie z września 2011 roku. Nowy wyrok jest już prawomocny.

- To co, chyba ze sto lat będę miała, jak wyjdę z więzienia? - narzekała po wyroku Grażyna J. - Pani mąż nie dożył nawet tych lat, co pani - ripostował sąd.

Uzasadniając wyrok sąd stwierdził, że oskarżona działała z niskich pobudek, bowiem chciała wyłudzić pieniądze od ubezpieczycieli. Śledczy ustalili, że po śmierci Stefana J. wdowa po nim dostała w sumie 158 tys. zł - z ZUS, PZU Życie i kopalni w Bełchatowie, której zabity był pracownikiem.

Wcześniej, podczas rozprawy, broniący oskarżonej Maciej Gliwny twierdził, że kara 25 lat więzienia jest zbyt surowa i domagał się jej złagodzenia. Drugi obrońca, Robert Młodawski, przekonywał, że Andrzej J. nie chciał zabić ojca, "był jedynie małym trybikiem w maszynie" i pod przemożnym wpływem matki, która kazała mu przynieść truciznę i dosypać do kanapek.

- Ojciec znęcał się nad rodziną i nadużywał alkoholu - mówił Robert Młodawski. - Potem jednak relacje ojca z synem poprawiły się i ten nie miał motywacji, aby go zabić. Gdyby syn mieszkał tylko z ojcem nigdy by mu nie dosypał trucizny do kanapek. Stało się inaczej, gdyż Andrzej J., który skończył szkołę specjalną i jest upośledzony umysłowo, był pod dużym wpływem matki.

Odpowiadając na wystąpienia adwokatów, prokurator Halina Tokarska z Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi zaznaczyła, że zgodnie z opinią biegłych Andrzej J. rozumiał znaczenie swych czynów, mógł kierować swym postępowaniem i potrafił samodzielnie podejmować decyzje, dlatego słusznie został skazany.

- Kara dla Grażyny J. nie jest rażąco surowa, bo działała ona z premedytacja, wyrachowaniem i z niskich pobudek. Zabiła męża, by po jego śmierci dostać pieniądze od ubezpieczycieli - podkreśliła prokurator.

Obrońcy próbowali też dowodzić, że azotan sodu dostał się do organizmu Stefana J. z... wody, w której leżała trumna z jego zwłokami, jednak prokurator Tokarska stwierdziła, że to niemożliwe, bo stężenie tej trucizny w ciele było aż 10 razy większe niż w wodzie w mogile.

Do otrucia doszło 24 marca 2009 roku w Szczercowie pod Bełchatowem. Według śledczych, matka z synem mieli dosypywać głowie rodziny do kanapek azotan sodu, czyli nitryt, który stosuje się do peklowania mięsa i jest też skuteczny jako środek na myszy. Najpierw wsypali małą ilość do kotleta schabowego, ale Stefanowi J. nic się nie stało. Dlatego do kanapki z wędliną wpakowali większą dawkę. Efekt był piorunujący. Stefan J. poszedł do pracy w bełchatowskiej kopalni i źle się poczuł. Dostał mdłości, gwałtownie spadło mu tętno i wkrótce zmarł. Jako przyczynę lekarze stwierdzili zawał serca i sprawa została zamknięta. Wrócono do niej po roku, gdy śledczy dowiedzieli się, że mogło to być zabójstwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki