Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

30-latka za młoda na pogotowie

Agnieszka Jasińska
Pogotowie nie przyjechało do cierpiącej kobiety
Pogotowie nie przyjechało do cierpiącej kobiety Krzysztof Szymczak
Piotr wybrał się z koleżanką w piątek wieczorem na wycieczkę rowerową. Nagle dziewczyna bardzo źle się poczuła. Ból niemal rozsadzał jej głowę. Zatrzymali się na placu Dąbrowskiego. 30-latka nie doczekała się karetki pogotowia. W szpitalu musiała czekać na badanie prawie godzinę.

- Ledwo stała na nogach, miała zaburzenia w widzeniu, dużo drgawek, nierówny oddech. Było widać, że jest bardzo źle. Dałem jej środek przeciwbólowy, zimną colą próbowałem zrobić okład. Nic nie pomogło. Po 10 minutach uznaliśmy, że to nie jest zwykła migrena.

Zadzwoniłem na pogotowie ratunkowe - opowiada Piotr. - Opisałem objawy. Dyspozytorka zauważyła, że jesteśmy blisko szpitala im. Barlickiego i zaproponowała byśmy tam doszli. Odmówiłem, bo koleżanka ledwo siedziała na ławce, nie było nawet mowy by mogła się ruszyć. Powiedziałem, że zaraz będzie wymiotować. Dyspozytorka chciała rozmawiać z dziewczyną. Koleżanka ledwo składała zdania. Dyspozytorka potwierdziła przyjęcie zgłoszenia i kazała czekać. Nie powiedziała jednak jak długo.

Po 6 minutach Piotr zadzwonił jeszcze raz. - Dyspozytorka odpowiedziała wtedy z zadziwiającą szczerością, że ona nie ma informacji czy karetka wyjechała. Odwołałem więc karetkę i wezwałem taksówkę. Przyjechała po dwóch minutach. Zapakowałem koleżankę do samochodu. Taksówkarz podwiózł ją bardzo sprawnie pod same drzwi szpitala Barlickiego.

Dlaczego pogotowie nie przyjechało? - Nie będziemy jechać karetką na sygnale do 30-latki z bólem głowy. Tego dnia mieliśmy 2-3 razy więcej zgłoszeń niż normalnie. Były naprawdę dramatyczne wezwania, prowadziliśmy reanimacje wprost na ulicy. W przypadku 30-latki dyspozytorka usłyszała, że ból jest dolegliwy, ale nie było w tym cech czegoś groźnego - mówi dr Paweł Goździk z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Łodzi.

30-latka trafiła ostatecznie do szpitala. Ale to nie był koniec jej cierpień.

- Najpierw poproszono ją o wypełnienie kwitków tak jakby przyszła ze zwykłym zadrapaniem. A ona miała płytki oddech i wyglądała makabrycznie. Nikt się nią nie zajął. Powiedziano nam, że zajmą się nią w kolejności i jak będą lekarze. Podobno wszyscy lekarze byli zajęci. Starałem się wytłumaczyć, że po dziewczynie widać jak cierpi a po innych w poczekalni niekoniecznie. Nie docierało - relacjonuje Piotr.

- Lekarze zainteresowali się nią po prawie godzinie, kiedy zwymiotowała. Lekarz przyszedł i powiedział, że jest źle. Ma podejrzenie, że to wysokie ciśnienie śródczaszkowe i że szkoda, że czekaliśmy tak długo z przyjściem. Cztery godziny spędziliśmy w szpitalu. Czekaliśmy na wyniki tomografii. Okazało się, że nie był to zwykły ból głowy ani migrena, tylko wysokie ciśnienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki