Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

32. Festiwal Szkół Teatralnych: Młode orły aktorstwa rwą się do chmur

Łukasz Kaczyński
Grzegorz Gałasiński
Zapamiętajmy słowa, które podczas finału 32. Festiwalu Szkół Teatralnych wypowiedziała ze sceny znakomita aktorka Agata Kulesza: "Na tym festiwalu dużo się mówi, czy nagrody są ważne, czy nieważne. Bartek Topa dostał nagrodę w Łodzi i radzi sobie w zawodzie. Ja nie dostałam i też sobie radzę!".

Młodzi aktorzy z pewnością chcą się zaprezentować jak najlepiej i liczą na nagrody - i tego nie ma sensu im odbierać. Ale nie rywalizacja jest istotą FST, tylko wspólnotowe doświadczenie jednego losu. Dlatego owacyjnie przyjęto dojrzałe wokalno-taneczne entre przygotowane na inaugurację przez studentów III roku aktorstwa w łódzkiej Szkole Filmowej pod opiekę Wacława Mikłaszewskiego. W słodko-gorzkim pokazie rewiowym błysnęły już kolejne talenty, które oklaskiwać będziemy w przedstawieniach dyplomowych w roku 2015. Z wyśpiewywanych chórem słów piosenek przebijała duża samoświadomość: "W domu kultury wronę gram, której wypada oko, ale jest spoko", z wpisującym się w pamięć refrenem: "Festiwal HollyŁódź welcome to w krainie złamanych snów". Ci młodzi aktorzy już to wiedzą. Nie wybrali łatwej drogi, ale przecież dadzą z siebie wszystko, aby było lepiej niż "spoko"...

Cztery szkoły teatralne stanęły na wysokości zadania zapraszając do pracy ze studentami fantastyczne nazwiska teatru i filmu. Trela, Duda-Gracz, Komorowska, Majchrzak, Brzyk - by wymienić tylko kilku z nich. Co ciekawe, podczas 32. FST nie dało się odczuć konfliktu, który toczy współczesny "dorosły" polski teatr - między tradycyjnym myśleniem, a tym bardziej eksperymentującym. Ileż to razy słyszało się, że błędem jest obsadzanie dyplomantów w rolach postaci wiele od nich starszych, bo ogranicza możliwości ekspresji. Ale może być też wyzwaniem, co pokazał inaugurujący FST "Samobójca" (PWST Kraków) przygotowany pod opieką wybitnego aktora Jerzego Treli. Radość z grania, zabawy postaciami udzieliła się zebranej w Teatrze Nowym publiczności.

Na przeciwległym biegunie formy znalazł się spektakl "Odyseje 2014" studentów wrocławskiego oddziału PWST Kraków, którzy pracowali z Agatą Dudą-Gracz - jedno z najbardziej oryginalnych i intensywnych przeżyć teatralnych, jakie można było oglądać w ostatnich latach nie tylko na FST, ale w całej Łodzi. Zachowana struktura mitu pozwoliła w tej melancholijnej opowieści o drodze powrotnej do domu (do którego przecież powrotu nie ma, bo "nic dwa razy się nie zdarza") zamknąć rozważania o wielkich tematach ludzkości: idei bohaterstwa, pragnieniu wieczności i niezgodzie na utratę marzeń.

Każdy z aktorów zamieniony został w Odyseja, ale utrzymanie spójności postaci w do pewnego stopnia improwizowanych sytuacjach był tylko początkiem aktorskiego zadania. W autobusie-okręcie i na kilku "wyspach" na terenie Łodzi musieli oni stworzyć rządzący się własną logiką mikroświat. Efekt? Ozdobiony proporcami-żaglami "okręt" budził zainteresowanie na ulicach, a wewnątrz zdawało się, że płynie innym nurtem czasu niż ten odczuwany na co dzień. Mniej szczęścia mieli widzowie drugiego pokazu. Autobus utknął w korku, a iluzja zaczęła pękać. Cóż, "Odyseje 2014" to rzecz dla aktorów emocjonalnie niebywale wyczerpująca.

Spektakle ze Szkoły Filmowej w Łodzi ("Marat/Sade", "Leonce i Lena", "Poskromienie złośnicy") to świetny przykład odnalezienia złotego środka - brawa dla pedagogów Wydziału Aktorskiego. Jedno na co można było narzekać, to długość większości przedstawień. Zwłaszcza tych gościnnych, trzy-, czterogodzinnych. A że formy skondensowane, dające szansę popisu wszystkim studentom istnieją, pokazał "Dyplom z kosmosu" (specjalność wokalno-aktorska PWST Kraków) pod opieką Ewy Kaim.

Utyskiwanie zaś na dyrektorów teatrów, którzy niezbyt licznie stawili się na FST, dowodzi nieznajomości realiów. Ostatnie lata zmieniły sposób funkcjonowania teatrów, które przecież w większości mają już wypracowane zespoły i nikt rozsądny nie będzie ich rozbijał. Korekty bywają nieznaczne. Przy spadających dotacjach maleją też możliwości zatrudniania aktorów na etatach. Dlatego tym bardziej cieszy wieczór, który zorganizowało niedawno zawiązane Koło Młodych Związku Artystów Scen Polskich. To grono blisko stu młodych aktorów świadomych realiów, którzy podchwycili propozycję prezesa ZASP, Olgierda Łukaszewicza, by traktować Związek jako swego reprezentanta i narzędzie walki o godny byt aktora.

Wagę na arenie kraju Festiwalu Szkół Teatralnych udowodniły paradoksalnie jeszcze przed inauguracją listy otwarte do rektorów studentów Wydziału Teatru Tańca (PWST Kraków) i Sztuki Lalkarskiej (AT Warszawa), domagających się obecności na festiwalu. Bo przez te kilka dni festiwalowych Łódź jest "gniazdem" dla setek prawdziwie twórczych (kreatywnych bardziej niż projektant wdzianek dla dzieci) młodych ludzi. Stąd wywieźć mogą masę doświadczeń, także tych związanych z Łodzią. Pierwszym będzie kondycja festiwalu, co powinno dać do myślenia władzom, a jakoś nie daje. Naprawdę nie warto, by zrozumienie tego przyszło za późno, bo Warszawa coraz bardziej walczy o swój o wiele młodszy Międzynarodowy Festiwal Szkół Teatralnych. A przecież i w Łodzi do pewnego momentu oglądaliśmy "dyplomy" z najważniejszych szkół Europy. Czytanie między wersami to rzadka umiejętność, cenna nie mniej niż myślenie perspektywiczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki