Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

41-latek cudem uniknął śmierci [ZDJĘCIA]

Jacek Drożdż, greg, ab
Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych oraz prokuratura w Radomsku wyjaśniają, w jaki sposób doszło do katastrofy awionetki na Górze Kamieńsk. W wypadku zginęło dwóch mężczyzn. Ich kolega cudem uniknął śmierci, bo losowanie zdecydowało, że to nie on poleciał awionetką jako pierwszy.

Świadkowie potwierdzają, że maszyna miała w powietrzu kłopoty. - Zaraz po starcie samolot wpadł w korkociąg i spadł na ziemię. Wydaje mi się, że mogło dojść do nagłego zatrzymania pracy silnika - uważa Jerzy Orłowski, doświadczony pilot, który mieszka w pobliżu lotniska.

Lot rozpoczął się około godz. 19. Kilka minut później do radomszczańskich policjantów zadzwonił pracownik lotniska na Górze Kamieńsk, informując, że kilka minut wcześniej wystartował samolot, a on sam po jakimś czasie usłyszał huk. Na miejsce przyjechali strażacy i policjanci.

Poszukiwania utrudniał jednak teren, awionetka spadła bowiem na zalesiony stok. Samolot odnaleziono po godzinie, leżał w pobliżu jednej z dróg przeciwpożarowych, między drzewami. Ofiary katastrofy to 71-letni instruktor i 36-letni początkujący pilot.

- Panowie nie przyjechali sami. Był z nimi jeszcze jeden mężczyzna, ich 41-letni kolega z powiatu pabianickiego. Najprawdopodobniej między nim a 36-latkiem doszło do losowania, który z nich poleci jako pierwszy. Wygrał 36-latek, drugi pozostał na lotnisku - mówi Aneta Komorowska, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Radomsku.

Na miejscu katastrofy pojawili się specjaliści z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, którzy szczegółowo obejrzeli szczątki awionetki. Na szybkie wyjaśnienie przyczyn wypadku nie ma jednak co liczyć, trzeba poczekać kilka tygodni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki