Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

45 lat po premierze filmu „Jaws”, czyli „Szczęki” Stevena Spielberga. Te, co gryzą, dziobią i kąsają, czyli zwierzyniec filmowych potworów

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Rekin ludojad z legendarnych „Szczęk” z 1975 roku do dzisiaj pozostaje jednym z najbardziej przerażających potworów kina
Rekin ludojad z legendarnych „Szczęk” z 1975 roku do dzisiaj pozostaje jednym z najbardziej przerażających potworów kina zanuck/brown productions, universal pictures
Czterdzieści pięć lat temu, 20 czerwca 1975 roku, odbyła się światowa premiera głośnego filmu „Jaws”, czyli „Szczęki”. Opowieści o rekinie, który z reżysera produkcji, Stevena Spielberga, uczynił rekina show businessu. I przyczynił się do naszego nieopanowanego strachu przed morderczymi zwierzakami...

Delikatny plusk wody i ten na początku pojedynczy niski ton: „tuuum”. Po chwili drugi i coraz szybciej: „tum, tum, tum, tum”. Musi się coś stać. I stało się. Pomysł (na podstawie książki Petera Benchleya) i perfekcyjna reżyseria Stevena Spielberga oraz niezapomniany temat muzyczny Johna Williamsa wyniosły żarłacza białego - w filmie zwanego rekinem ludojadem - do grona najbardziej znanych i najbardziej przerażających potworów kina. Zła legenda za tą olbrzymią drapieżną rybą ciągnie się niezmordowanie do dzisiaj. I wskazuje na siłę wielkiego ekranu w kreowaniu wizerunku znacznie silniejszą niż rzeczywiste ataki.

Film stał się wielkim przebojem i był pierwszą produkcją w historii kinematografii, która przyniosła ponad sto milionów dolarów zysku. Uznawany jest też za dzieło, które wprowadziło kino w erę tzw. blockbusterów. Steven Spielberg od początku mocno wierzył w swój projekt i na planie walczył o jak największy realizm. Dość powiedzieć, że liczbę zaplanowanych dni zdjęciowych wydłużył z pięćdziesięciu pięciu do aż 159, a sekwencję tonięcia szeryfa Martina Brody’ego (w tę rolę wcielił się Roy Scheider) kręcono ponoć 75 razy. Sam rekin wykorzystany w filmie był oczywiście mechaniczną konstrukcją z poliuretanu (która często się psuła) - miał siedem metrów długości i był poruszany hydraulicznie (na potrzeby realizacji zdjęć powstały w sumie trzy modele). Ruchem potwora z podwodnej platformy kierowało trzynastu płetwonurków. Na planie doszło też do wypadku, który wykorzystano w filmie. Kiedy realizowano scenę zatonięcia kutra „Orca”, sztuczny rekin wybił w nim spory otwór i łódź naprawdę zaczęła tonąć. Ekipa znajdująca się na kutrze porzuciła kamerę i uciekła, inna zaś kręciła zdjęcia z drugiej łodzi. Po wyłowieniu sprzętu okazało się, że taśma filmowa nie ucierpiała. Może dlatego ujęcia wykorzystane w filmie sprawiają wrażenie tak realistycznych. Spielberg wspominał też, że gdy na pierwszych pokazach projekcja filmu docierała do sceny z pojawiającą się w dziurze łodzi odgryzioną głową, publiczność krzyczała.

Rekin ludojad z legendarnych „Szczęk” z 1975 roku do dzisiaj pozostaje jednym z najbardziej przerażających potworów kina

45 lat po premierze filmu „Jaws”, czyli „Szczęki” Stevena Sp...

Oryginalne „Szczęki” miały trzy kontynuacje, z każdą częścią gorszą (zakpiono zresztą z tego w „Powrocie do przyszłości II” - główny bohater Marty przechodzi obok kina, w którym grają „Szczęki 19”). Ostatnią odsłoną serii był kuriozalny film „Szczęki: Zemsta” w reż. Josepha Sergenta z 1987 roku, z Michaelem Caine’em w roli głównej. Legenda głosi, że aktor był na planie tak pijany, iż nawet nie zauważył, że gra w kontynuacji słynnego hitu... A teraz mówi się, że w przyszłym roku odbędzie się premiera musicalu „Bruce” (takie imię nosił prawnik Spielberga i tak nazywano sztucznego rekina na planie), opowiadającego historię powstawania legendarnego filmu.

Niestety, „Szczęki” dowiodły również, że wielu z nas ma kłopoty z odróżnianiem rzeczywistości od ekranowej fikcji. Po sukcesie produkcji rozpoczęła się światowa nagonka na rekina i znacznie wzmożono polowania na te zwierzęta. Dziś żarłacz biały jest wpisany na listę gatunków zagrożonych, prowadzoną przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody i Zasobów Przyrody.

Dwanaście lat przed Spielbergiem światy ludzi i zwierząt „skonfliktował” w umysłach milionów widzów Sir Alfred Joseph Hitchcock swoimi genialnymi „Ptakami”. Agresywne skrzydlate stworzenia, atakujące mieszkańców spokojnego nadmorskiego miasteczka, wywołały wśród widzów panikę i niezwykle silne emocje. Do tego stopnia, że do dzisiaj wielu „mieszczuchów” uważa mewę za przerażający i niebezpieczny gatunek. Atmosferę umiejętnie podgrzewał sam Hitchcock. By móc popastwić się nad kinomanami, najpierw pastwił się nad grającą główną rolę Tippi Hedren, z którą scenę ataku ptaków na strychu reżyser kręcił tydzień, ponoć każąc rzucać w aktorkę żywymi ptakami, a kilka z nich przyczepić do jej ubrania. Podczas brytyjskiej premiery filmu, która odbywała się na placu Leicester w Odeon, z ukrytych w okolicznych drzewach głośników puszczano skrzeki i piski ptactwa. A w zwiastunie filmu Hitchcock ironizował, że ptaki powinny być nam wdzięczne m.in. za kapelusze z piórami, dania z drobiu, pozłacane klatki. Dziś chyba nie do pomyślenia...

Kolejnym filmem, który znacząco uprzedził nas do zwierząt był klasyczny dziś „Rój” Irwina Allena z 1978 roku (ze wspaniałą obsadą, m.in. Michael Caine, Richard Chamberlain, Henry Fonda, Olivia de Havilland, Richard Widmark, Katharine Ross). Śmiercionośne pszczoły terroryzują Stany Zjednoczone, niegroźna im jest nawet cała armia. Co więcej, w ramach „efektów specjalnych” do roli pszczół zatrudniono... pszczoły. Sceny z ludźmi oblepionymi owadami robiły więc kolosalne wrażenie. Nic dziwnego, że małe bzyczące insekty, które znajdują się w pobliżu wywołują raczej nasze mordercze instynkty i często nawet nie pomaga świadomość, że to producentki doskonałego miodu.

Aby widzów przestraszyć i wyciągnąć pieniądze z ich portfeli, kino sięgnęło już po niemal wszystkie gatunki zwierząt. O samych rekinach powstały setki filmów, z chyba najbardziej absurdalnych cyklem w dziejach, czyli „Rekinado”, gdzie trąby powietrzne zrzucają na ludzi porwane żarłoczne ryby. Aż do filmu „Meg” sprzed dwóch lat, w którym z Rowu Mariańskiego wypływa 20-metrowy rekin, który powinien był wyginąć miliony lat temu. Była też „Orka - wieloryb zabójca”, na ekranie mordowały nas krokodyle, anakondy, jadowite pająki, nietoperze (taaa...), mrówki, wilki, psy, piranie, szczury, ośmiornice, niedźwiedzie, dziki, ba - nawet czarne ślimaki (w filmie „Slugs”), by nie zapomnieć o dinozaurach, w końcu także zwierzętach. Czasem, by przerażenie wzmóc, zwierzęta rosły do niebotycznych rozmiarów na skutek, przeważnie, rozmaitych naukowych eksperymentów (były np. gigantyczne króliki). Wystarczy przypomnieć, że Godzilla był na początku jaszczurką, a King Kong to małpa... Boimy się całej fauny.

I w sumie dobrze jednak, że zwierzęta nie potrafią kręcić filmów o nas.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki