Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

6-8 lat w więzieniu trwale zmienia osobowość człowieka [WYWIAD]

Joanna Leszczyńska
Paweł Moczydłowski
Paweł Moczydłowski Bartłomiej Ryzy / Polskapresse
Z dr. Pawłem Moczydłowskim, socjologiem i kryminologiem, byłym szefem Centralnego Zarządu Zakładów Karnych, rozmawia Joanna Leszczyńska

66-letni mężczyzna, który odsiedział 25 lat za zabicie żony, po dwóch latach od opuszczenia zakładu karnego, zabił konkubinę. To dowód na fiasko resocjalizacji więziennej?
Nie sądzę, żeby ten człowiek był poddany resocjalizacji. Bo tak naprawdę w więzieniach nie ma resocjalizacji. Nie ma możliwości efektywnego wpływania na zmianę osobowości, czy eliminowania patologicznych zachowań osoby skazanej na karę pozbawienia wolności w przeludnionym więzieniu, a takie są polskie zakłady karne. Zagęszczenie wywołuje dwie podstawowe reakcje: depresję i agresję. W dodatku zagubiły się zdrowe proporcje ilości służby do ilości więźniów. Funkcjonariuszy jest za mało, by mogli kontrolować relacje między więźniami, patrzeć, czy postępują zgodnie z normami prawnymi i moralnymi. Ponieważ te dwa elementy zostają zdecydowanie zach-wiane, powstaje popkultura więzienna, czyli druga władza w więzieniu. Właściwie więzienia zamieniają się w swoje zaprzeczenie. Myśleliśmy, że tam będzie dura lex, sed lex, czyli twarde prawo, ale prawo, a tam nie ma ani dura, ani lex, tyle tylko, że tych ludzi tam trzymamy.

Ale przecież w więzieniu jest możliwość leczenia uzależnień: od alkoholu, czy od narkotyków...
To prawda, są różne programy terapeutyczne. Próbuje się w więzieniach wyskubać trochę więcej przestrzeni, żeby one były realne. Ale robi się to po partyzancku i w ekstremalnych warunkach. Nigdy nie żałuję słów krytycznych Służbie Więziennej, ale to, że te więzienia są i jakoś funkcjonują, jest zasługą niezłej kondycji moralnej Służby Więziennej. Nie zmienia to faktu, że resocjalizacja w więzieniu jest niezwykle ograniczona. Klawisze robią, co mogą w warunkach, które nam zafundowano, czyli za dużo więźniów, za mało funkcjonariuszy, za mało pieniędzy na zaprogramowanie pobytu więźnia w zakładach karnych. Kiedy byłem szefem Centralnego Zarządu Zakładów Karnych, wprowadziłem pokoje do widzeń intymnych, które regulowały napięcia popędu. Ale zaczął się krzyk, że się robi z więzień burdele. No to teraz wychodzi po iluś latach taki facet i jest bombą seksualną z opóźnionym zapłonem. Tylko czekać aż wybuchnie, a jeszcze towarzyszy temu przemoc, agresja, nienawiść do siebie i do otoczenia.

Mężczyzna, który zabił konkubinę, odsiedział cały wyrok, a to oznacza,że chyba nie bardzo chciał pracować nad sobą i korzystać z terapii...
Najwyraźniej nie miał zaufania Służby Więziennej, która wystąpiłaby bądź poparła wniosek jego adwokata o warunkowe zwolnienie. I musiał odwalić wyrok od deski do deski. Z terapii rzeczywiście nie chciał chyba skorzystać. A wiadomo, że proces resocjalizacji jest nieudany, jeżeli nie ma woli ze strony więźnia uczestniczenia w programach terapeutycznych. My nie mamy możliwości zmuszania do poddania się terapii, bo przy braku woli nie osiąga się pożądanych wyników.

Kim się staje człowiek po 25 latach więzienia?
Przyjmuje się,że po 6-8 latach powstają trwałe zmiany w osobowości. Raczej niekorzystne. Taki człowiek się przyzwyczaja do innego świata. Wejście w nowe życie, to jakby wyszedł pingwin na ulice Warszawy. Sprowadzę to do prostego,ale znaczącego przykładu. Jak każdy autonomiczny, samodzielny człowiek wykonuję wokół siebie mnóstwo czynności: gotuję, piorę, sprzątam etc. To nic nadzwyczajnego. Natomiast to, co się robi w więzieniach, zwłaszcza przeludnionych, to tylko zwiększa ubezwłasnowolnienie. Bo takiego człowieka oducza się nawet czyścić buty. On sobie nie zrobi jajecznicy, nie upierze, nie uprasuje. Tych wszystkich codziennych rzeczy po iluś latach on już na pewno nie umie. Taka izolacja, jeżeli nie jest wzbogacona pewnymi działaniami, dającymi możliwość uczenia się, pracy, aktywności, pobudzania ambicji więźnia w jakiejś dziedzinie (niechby sobie choć pisał wiersze), tylko niszczy człowieka. Te najprostsze, ludzkie rzeczy są najważniejsze w kryminale. Jak ludzie uważają, że to są bzdety, to niech się nie dziwią , że więzienia opuszczają ludzie niezresocjalizowani. Wiele zależy od człowieka, od zakładu karnego, ale można domniemywać, że im dłużej ktoś siedzi, tym mniej jest zdolny radzić sobie w rzeczywistości na zewnątrz. Zwłaszcza jak nie ma rodziny, która by mu pomogła. Ten mężczyzna, który ponownie zabił, być może naprawdę chciał sobie z kimś ułożyć życie. Ale jakiż on przeszedł trening współżycia międzyludzkiego i radzenia sobie z agresją przez 25 lat więzienia? To, co zrobił, jest odpowiedzią, na to pytanie.

Rozmawiała Joanna Leszczyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki