Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

75 lat temu zlikwidowano Litzmannstadt Ghetto. Najważniejsza była praca

Anna Gronczewska
archiwum Dziennika Łódzkiego
Zbliża się 75. rocznica Likwidacji Litzmannstadt Ghetto. Jak zwykle Łódź uczci pamięć jego więźniów. To także okazja, żeby przypomnieć jego tragiczną historię.

Po zajęciu Łodzi niemieckie władze miasta zaczęły myśleć o utworzeniu osobnej dzielnicy żydowskiej. Ostateczną decyzję podjęto w tej sprawie 8 lutego 1940 roku. Ogłoszono ją następnego dnia w lokalnej prasie w formie zarządzenia prezydenta policji Johanna Schäfera.

Na mocy tej decyzji wszyscy Żydzi mieli zostać przesiedleni do północnej części Łodzi. Mieszkający tam Polacy i Niemcy zostali przesiedleni. Skierowani do getta Żydzi mogli zabrać ze sobą jedną walizkę, w której mogły znaleźć się ubrania, bielizna i pamiątki rodzinne. Do getta byli przeprowadzani według specjalnie przygotowanego harmonogramu. W grupach, które nie mogły liczyć więcej niż 300 osób.

- W pierwszej kolejności wprowadzano do getta mieszkających najdalej Żydów, a więc głównie na Chojnach i Górnego Rynku - opowiadał nam Adam Sitarek z Centrum Badań Żydowskich Instytutu Historii Uniwersytetu Łódzkiego, autor pracy „Żydzi w Łodzi w czasie pierwszych tygodni drugiej wojny światowej”. - Później stopniowo dołączano mieszkańców innych części miasta. Ulicami Łodzi szły kolumny ludności dźwigającej swój dobytek. Na granicy getta kolumnę przejmowali urzędnicy Gminy Żydowskiej. Potem kierowano ich do Urzędu Mieszkaniowego, gdzie przydzielano mieszkania. Zwykle w takim mieszkaniu były puste cztery ściany.

Od końca lutego 1940 roku na ulicach Łodzi rozpoczęły się łapanki na Żydów, którzy jeszcze nie znaleźli się w getcie. 6 marca miał miejsce tzw. krwawy czwartek. Uzbrojone niemieckie bandy wpadały do mieszkań przy ul. Piotrkowskiej i nakazywały w ciągu pięciu minut opuścić lokal. Kto nie zdążył tego zabijano. W czasie „krwawego czwartku” życie straciło 127 Żydów.

Przesiedlenia do getta zakończono w połowie kwietnia 1940 r. Jego granice przebiegały wzdłuż ul. Majowej, Jeneralskiej, Modrej, Wrześniewskiej, Piwnej, Urzędniczej, Zgierskiej, Goplańskiej, Żurawiej, Okopowej, Czarnieckiego, Sukienniczej, Marysińskiej, Inflanckiej, wzdłuż murów cmentarza żydowskiego, Brackiej, Przemysłowej, Głowackiego, Brzezińskiej, Oblęgorskiej, Chłodnej, Smugowej, Nad Łódką, Stodolnianą, Podrzeczną i Drewnowską. Włączono do niego też tereny Marysina. Natomiast wyłączono z niego ul. Zgierską, Limanowskiego i Bałucki Rynek. Łódzkie getto liczyło ponad cztery kilometry kwadratowe. Cały teren otoczono zasiekami z drutu kolczastego, ustawiono posterunki niemieckiej policji porządkowej. Ostatecznie granice łódzkiego getta zamknięto 30 kwietnia 1940 roku. Uwięziono w nim 160 tys. 320 Żydów. 153 tysiące stanowili mieszkańcy Łodzi. Reszta łódzkich Żydów znalazła się na wschodnich rubieżach Polski. 50 tys. wylądowało w 1939 roku w Warszawie, a potem znalazło się w tamtejszym getcie. Do Łodzi przywieziono natomiast sześć tys. ludności żydowskiej z Kraju Warty, a więc głównie Pabianic, Wielunia, Zgierza, Zduńskiej Woli. Było tu też około trzech tys. Żydów z Włocławka i okolic, którzy trafili tu we wrześniu 1941 roku. Od października 1941 roku zaczęto przywozić 20 tys. Żydów z Europy Zachodniej, a więc z Czech, Austrii, Niemiec i Luksemburga. Była to w głównej mierze inteligencja, tamtejsza elita.

Praca dawała nadzieję

Życie codzienne w getcie zdominowały głód, ciężka praca, walka o każdy kawałek chleba i strach przed wywózką do obozu zagłady. Mimo, że życie było tu bardzo ciężkie, ludzie mieli też swoje zwykłe problemy, przeżywali miłości, rodziły się dzieci. Każdy chciał przeżyć. Litzmannstadt Ghetto było swoistym państwem w państwie. Miało własną walutę, sądy, sklepy, szpitale, fabryki, a nawet więzienie. Było siedem szpitali, które posiadały 1,5 tys. łóżek. Nieżyjący już Julian Baranowski, jeden z najlepszych znawców tematyki żydowskiej w Łodzi, podkreślał, że nie wolno zapominać o celu dla jakiego zostało stworzone getto.

- Miało przede wszystkim być elementem eksterminacji ludności żydowskiej - mówił Julian Baranowski. - Warunki życia były straszne. Na jedno mieszkanie przypadało 7-11 osób. Był niesamowity głód. Trwała ciągła walka o jedzenie.

Przydziały żywnościowe w getcie były zróżnicowane, choć nie było tak wielkich różnic jak w Warszawie. Tam elita bawiła się na dancingach, a na ulicach żydowskie dzieci umierały z głodu. Największe porcje otrzymywało żydowskie kierownictwo getta, a więc zaufani i znajomi przełożonego starszeństwa w Litzmannstadt Ghetto Chaima Rumkowskiego. Otrzymywali m.in. talony na kiełbasę, mięso i wino. Drugą kategorię stanowili ciężko i długo pracujący. Mogli liczyć na dodatkowe przydziały żywności. Ale, że zwykle przeznaczali je dla rodzin Rumkowski wymyślił, że w zakładach pracy będą dostawali dodatkową zupę, by nie nosili żywności dla dzieci. Najmniejsze racje żywnościowe dostawali ci, którzy nie pracowali, a więc głównie tzw. zasiłkowicze. Nie pracowali, bo nie mieli zawodu i nie potrafili znaleźć zatrudnienia.

- Kartki otrzymywało się nie tylko na żywność, ale też na przykład na opał - mówił Julian Baranowski. - System kartkowy był w getcie bardzo rozwinięty.

W pierwszym okresie w getcie działało około 400 tzw. kuchni gminnych, gdzie można było coś zjeść. Potem okazało się, że pracujący w nich kucharze zaczęli robić nieczyste interesy i je zamknięto. Zaczęto za to rozwijać system kuchni zakładowych. Działała na przykład kuchnia dla inteligencji. Żydzi dostawali do jedzenia zepsute mięso, nadgniłe warzywa. Był czas, że nie dostarczano wcale żywności. Profesor Abraham Cyngier, mieszkający po wojnie w Melbourne, opowiadał Julianowi Baranowskiemu, że kiedyś przez trzy tygodnie całe getto jadło tylko dynie, nazywane banią.

W getcie prowadzono kronikę. Z jej zapisów wynika, że dziennie przydziały żywności wynosiły 30 dag mięsa i 20 dag kiełbasy, 35,5 dag kartofli i 32 dag chleba na osobę. Szerokim echem odbiło się zmniejszenie racji chleba do 27 dag. Otrzymywano też 10 mililitrów octu, 20 oleju, 2 zapałki, 5 papierosów, pół konserwy. W kronice pojawiały się informacje o zmniejszaniu kołnierzyków i sukienek. 4 sierpnia 1941 roku, kronikarz zanotował: „Panie o wdzięcznym kulistym kształcie, którym żaden Marienbad czy Morszyn nie pomógł, mają obecnie smukłe dziewczęce figury. Straty na wadze 20-30 kg, nieraz i więcej, są częstsze. Niektóre niedomagania (żołądka, wątroby, zgagi itp.) zniknęły zupełnie. Niepokojącym natomiast jest, że u wielu ubytek przekroczył dopuszczalne granice i objawia się zanik umięśnienia. Nagminnym zjawiskiem było przetrzymywanie zwłok celem odebrania kart żywnościowych zmarłego”.

Najważniejszą rzeczą w getcie była praca. Dawała nie tylko kartki, pieniądze, ale przede wszystkim szanse na życie. Jako pierwsi zatrudnienie znaleźli krawcy. Trzeba było bowiem szyć dla niemieckiej armii mundury. Potem szewcy, bo należało wytwarzać buty dla żołnierzy. W 1940 roku, w getcie pracowało 7-10 tys. fachowców. W 1942 roku zatrudnionych było już 60 tys. Żydów. Rosła też liczba tzw. resortów, czyli gettowskich fabryk. W 1942 roku, było ich ponad 80, a w 1944 ich liczba przekroczyła 100. Pracowało wtedy w getcie 70 tys. ludzi. Oprócz resortów krawieckich, szewskim, były też stolarskiej, kuśnierskie, cholewkarskie i dwa metalowe.

Siedziba Centralnego Biura Resortów Pracy mieściła się na Rynku Bałuckim. Na jego czele stał Aron Jakubowicz, wychowanek Rumkowskiego z sierocińca na Helenówku. Chaim Rumkowski, przełożony Starszeństwa Żydów w Litzmannstadt Getto to postać, która do dziś budzi kontrowersje. Na polecenie Niemców zaczął organizować życie w getcie. Wychodził z założenia, że tylko praca może uratować życie uwiezionym tam Żydom. Sojusznika znalazł w Hansie Biebowie, kupcu z Bremy, szefie cywilnej administracji niemieckiej w getcie. Tych, którzy nie nadawali się do pracy, Niemcy likwidowali. Rumkowski na to się godził. Litzmannstadt Ghetto przetrwało najdłużej ze wszystkich gett założonych na terenie Polski. Ocalało tu też najwięcej ludzi. Zwolennicy Rumkow-skiego twierdzą, że z ponad 200 tys. więzionych tu ludzi ocalało około 15- 20 tys. osób Przeciwnicy Rumkowskiego mówią o 5 tys. Należy jednak przyjąć, że ocalało około 10 tys. ludzi.

Przez pierwsze półtora roku istnienia getta nie było masowych wywózek do obozu zagłady. To cały czas dawało nadzieję, chociaż zgiąć można było każdego dnia. Więźniów getta wywożono jedynie do obozów pracy znajdujących się poza gettem. Na przykład do budowania węzła kolejowego Olechów, autostrady Poznań-Frankfurt, do obozów w Wielkopolsce i na Pomorzu. Ta praca mogła się skończyć śmiercią, ale nie musiała.

Najpierw wywożono chorych

Pod koniec września 1941 roku, wydano decyzję o likwidacji ludności żydowskiej w Kraju Warty. Wtedy też rozpoczęto budowę obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. Zakończono ją 8 grudnia 1941 roku. Najpierw kierowano tam Żydów mieszkających najbliżej, a więc z Koła, Dąbia nad Nerem. Następnie do Chełmna przewieziono Cyganów z Litzmann-stadt Ghetto. Przyjechali do getta razem z Żydami z Europy Zachodniej. Było to ponad pięć tys. Cyganów zamieszkujących wcześniej pogranicze austriacko-węgierskie. Umieszczono ich w getcie w specjalnym obozie cygańskim, który utworzono w rejonie obecnych ul. Wojska Polskiego, ul. Głowackiego, Westerplatte, starej Sikawy. W obozie tym wybuchła epidemia tyfusu, więc Cyganie zostali w pierwszym rzędzie zlikwidowani w Chełmie nad Nerem. Działo się to między 4 a 12 stycznia 1942 roku. Cztery dni później, 16 stycznia 1942 roku, rozpoczęła się likwidacja ludności żydowskiej Liztmann-stadt Ghetto. Do transportów, które jechały do Chełmna kierowano tych ludzi, którzy nie pracowali. Według Niemców byli tzw. elementem zbędnym. Tak więc w pierwszej kolejności wysyłano tzw. zasiłkowiczów, osoby niepracujące i takie, które często chorowały. Te wywózki trwały do kwietnia 1942 roku. W tym czasie do Chełmna wywieziono około 45 tys. Żydów. Od 4 kwietnia do 15 maja życie straciło tam też 10 tys. Żydów z Europy Zachodniej. Ostatnim etapem pierwszej części likwidacji Liztmann-stadt Ghetto była tzw. Wielka Szpera. Wymierzona była przeciw dzieciom do 10 lat i starcom powyżej 65 roku życia. Był to wrzesień 1942 roku. Akcję tę poprzedziła likwidacja chorych znajdujących się w szpitalach. Tak życie straciło 1,6 tys. chorych. Wszystko odbywało się w strasznych warunkach. Chore dzieci były wyrzucane z okien szpitali na rolwagi. Do jesieni 1942 roku wymordowano 72 tys. 745 więźniów getta. Wywózka z września 1942 roku, zakończyła proces przekształcaniem getta w jeden olbrzymi obóz pracy. Pozostała niesamowicie rozwinięta żydowska administracja licząca 14 tys. urzędników, policjantów, listonoszy i tramwajarzy. Reszta więźniów getta musiała pracować w zakładach. Później na prawie dwa lata wstrzymano wywózki do obozów zagłady. Ale wywożono więźniów do obozów pracy. Na przykład w marcu 1944 roku, wywieziono 1,5 tys. osób do zakładów zbrojeniowych w Częstochowie.

Rozkaz wydał Himmler

Decyzja o ostatecznej likwidacji Litzmannstadt Ghetto zapadła w maju 1944 roku. Odpowiedni rozkaz wydał Heinrich Himmler. W czerwcu przystąpiono do wykonania tego rozkazu. Ruszyły transporty do Chełmna nad Nerem. Od 23 czerwca do 15 lipca wywieziono ponad 7 tys. 170 osób. Potem zaprzestano wywózek.

- Ścierały się opinie o to co zrobić z gettem, które zaopatrywało dwie dywizje armii niemieckiej - wyjaśniał nam przed laty Julian Baranowski. - Albert Speer, odpowiedzialny za gospodarkę wojenną Rzeszy, minister amunicji i uzbrojenia, spowodował że deportacje wstrzymano. Wybuch Powstania Warszawskiego sprawił, że transporty znów ruszyły i powrócono do ostatecznej likwidacji getta.

1 sierpnia Chain Rumkowski został poinformowany o wznowieniu „ewakuacji w głąb III Rzeszy”. Na nic zdały się apele Rumkowskiego i władz niemieckich, by ludzie zgłaszali się dobrowolnie do transportów. Zgłosiło się tylko kilkadziesiąt osób. Rozpoczęły się łapanki, blokady ulic. Ta akcja trwała 20 dni. Tyle, że od sierpnia wagony z ludźmi ze stacji Radegast nie jechały już do Chełmna nad Nerem, lecz w kierunku Auschwitz-Birkenau.

Transporty z 1944 roku Niemcy tłumaczyli tym, że muszą ewakuować getto. Mówili, że wywożą wszystkich do Niemiec, gdzie mają pomagać przy usuwaniu zniszczeń wojennych. Jednocześnie przekonywali, że te wywózki mają uchronić ich przed bombardowaniami, które lada chwila miały rozpocząć w Łodzi. Ostatni transport do Auschwitz wyruszył ze stacji Radegast 29 sierpnia 1944 roku. Dzień wcześniej do towarowego wagonu wsiadł Chaim Rumkowski ze swoją żoną Reginą, bratem Józefem i bratową Heleną. Getto, które jeszcze w lipcu 1944 roku, liczyło 72 tys. ludzi przestało istnieć.

W getcie pozostało 840-osobowe komando, które miało się zająć jego porządkowaniem. Włączono do niego później 20-30 osób, które się ukrywały. Hans Biebow pozostawił też w getcie grupę około 600 Żydów. Byli wśród nich Aron Jakubowicz, szef resortu pracy i Marek Kligier, stojący na czele sonderkomanda z rodzinami, inżynierowie, lekarze, pracownicy zarządu getta na Rynku Bałuckim. Zostali oni osobiście wybrani przez Biebowa. Wysłano ich do obozów pracy Königs Wusterhausen koło Berlina i fabryk Drezna. Większość z nich przeżyła wojnę. Ci, którzy zostali w Łodzi mieli porządkować getto. Między innymi segregować maszyny i inne przedmioty, które nadawały się do wywiezienia z getta. Składowano je w kościele mariawickim przy ul. Franciszkańskiej. 1 września teren getta został sprzedany biuru wysiedleń SS. Jednocześnie z materiałów zachowanych w miejskim archiwum wynika, że w 1941 roku, sporządzono plan zagospodarowania getta po jego likwidacji. Miała w tym miejscu powstać nowoczesna dzielnica.

Gdy zaczęła się zbliżać ofensywa wojsk radzieckich Niemcy na cmentarzu przy ul. Brackiej wykopali kilka wielkich dołów, gdzie mieli pochować Żydów, którzy znajdowali się na terenie likwidowanego getta. 18 stycznia 1945 roku, podjechały ciężarówki, które miały zabrać ludzi na cmentarz i tam ich zabić. Jednak Żydom udało się uciec. Następnego dnia do Łodzi weszli Rosjanie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki