Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

7-letni Kubuś ma guza, który zadziwił lekarzy. Aleksandrów Łódzki zebrał dla niego ćwierć miliona złotych

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Wideo
od 16 lat
Mieszkańcy niewielkiego Aleksandrowa Łódzkiego zebrali ćwierć miliona złotych na leczenie 7-letniego Kuby. Chłopiec ma w głowie guz, jakiego lekarze w Ameryce jeszcze nie widzieli.

Problemy 7-letniego dziś Kubusia Jankowskiego z Łodzi zaczęły się w czerwcu zeszłego roku. Rodzina wybrała się zrobić zdjęcie paszportowe. Ale mimo próśb fotografa chłopiec nie był w stanie spojrzeć prosto w obiektyw. Lekarze stwierdzili zeza. Zalecili ćwiczenia wzroku i kontrolę za dwa, trzy lata.

Ale rodzice szybko zauważyli inne objawy. - Wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Kuba zaczął tracić umiejętności, wchodził po schodach jak małe dziecko, dostawiając jedną nóżkę do drugiej, nie był już w stanie jeździć na rowerku - wylicza Dorian Jankowski, tata chłopca.

Zaczęli chodzić po specjalistach, ale nikt nie postawił diagnozy. Zlecono rezonans magnetyczny, ale jego termin wyznaczony został na grudzień tego roku.

W końcu w desperacji udali się na szpitalny oddział ratunkowy. - Skłamaliśmy, że Kuba stracił przytomność - przyznaje Dorian Jankowski.

Tam badanie tomograficzne nie wykazało zmian. Dopiero w styczniu, podczas kolejnej wizyty na SOR-ze zdiagnozowano w głowie guza. Miał już wielkość mandarynki.

Wydawało się że to typowy glejak , zwany też guzem DIPG-bardzo złośliwy i błyskawicznie postępujący nowotwór, dla dzieci praktycznie śmiertelny.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

Kubuś leczony był radiologicznie w szpitalu w Warszawie. Po tym leczeniu guz się nieco zmniejszył. Ale to wyczerpało możliwości.
Rodzice chcieli zebrać pół miliona dolarów na ekperymentalne leczenie glejaka w USA. Jednak Kuba mimo zdiagnozowanego agresywnego nowotworu nie czuł się gorzej. To sprawiło, że lekarka w Zurrichu, z którą konsultowali leczenie, przyjrzała się bliżej.

- Coś jej nie pasowało, że choroba postępuje tak wolno - mówi Dominika Jankowska, mama Kuby. Lekarka wysłała próbki do laboratorium w USA. Tam okazało się, że w guzie Kubusia nie ma mutacji typowej dla glejaka, lecz mniej złośliwą, za to typową dla innych nowotworów m.in. białaczki. Guza mózgu tego typu żaden lekarz nie widział. I nie ma opisanej metody leczenia.

Ale nowa diagnoza to także światełko w tunelu. Gdyby guz był standardowy, Kubuś mógłby już nie żyć. Tymczasem może się bawić, a nawet przepłynąć kilkanaście metrów w basenie. Od września jest zapisany do szkoły w Łodzi.

Rodzice Kuby mają nadzieję, że lekarze ze Szwajcarii i USA wspólnie rozwiążą zagadkę nietypowego guza i wspólnie znajdą sposób na wyleczenie.

- Teraz nie wiemy ile to będzie kosztowało. Ale na pewno dużo. Zwykłe badanie rezonansem magnetycznym w Szwajcarii kosztuje 30 tys. zł - mówi Dorian Jankowski.

Na leczenie chcą wykorzystać środki z dotychczasowej zbiórki. Włączyło się w nią wiele osób. Od marca w zbiórkę prowadził urząd miasta i gminy w Aleksandrowie Łódzkim. Z tego miasta pochodzi tata Kuby.

- Wszystkie biletowane wydarzenia w Aleksandrowie Łódzkim były podporządkowane tej zbiórce. Nic nie trafiało do organizatorów, tylko na zbiórkę - mówi Małgorzata Grabarczyk, wiceprezes Aleksandrowskiego Forum Społecznego, organizatora zbiórki.

Na rzecz Kuby odbył się też mecz gwiazd ŁKS- u z myśliwymi. Podczas meczu i w Aleksandrowie zebrano 233 tys. zł. Wczoraj rodzice dostali czek.

Jednak nadal prowadzona jest zbiórka na portalach siepomaga.pl i zrzutka.pl.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki