MKTG SR - pasek na kartach artykułów

80 lat temu zlikwidowano Litzmannstadt Ghetto. Jak przebiegało w nim życie?

Anna Gronczewska
Życie w getcie przebiegało w cieniu śmierci
Życie w getcie przebiegało w cieniu śmierci Muzeum Tradycji Niepodległościowych/archiwum DŁ
80 lat temu zlikwidowano Litzmnnstadt Ghetto. Łódź nie zapomina o tak ważnej rocznicy i o ludziach, którzy zginęli w jego murach lub zostali wywiezieni do obozów śmierci.

Granice getta

Jeszcze na początku września 1939 roku w Łodzi mieszkało 250 tysięcy ludności żydowskiej. Było to drugie po Warszawie tak duże skupisko w Polsce. Ostateczną decyzję w sprawie utworzenia „dzielnicy mieszkaniowej” dla Żydów w Łodzi podjęto 8 lutego 1940 roku. Ogłoszono ją następnego dnia w miejscowej prasie w formie zarządzenia prezydenta policji Johanna Schäfera .Na mocy tej decyzji wszyscy Żydzi mieli zostać przesiedleni do północnej części Łodzi. Mieszkający tam Polacy i Niemcy zostali stamtąd przesiedleni. Umieszczani w getcie Żydzi mogli zabrać ze sobą jedną walizkę, w której mogły znaleźć się ubrania, bielizna i pamiątki rodzinne. Do getta byli przeprowadzani według specjalnie przygotowanego harmonogramu, w grupach które nie mogły liczyć nie więcej niż trzysta osób. Formalnie decyzję o utworzeniu Litzmannstadt Ghetto podjęto 8 lutego 1940 roku. Od końca tego miesiąca na ulicach Łodzi rozpoczęły się łapanki na Żydów, którzy jeszcze nie znaleźli się w getcie. 6 marca miał miejsce tzw. krwawy czwartek. Uzbrojone niemieckie bandy wpadały do mieszkań przy ul. Piotrkowskiej i nakazywały w ciągu pięciu minut opuścić lokal. Kto nie zdążył, to tego zabijano. W czasie „krwawego czwartku” życie straciło 127 Żydów. Przesiedlenia do getta zakończono w połowie kwietnia 1940 roku. Jego granice przebiegały wzdłuż ul. Majowej, Jeneralskiej, Modrej, Wrześniewskiej, Piwnej, Urzędniczej, Zgierskiej, Goplańskiej, Żurawiej, Okopowej, Czarnieckiego, Sukienniczej, Marysińskiej, Inflanckiej, wzdłuż murów cmentarza żydowskiego, Brackiej, Przemysłowej, Głowackiego, Brzezińskiej, Oblęgorskiej, Chłodnej, Smugowej, Nad Łódką, Stodolnianą, Podrzeczną i Drewnowską. Włączono do niego też tereny Marysina. Natomiast wyłączono z niego ul. Zgierską, Limanowskiego i Bałucki Rynek. Łódzkie getto liczyło 4,13 kilometra kwadratowego. Cały teren otoczono zasiekami z drutu kolczastego, ustawiono posterunki niemieckiej policji porządkowej. Ostatecznie granice łódzkiego getta zamknięto 30 kwietnia 1940 roku. Uwięziono w nim 160 320 Żydów. 153.00 tysiące stanowili mieszkańcy Łodzi. Ale nie tylko. Przywieziono tu też Żydów z Europy.

Państwo w państwie

Litztmannstadt Ghetto było swoistym państwem w państwie. Miało własną walutę, sądy, sklepy, szpitale, fabryki, a nawet więzienie. Nie wolno jednak zapominać, że getto powstało po to, by eksterminować ludność żydowską. Warunki życia były straszne. Na jedno mieszkanie przypadało 7 - 11 osób. Był niesamowity głód. Toczyła się ciągła walka o jedzenie. W jednym z pism Hans Biebow, szef niemieckiej administracji w getcie zadał pytanie szefowi rejencji łódzkiej czy ludność getta ma otrzymywać takie same porcje jak więźniowie. Odpowiedziano mu, że mają być niższe...To wszystko powodowało, że wycieńczeni, głodni ludzie łatwo zapadali na różne choroby i masowo umierali. Oblicza się, że jedna czwarta z 200 tysięcznej społeczności getta umarła z powodu chorób i głodu.

Przydziały żywnościowe w getcie były zróżnicowane, choć nie było tak wielkich różnic jak w Warszawie. Tam elita bawiła się na dancingach, a na ulicach żydowskie dzieci umierały z głodu..Największe porcje otrzymywało żydowskie kierownictwo getta, a więc zaufani i znajomi przełożonego starszeństwa w Litzmanstadt Ghetto Chaima Rumkowskiego. Otrzymywali m.in talony na kiełbasę, mięso, wino. Drugą kategorię stanowili ciężko i długo pracujący. Mogli liczyć na dodatkowe przydziały żywności. Ale, że zwykle przeznaczali je dla rodzin Rumkowski wymyślił, że w zakładach pracy będą dostawali dodatkową zupę, by nie nosili żywności dla dzieci. Najmniejsze racje żywnościowe dostawali ci, którzy nie pracowali, a więc głównie tzw. zasiłkowicze. Nie pracowali, bo nie mieli zawodu, nie potrafili znaleźć sobie zatrudnienia. Kartki otrzymywało się nie tylko na żywność, ale też na przykład na opał.

Kuchnia Heleny

W pierwszym okresie w getcie działało około 400 tzw. kuchni gminnych, gdzie można było się dożywić. Potem okazało się, że pracujący w nich kucharze zaczęli robić nieczyste interesy i je zamknięto. Zaczęto za to rozwijać system kuchni zakładowych. Działała na przykład kuchnia dla inteligencji. Opiekowała się nią szwagierka Chaima Rumkowskiego, Helena. Nazywano ją księżną Heleną..Stołowali się w tej kuchni lekarze, nauczyciele, pisarze, malarze. Mogli liczyć na lepsze jedzenie. Sprowadzaniem żywności zajmował się niemiecki oddział kierowany przez Heinricha Schwinda. Rumkowski składał mu zamówienie, a on je realizował. Nie wolno zapomnieć, że więźniowie getta otrzymywali do jedzenia zepsute mięso, nadgniłe warzywa. Był czas, że nie dostarczano wcale żywności. Kiedyś przez trzy tygodnie całe getto jadło tylko dynie, nazywane banią.

W zachowanej Kronice Getta możemy przeczytać, że przydziały żywności wynosiła 30 dkg mięsa i 20 dkg kiełbasy, 35,5 dkg kartofli i 32 dkg chleba na osobę. Szerokim echem odbiło się zmniejszenie racji chleba do 27 dkg...Otrzymywano też 10 mililitrów octu, 20 oleju, 2 zapałki, 5 papierosów, pół konserwy. W kronice pojawiały się informacje zmniejszaniu kołnierzyków i sukienek.

- Panie o wdzięcznym kulistym kształcie, którym żaden Marienbad czy Morszyn nie pomógł, mają obecnie smukłe dziewczęce figury – zanotował tak 4 sierpnia 1941 roku kronikarz. - Straty na wadze 20, 30 kg, nieraz i więcej, są częstsze. Niektóre niedomagania (żołądka, wątroby, zgagi itp.) zniknęły zupełnie. Niepokojącym natomiast jest, że u wielu ubytek przekroczył dopuszczalne granice i objawia się zanik umięśnienia....

W Kronice Getta napisano, że któregoś dnia prezes Rumkowski zauważył pewną kobietę. Myślał, że jest w ciąży. Zapytał o jej stan.

- Ósmy miesiąc – odpowiedziała, bo myślała, że prezes pyta ja ile już pracuje.

Prezes zdenerwował się, że kobiecie w tak zaawansowanej ciąży każe się pracować. Zarządził dla niej urlop i talon. Kobieta miała wyjątkowe szczęście, bo nie była w ciąży. Duży brzuch był powodem jedzenia gettowych zup.

- Za stolarnią przy Zimmerstrasse jeszcze przed kilkoma miesiącami były doły ze śmieciami – zapisano z kolei w Kronice z 22 kwietnia 1944 roku. - Wrzucano tam wszystkie odpadki z okolicy, a ponieważ smród zatruwał całą okolicę, Prezes zarządził, by wykorzystać do zasypywania znajdujące się w pobliżu hałdy piasku. […] Teraz panuje tam jednak przedziwny ruch. Ledwo zbliżyć się do tego terenu [….] smród i pestycydy wdzierają się do nosa, aż dech odbiera. Tak cuchnąć może tylko naprawdę opuszczone przez Boga getto. Skąd nagle pochodzi ten okropny smród? Gromada chłopców uzbrojona w szpadle i kilofy, […] worki grzebie tam w ziemi. Niczym krety wkopują się tam, jak żołnierze szukający ukrycia, kopią w piasku aż dotrą do śmieci i wyciągają coś z tego paskudztwa. Przerażony pytam jednego z chłopców:

Nie zgłaszali śmierci

Częstym zjawiskiem było przetrzymywanie zwłok zmarłych, by jak najdłużej otrzymywać przysługujące im karty żywnościowe.

- Warto zauważyć, iż w szeregu wypadków stwierdzo­no, że rodziny -w ciągu kilku czasem dni nie dopełniały-for­mal­ności [pogrzebowych], a to ce­lem wykorzystania kart żywnościowych, przetrzymując zwłoki w miesz­kaniu – pisano w Kronice z 15 stycznia 1941 roku.- Znamienny objaw dla charakterystyki obecnych sto­sunków

Mnóstwo listów kierowano do Chaima Rumkowskiego. Proszono go o dodatkowe porcje żywności. Jeden z takich listów napisała do niego Mirla Dancygier. Prosiła go, by dał jej szanse dożyć 100 lat. Twierdziła, że ma 97 lat i jako najstar­sza osoba w getcie liczy, iż prezes w trybie doraźnym zarządzi przydział do­datkowej dla niej żywności „w imieniu humanitarności i litości nad starusz­ką”. Potem okazało się, że kobieta dodała sobie 18 lat.

Praca dawała życie

Warunki panujące w getcie zmuszały do łamania zasad koszerności. Rumkowski wystąpił nawet oficjalnie do Rabinatu z prośbą o zwolnienie z koszerności. W Kronice Getta można znaleźć małą notatkę z której wynika, że kilkuletnie chłopiec zgłosił się na policję i złożył doniesienie przeciw rodzicom, bo nie wydają przypadającej mu racji chlebowej. Zażądał przeprowadzenia dochodzenia i ukarania winnych. Za chleb kobiety prostytuowały się, a mężczyźni stawali się szpiclami...

Jednak najważniejszą rzeczą w getcie była praca. Dawała nie tylko kartki, pieniądze, ale przede wszystkim szanse na życie. Jako pierwsi zatrudnienie znaleźli krawcy. Trzeba było bowiem szyć dla niemieckiej armii mundury. Potem szewcy, bo należało wytwarzać buty dla żołnierzy. W 1940 w getcie pracowało 7-10 tysięcy fachowców. W 1942 zatrudnionych było już 60 tysięcy Żydów! Rosła też liczba tzw. resortów, czyli gattowskich fabryk. W 1942 było ich ponad 80, a w 1944 roku ich liczba przekroczyła 100. Pracowało wtedy w getcie 70 tysięcy ludzi! Oprócz resortów krawieckich, szewskich, były też stolarskie, kuśnierskie, cholewkarskie, dwa metalowe.

Siedziba Centralnego Biura Resortów Pracy mieściła się Rynku Bałuckim. Na jego czele stał Aron Jakubowicz, wychowanek Rumkowskiego z sierocińca na Helenówku. Jakubowicza wspomina się dobrze. Wiele osób dzięki niemu przeżyło. Wyciągał z transportów dzieci, znajomych. Natomiast na czele jednego z najważniejszych resortów, krawieckiego stał Dawid Warszawski. Bliski znajomy Rumkowskiego jeszcze z czasów przedwojennych.

Na przykład gdy trwała bitwa pod Stalingradem, a więc od 1942 roku, w resorcie obuwniczy powstał tzw. oddział słomiany. Produkował ze słomy kalosze dla żołnierzy walczących na froncie wschodnim. Przy ich produkcji zatrudnionych było 7 tysięcy ludzi. Głównie młodych dziewczyn. Plotły sznury z których robiono kalosze. Resort metalowy nie produkował amunicji, ale koła do armat, moździerzy, potem skrzynie do amunicji.

Żydowscy robotnicy nie mieli norm, ale godziny pracy. Najpierw pracowali na dwie zmiany, po dwanaście godzin. Jednak uznano, że osłabione organizmy nie będą wystarczająco wydajne, więc dzień pracy skrócono do ośmiu godzin.

"Chaimi", czyli "Rumki"

Od 11 marca 1941 roku getto miało własną walutę. Były tzw. kwity markowe. Jednak wszyscy nazywali je „rumkami” lub „chaimkami”, od imienia lub nazwiska Rumkowskiego.

Rumkowski powołał bank emisyjny, który znajdował się przy ul. Ciesielskiej. Więźniowie getta mieli w nim wymieniać żydowskie marki, dewizy oraz precjoza na „chaimki” i„rumki”. Jednocześnie specjalne sonderkomndo policji żydowskiej na czele którego stał najpierw Dawid Getler, a od 1943 roku Marek Kliger, zajmowało się śledzeniem i wykrywaniem tzw. ukrytego mienia żydowskiego. Jeśli kogoś złapano, to czekał go przepadek mienia, sąd i więzienie.

W getcie znajdował sąd powszechny, sąd specjalny, dla dzieci i młodzieży. Centralne więzienie mieściło się przy ul. Czarneckiego 14. Był też oddział policji dochodzeniowej.

Litzmanstadt Ghetto w przeciwieństwie do warszawskiego było hermetycznie zamknięte. Ale nie brakowało kontaktów handlowych między Polakami i Żydami. W zamian za dewizy, kosztowności Polacy przerzucali jedzenie, lekarstwa. Trzech czy czterech Polaków złapano na terenie getta. Przedarli się na jego teren od strony cmentarza żydowskiego.

Nie chcieli tak żyć

Trudne warunki życia sprawiały, że wielu więźniów getta decydowało się na odebranie sobie życia. Od 12 stycznia 1941 roku do końca lipca 1944 roku Kronika wspomina o 277 aktach samobójczych, z czego 145 przypadło na pierwsze dwa lata. Najczęściej decydowano się na skok z mostu, który był zawieszony nad ul. Zgierską, między ul. Lutomierską a Placem Kościelny. 3 września 1941 roku o godzinie 7.00 na taki skok zdecydował się 35-letni Efroim Regenbeum. Natomiast kierownik wydziału informacji Salomon Małkes, jeden z najstarszych urzędników w getcie, popełnił samobójstwo wyskakując z trzeciego piętra. To samobójstwo wywołało w getcie wielkie wrażenie.

Ale getto to nie tylko śmierć. Rodziły się dzieci, ludzie brali śluby. Po wywiezieniu większości rabinów udzielał ich sam Rumkowski.

- W dniu wczorajszym odbył się w sali dawnego Kolegium Rabinackiego, przy Pl. Kościelnym 4, pierwszy ślub siedmiu par, według nowego rytuału – czytamy w Kronice Getta. - O godzinie 18-ej, w doskonale oświetlonej Sali, zasiadł przy zielonym stole pan prezes i polecił wezwać z drugiego pokoju młode pary i sprowadzonych przez nie świadków. Obecność osób obcych została z góry wykluczona i wstęp mieli tylko zainteresowani, za okazaniem odnośnego zaproszenia. Do zebranych przemówił pan prezes w krótkich słowach, tłumacząc im wytworzoną sytuację.

Jednak życie toczyło się w cieniu wiszącej nad wszystkimi zagłady, która zbliżała się wielkimi krokami...

Wielka Szpera

Jednymi z najbardziej tragicznych wydarzeń w historii Litzmannstadt Ghetto była Wielka Szpera.

Od 5 do 12 września 1942 roku do Chełmna wywieziono 16,5 tysiąca dzieci i starców. Z dziewcząt i chłopców urodzonych na terenie getta uratowano tylko syna Borucha Praszkiera, szefa wydziału d/s poruczeń, zaprzyjaźnionego z Rumkowskim. Rumkowski akceptował listy osób przeznaczonych do wywozu do obozu w Chełmnie. Powołał też tzw. komisję wysiedleń. Przewodniczącym był Stanisław Jacobson, prezydent sądu. Policja przyprowadzała wytypowane osoby do punktów zbiorczych, głównie do centralnego więzienia przy ul. Czarneckiego. Stamtąd byli odprowadzania na stacje Radegast. Do jesieni 1942 roku wymordowano 72745 więźniów Litzmannstadt Ghetto. Wywózka z września 1942 roku zakończyła proces przekształcanie getta w jeden olbrzymi obóz pracy.

Zadecydował Himmler

Decyzja o ostatecznej likwidacji Litzmannstadt Ghetto zapadła w maju 1944 roku. Wtedy odpowiedni rozkaz wydał Heinrich Himmler. W czerwcu przystąpiono do realizacji tego rozkazu. Ruszyły transporty do Chełmna nad Nerem. Od 23 czerwca do 15 lipca wywieziono ponad 7170 osób. Potem zaprzestano wywózek. Ale tylko do 1 sierpnia. Wówczas je wznowiono. Chain Rumkowski został poinformowany o wznowieniu „ewakuacji w głąb III Rzeszy”...Na nic zdały się apele jego i władz niemieckich, by ludzie zgłaszali się dobrowolnie do transportów. Zgłosiło się tylko kilkadziesiąt osób. Rozpoczęły się łapanki, blokady ulic. Ta akcja trwała dwadzieścia dni. Tyle, że od sierpnia wagony z ludźmi ze stacji Radegast nie jechały już do Chełmna nad Nerem, ale udawały się w kierunku Auschwitz – Birkenau. Rumkowski podzielił los wielu więźniów Litzmannstadt Ghetto. 29 sierpnia 1944 roku Rumkowski z żoną Reginą, bratem Józefem i bratową Heleną ostatnim tramwajem pojechał na stację Radegast. Podobno Biebow proponował, został w getcie z żoną. Nie chciał pozostawić brata i bratową. Rumkowski nie przyjął więc tej propozycji. Jak pisze w swoim pamiętnikach z getta Jakub Poznański przed wejściem do wagonu Biebow miał na pożegnanie pocałować Rumkowskiego.

Z okazji 80 rocznicy getta na Cmentarzu Żydowskim będzie można oglądać wystawę zdjęć obrazujących życie w Litzmannstadt Gheto autorstwa Henryka Rossa. Pochodzą z kolekcji Museum of Fine Arts Boston i Toronto’s Art Gallery of Ontario. Zostanie otwarta w czwartek 29 sierpnia. O godzinie 11.00 rozpoczną się uroczystości religijne na Cmentarzu Żydowskim, a godzinę później na stacji Radegast. Po tej uroczystości około 12.30 ruszy Marsz Pamięci. Prowadzić będzie przez Pomnik Martyrologii Dzieci, Pomnik Polaków Ratujących Żydów w Parku Ocalałych oraz Kuźnię Romów, a zakończy się przy Pomniku Dekalogu w Łodzi. Natomiast o godzinie 19.00 rozpocznie się koncert w łódzkim Teatrze Wielkim. W programiei znajdą się m.in. pieśni z łódzkiego getta zaaranżowane specjalnie na potrzeby koncertu na kilka chórów i orkiestrę. Andrzej Seweryn i Milena Lisiecka odczytają fragmenty pamiętników z Getta oraz fragmenty powieści Chavy Rosenfarb „Drzewo życia”. Kantor Benjamin Muller odśpiewa m.in. Av Horachamim Samuela Malawsky’ego z udziałem chóru męskiego,

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polska nie jest gotowa na system kaucyjny?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki