Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

85 lat chłopaka z łódzkich Bałut, czyli urodziny Hansa Klossa

Anna Gronczewska
Stanisław Mikulski debiutował w 1950 roku rolą junaka Franka Mazura w filmie "Pierwszy start". Potem oglądaliśmy go w "Godzinach nadziei". Następnie zagrał m.in. porucznika "Smutnego" w "Kanale" Andrzeja Wajdy. Wystąpił też w "Cieniu".A w 1958 roku zagrał jedną z głównych ról, policjanta Piotra w komedii Tadeusza Chmielewskiego "Ewa chce spać". Jego partnerką była piękna Barbara  Kwiatkowska. Potem oglądaliśmy go w kilkudziesięciu różnych filmach i serialach, ze "Stawką większą niż życie". Wiele osób pewnie pamięta, że zagrał pana Tomasza, historyka sztuki i detektywa w ekranizacji "Pana Samochodzika i templariuszy". Grał też w serialach dla dzieci: "Tylko Kaśka" czy "Dziewczyna i chłopak, czyli heca na czterdzieści fajerek". Zagrał też samego siebie w serialu "Dom" oraz "007 zgłoś się". Ostatnio oglądaliśmy go między innymi w "Złotopolskich", "Na dobre i na złe" oraz dalszym ciągu przygód Klossa w "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć".
Stanisław Mikulski debiutował w 1950 roku rolą junaka Franka Mazura w filmie "Pierwszy start". Potem oglądaliśmy go w "Godzinach nadziei". Następnie zagrał m.in. porucznika "Smutnego" w "Kanale" Andrzeja Wajdy. Wystąpił też w "Cieniu".A w 1958 roku zagrał jedną z głównych ról, policjanta Piotra w komedii Tadeusza Chmielewskiego "Ewa chce spać". Jego partnerką była piękna Barbara Kwiatkowska. Potem oglądaliśmy go w kilkudziesięciu różnych filmach i serialach, ze "Stawką większą niż życie". Wiele osób pewnie pamięta, że zagrał pana Tomasza, historyka sztuki i detektywa w ekranizacji "Pana Samochodzika i templariuszy". Grał też w serialach dla dzieci: "Tylko Kaśka" czy "Dziewczyna i chłopak, czyli heca na czterdzieści fajerek". Zagrał też samego siebie w serialu "Dom" oraz "007 zgłoś się". Ostatnio oglądaliśmy go między innymi w "Złotopolskich", "Na dobre i na złe" oraz dalszym ciągu przygód Klossa w "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć". Małgorzata Genca/polskapresse
Aż nie chce się wierzyć, ale w czwartek Stanisław Mikulski skończył 85 lat! To jeden z najpopularniejszych polskich aktorów. Wszyscy pamiętają go z roli Hansa Klossa w serialu "Stawka większa niż życia". Wcielając się w postać agenta J-23, chłopak z łódzkich Bałut przeszedł do historii polskiego kina.

- Jak wyjechałem w 1950 roku z Łodzi, to praktycznie już do tego miasta nie wróciłem - wspomina Stanisław Mikulski. - Oczywiście, dalej mieszkali w Łodzi moi rodzice, więc byłem u nich częstym gościem. Jednak mimo upływu tylu lat, sentyment do tego miasta pozostaje. Choć Łódź nie była nigdy reprezentacyjna. Nie była miastem marzeń wielu ludzi. Była to robotnicza Łódź, z zakładami Poznańskiego, przy których stały domy z czerwonej cegły. Nie było więc to zachwycające miasto. Mimo to, mnie zawsze ciągnęło do tej Łodzi. Dalej kibicuję łódzkim drużynom w piłce nożnej czy innej dyscyplinie. Ale nie można się temu dziwić. Ja w Łodzi się urodziłem, spędziłem dwadzieścia jeden lat swojego życia.

Dzieciństwo na łódzkich Bałutach

Urodził się na Bałutach. W kamienicy przy ul. Lutomierskiej. Potem przeniósł się na ul. Limanowskiego. Lubi więc podkreślać, że jest chłopakiem z Bałut. Kiedy wybuchła wojna, miał 10 lat. We wrześniu 1939 roku miał zacząć naukę w czwartej klasie szkoły powszechnej. Mieściła się u zbiegu ul. Hipotecznej i Limanowskiego. Dobrze też zapamiętał czynszową kamienicę, w której mieszkał.

- Miała dwa piętra - wspomina Stanisław Mikulski. - Nasze mieszkanie nie było wielkie. Ojciec Jan był tkaczem, mama Helena pracowała jako tkaczka. Mieliśmy tam bardzo skromne warunki. Kiedy przenieśliśmy się w czasie wojny do centrum Łodzi, to zmieniły się nam warunki mieszkaniowe. Na lepsze. Dostaliśmy pokój czy dwa, ale było to większe mieszkanie niż to w kamienicy przy ul. Limanowskiego. Mieszkaliśmy w niej we czwórkę, czyli rodzice i ja z siostrą. Później, po śmierci dziadka, wprowadziła się do nas babcia. Dziadek, czyli ojciec mojego ojca, zmarł w 1939 roku. Już w piątkę przeprowadziliśmy się na ul. Narutowicza.

Dzieciństwo na Bałutach było radosne. Przyszły aktor bawił się z kolegami w kowbojów, strzelali do siebie. Mówili też po "angielsku". - Był to taki bełkot, naśladujący nieudolnie ten język - śmieje się Stanisław Mikulski. - A wzięło się to z naszych wizyt w kinie. Chodziliśmy tam chętnie, na zagraniczne filmy. Nie rozumieliśmy słowa z tego, co mówią aktorzy. Były napisy, ale my jeszcze nie potrafiliśmy dobrze czytać. Pamiętam, że zimą próbowałem na naszym podwórku jeździć na łyżwach. Ojciec kupił mi te łyżwy. A na podwórku był taki ściek kanalizacyjny. On zimą zamarzał. To takie wspomnienia, które jak migawka pojawiają się przed moimi oczami.

Gdy wybuchła wojna i w tej części Bałut, gdzie mieszkali Mikulscy, utworzono getto, rodzinna przeniosła się do Śródmieścia. Zamieszkała u zbiegu ul. Narutowicza i Sienkiewicza. Dziś w pobliżu znajduje się gmach łódzkiej telewizji. Do dzisiaj stoi część tego domu.
W czasie wojny nie brakowało dramatycznych chwil. Ojciec aktora został dwa razy aresztowany przez Niemców. - Siedział około pół roku w więzieniu przy ul. Sterlinga - wyjaśnia Stanisław Mikulski. - Aresztowano go, bo przez pomyłkę wzięto go za jakiegoś handlarza. Dziś mogę powiedzieć, że na szczęście. Bo ojciec udzielał się trochę politycznie. Niemcy wyławiali takich ludzi. Tatę aresztowano z grupą handlarzy. Pamiętam, że z mamą przychodziliśmy pod więzienie na ul. Sterlinga i czekaliśmy. Gdy przywożono prowiant dla więzienia, to więźniowie wychodzili, by rozładować samochód. Czasami się zdarzało się, że wychodził ojciec. Widać pracował przy kuchni. Wtedy mieliśmy szanse, by go zobaczyć. Na szczęście Niemcy go zwolnili, bo pomyłka wyszła na jaw.

Jan Mikulski drugi raz został aresztowany w 1943 roku. Wcześniej wyjechał do Generalnej Guberni, gdzie się ukrywał. Chciał zabrać do siebie rodzinę i przyjechał po nią do Łodzi. Ale w ich kamienicy mieszkał Niemiec, który wypatrzył ojca aktora i doniósł na niego. Mikulski został aresztowany i trafił do więzienia na Radogoszczu. Potem cudem został zwolniony.

- Tata pracował w fabryce, gdzie wykonywano jakieś części metalowe - wspomina aktor. - Tam też był zatrudniony Polak, który podpisał volkslistę. Nie był naszym znajomym, ale kogoś z naszych przyjaciół. Ten volksdeutsch był bardzo uczynny, pomagał Polakom. Wystąpił do Niemców i powiedział, że ojciec jest tokarzem, niezbędnym dla pracy fabryki. A przecież tata z tokarstwem nie miał nic wspólnego. Dzięki temu ojca zwolniono. Potem Radogoszcz został spalony... To był dla nas ciężki czas.

Filmowy pierwszy start

Po wojnie Stanisław Mikulski zdał maturę w VIII LO, noszącym dziś imię Adama Asnyka, w Łodzi. Ale już w klasie maturalnej zaliczył swój filmowy debiut. Zagrał junaka w "Pierwszym starcie" Leonarda Buczkowskiego. To zadecydowało, że zainteresował się aktorstwem. Ale dostał powołanie do wojska. - Pamiętam, że wyjechałem z Łodzi z plecaczkiem do Skierniewic, bo tam miałem się stawić... - mówi pan Stanisław.

Ale o aktorstwie nie zapomniał. W 1953 roku zdał eksternistyczny egzamin aktorski w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie. Potem zaczął grać w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. W Lublinie zakończył służbę wojskową. W 1964 roku Stanisław Mikulski przeniósł się do Warszawy i grał w tamtejszych teatrach.

Już gdy mieszkał w Warszawie, dostał propozycję zagrania w "Stawce większej niż życie". Mało kto pamięta, że był to najpierw spektakl Teatru Telewizji, dopiero potem padł pomysł, by nakręcić serial.

Pierwszy klaps na jego planie padł w marcu 1967 roku. Stanisław Mikulski dziś z sentymentem i dystansem opowiada o "Stawce", choć rola Klossa zdeterminowała jego karierę. Polscy reżyserzy bali się obsadzać go w swoich filmach, bo kojarzył się z serialem. Dlatego wiele ról zagrał w Czechosłowacji, w NRD, na Węgrzech. Kiedy kręcono "Stawkę", wydawało mu się, że będzie to serial jego pokolenia, może następnego, a okazuje się, że już czwarte ogląda go z przyjemnością. Mikulski opowiada, że wielką popularność serial zdobył w Szwecji. Był nawet konkurencją do odbywających się w tym czasie mistrzostw świata w hokeju.- Wiele osób przerzucało kanał na "Stawkę", rezygnując z hokeja - śmieje się Stanisław Mikulski. Wydano tam komiks i książkę o przygodach Klossa. W czasie swej wizyty w Szwecji w ciągu jednego dnia aktor musiał podpisać aż 2,5 tysiąca egzemplarzy!
Na budapeszteńskim Nepstadionie Stanisława Mikulskiego witało 100 tysięcy ludzi. Plenerowe spotkania organizowano w ZSRR, NRD i Czechosłowacji. Południowi sąsiedzi nakręcili nawet film dokumentalny o Mikulskim. W Polsce też był wszędzie rozpoznawany. Zbigniew Safjan, nieżyjący już jeden ze scenarzystów tego serialu, opowiadał nam, że gdy kręcono zdjęcia w Płocku, do jednego sklepu przywieziono świetne, zagraniczne koszule. Ustawiła się po nie długa kolejka. - My ze Stasiem kupiliśmy te koszule bez kolejki! - wspominał Zbigniew Safjan.

Stanisław Mikulski nie opowiadał wiele o swoim życiu prywatnym. Ale pewne szczegóły ujawnił w wydanej kilka lat temu książce "Niechętnie o sobie. Stanisław Mikulski". Swoją pierwszą żonę Wandę poznał, gdy pracował w Lublinie. On miał 25 lat, ona była sześć lat młodsza.

Zostali rodzicami Piotra, który ma dziś 57 lat.- Zacząłem rzadko bywać w domu, a nieobecność męża źle wpływa na małżeństwo - przyznał aktor w swojej autobiografii. Małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Rozwiedli się, ale dopiero po 12 latach od rozstania.

Swoją drugą żonę, Jadwigę, poznał na planie "Stawki większej niż życie". Pracowała tam jako kostiumolog. Była to wielka miłość aktora, ale nie zakończyła się happy endem. Kiedy w latach siedemdziesiątych promował w Jugosławii "Stawkę większą niż życie", w Polsce, kilka godzin po porodzie, zmarł jego synek.

- Chcę, aby państwo wiedzieli, że w moim życiorysie, równolegle do okresu niespotykanej sławy, biegła inna, dotychczas nieujawniona historia... Sprowadzało mnie na ziemię i to boleśnie - napisał w swej autobiografii Stanisław Mikulski. Przez wiele lat swoje problemy utrzymywał w tajemnicy. - Moja żona Jadwiga zaczęła chorować w połowie lat siedemdziesiątych. Nie mogła urodzić zdrowych dzieci. (...) O samej chorobie dowiedzieliśmy się później, łącząc ją z wydarzeniami z porodówki. Nazywała się ziarnica. Jest rzadka, częściej dopada mężczyzn, a obecnie - uleczalna. Wtedy jednak mówiono, że to kwestia trzech lat i... koniec. Ostatnie dwa lata choroby żona Stanisława Mikulskiego spędziła nie wychodząc z domu z powodu niedowładu nóg. Mąż opiekował się nią. Jadwiga zmarła w styczniu 1985 roku.

Trzy lata później, w Moskwie, poznał swoją obecną żonę, Małgorzatę. Uczyła muzyki w polskiej szkole przy ambasadzie. Sama wychowywała 3-letnią wtedy córeczkę Kasię, która dziś jest absolwentką grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dziś przyznaje, że Małgorzata jest dla niego największą nagrodą. - My po prostu rozumiemy się, pomimo że dzieli nas sporo, dwadzieścia trzy lata - zapewnia w swej książce aktor. Mówi też, że los go nie skrzywdził, tylko doświadczał. Po prostu takie jest życie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 85 lat chłopaka z łódzkich Bałut, czyli urodziny Hansa Klossa - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki