Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A ekwiwalent ujemny?

Pod mikroskopem
Piotr Brzózka
Piotr Brzózka Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
Gdyby wziąć cały ten ekwiwalent i włożyć do kieszeni, starczyłoby na granit dla Piotrkowskiej. Ekwiwalent reklamowy to pojęcie, które ostatnimi czasy robi w mieście karierę nie mniejszą niż kreatywność i zrównoważony transport razem wzięte. Zazwyczaj zarobek mierzy się w milionach, które wpłynęły na konto, ale w przypadku ekwiwalentu jest dokładnie odwrotnie - to miliony, które zostały na koncie, a które wydalibyśmy, gdybyśmy tylko chcieli. Stał się ekwiwalent reklamowy jednym z najsilniej bijących źródeł miejskiego "dochodu".

Sama tylko Atlas Arena wygenerowała 40 milionów złotych! - nie omieszkały się pochwalić władze miasta w mijającym tygodniu. Mówiąc dokładnie, tyle byśmy wydali, gdyby płatną reklamą miały być wszystkie darmowe publikacje dotyczące wydarzeń koncertowych w Arenie.

Ekwiwalent wyliczany jest dla rozlicznych imprez w mieście. Na przykład, że na jednej edycji Fashion Week miasto "zarabia" 4 mln zł. Jest to czterokrotne przebicie nakładów (tym razem realnych) wnoszonych przez miasto do budżetu imprezy i jest to jednocześnie licząca 6 zer podkładka na wypadek, gdyby kogoś trawiły wątpliwości. Miasto poważnie zresztą rozważa uzależnienie wysokości dotacji dla poszczególnych imprez od wysokości ekwiwalentu. Tyleż to słuszne, co i nie, bo nie każda impreza jest dla mediów tak sexy jak Fashion Week.

Do liczenia ekwiwalentu miasto wynajęło specjalistyczną agencję, co wedle informacji z magistratu, kosztuje w granicach 30 tysięcy złotych. Nie wiem, czy to dużo, czy mało, w każdym razie kwota ta jest tu prawdopodobnie jedynym realnym pieniądzem. Twierdzenie, że zarobiliśmy 40 milionów jest równie prawdziwe, jak i nieprawdziwe, nawet jeśli zadać jedynie stricte techniczne pytanie: a jeśli wszystkie biura reklamy udzieliłyby nam 50-procentowego rabatu, to czy zarobilibyśmy tylko 20 milionów?

Jeżeli chodzi o Arenę, ciekawe jest że ekwiwalentem w kwocie 40 milionów złotych chwali się akurat Hanna Zdanowska. Byłoby już bardziej zrozumiałe, gdyby czyniło to szefostwo agencji koncertowej organizującej imprezy. Może kiedyś dowiemy się, że to biuro promocji ściągnęło światowej sławy artystów do Łodzi, jednak dostępny stan wiedzy sugeruje, iż jedynym i ostatnim spektakularnym osiągnięciem miasta w kwestii Areny było samo jej wybudowanie. Ale jeśli tak, to Hanna Zdanowska mogłaby się co najwyżej pokłonić przez Jerzym Kropiwnickim, ale na co jej to w obecnej sytuacji?
Tak jak są plusy dodatnie i ujemne, tak pewnie można by wymyślić ekwiwalent ujemny. Ciekawe, ile milionów miasto "straciło" w związku z publikacjami o referendum i innych łódzkich wydarzeniach. Policzyć można wszystko, tylko po co?
Piotr Brzózka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: A ekwiwalent ujemny? - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki