Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A po nas choćby potop, czyli krótka opowieść o finansach Łodzi

Jolanta Sobczyńska, Piotr Brzózka
Jarosław Kosmatka
Zadłużenie miasta zbliża się do 60 procent, dochody są niższe od zakładanych, choć i tak nie potrafimy wydawać pieniędzy. Na przyszłość też nadziei wielkich nie ma, wręcz przeciwnie...

Alarm! Zadłużenie Łodzi w 2013 roku dobije w rejon maksymalnego dopuszczalnego progu. A w następnych latach znacznie przekroczy 60 procent dochodów i tylko zmiana przepisów sprawi, że to Hanna Zdanowska, a nie komisarz, zamknie tę kadencję samorządu. O spłatę długów natomiast martwić się będą następcy - zwrot większości należności rozpocznie się dopiero po roku 2015.

I wcale nie jest powiedziane, że przebiegnie bezproblemowo. Regionalna Izba Obrachunkowa pod znakiem zapytania stawia bowiem nasze możliwości, jeśli chodzi o lata 2015 oraz 2017. Dodatkowo po roku 2014 w Łodzi drastycznie spadną nakłady na inwestycje, co wróży nam długie lata marazmu. I jak w takiej sytuacji budować nowe centrum?

A po nas choćby potop - można powiedzieć, spoglądając w Wieloletnią Prognozę Finansową, posiłkując się do tego opinią Regionalnej Izby Obrachunkowej z sierpnia tego roku oraz komisji finansów Rady Miejskiej z roku ubiegłego.

Najnowsza "wersja" Wieloletniej Prognozy Finansowej na lata 2012-2031 zakłada, że planowane wydatki inwestycyjne wzrosną z 789 mln zł w roku obecnym do 1140 mln zł w roku następnym. Rok 2014 to też inwestycje rzędu miliarda złotych. Jednak tuż po zakończeniu kadencji obecnych władz nastąpi wyraźne tąpnięcie. W prognozie na rok 2015 zaplanowano wydatki majątkowe rzędu ledwie 350 mln zł. A w rekordowo złym roku 2018 nakłady na inwestycje mają wynieść zaledwie 170 mln zł, a więc dużo mniej niż 10 lat temu, przed wejściem do Unii (w 2002 r. było to 236 mln zł).

Dodatkowo, w latach 2012-2014, nastąpi dalszy, gwałtowny wzrost zadłużenia. W WPF czytamy, że na koniec 2014 roku osiągnie ono 2491 mln zł, czyli o 900 milionów więcej niż w grudniu 2011 roku. O to jednakże martwić się będą następcy Hanny Zdanowskiej (ewentualnie ona sama, lecz już w trakcie kolejnej kadencji). Zarówno komisja finansów, jak i RIO zauważają, że zasadniczo spłata długów miasta rozpocznie się po roku 2015.

Można się w tym miejscu posłużyć przykładem pożyczki zaciągniętej przez Łódź w 2012 r., opiewającej na kwotę 313 mln zł. Miasto wzięło kredyt na sfinansowanie planowanego deficytu w 2012 roku oraz spłatę wcześniejszych zobowiązań z tytułu pożyczek i kredytów oraz emitowanych papierów wartościowych. Kredyt został podzielony na 4 części, spłata pierwszej ma nastąpić 31 stycznia 2013 roku. Ale to jedynie 25 mln zł. Jeżeli chodzi o pozostałe pieniądze, czyli prawie 300 mln zł, pierwsza rata przypada dopiero na 31 stycznia roku 2016. Na dziś wiadomo, że do zwrotu będą 2 mln zł miesięcznie samego kapitału. Oczywiście to tylko jeden z kredytów, o łącznych kwotach wspomnimy poniżej.

Profesor Stefan Krajewski, ekonomista z UŁ, mówił nam w ubiegłym roku, że kredytów nie należy się bać, bo za ich pomocą finansujemy rozwój miasta. Dziś na kredyt rewitalizujemy między innymi dawną elektrociepłownię EC1, budujemy Trasę Górna oraz remontujemy większość dużych miejskich dróg. Gorzej, że zaciągamy też pożyczki na spłatę wcześniejszych zobowiązań, choć skarbnik miasta nazywa to restrukturyzacją zadłużenia za pomocą lepiej oprocentowanych kredytów.

Prognozowany na najbliższe 2 lata wzrost zadłużenia będzie kontynuacją trendu, który rozpoczął się w 2009 r. W latach 2004-2008 relacja zadłużenia miasta do jego dochodów utrzymywała się na poziomie 32-34 proc., co przy dzisiejszych standardach zadłużenia wielkich miast wydaje się wartością śmiesznie niską.

Witold Rosset, szef komisji finansów, dobrze pamięta te czasy. Mówi, że przez wszystkie te lata prezydent Jerzy Kropiwnicki trzymał budżet miasta żelazną ręką. Aż w ostatnim roku swojej kadencji zaczął słabnąć. Miał wtedy pójść w bolesne do dziś dla miejskiego budżetu kredyty. Koniec końców, rok 2009 zamknęliśmy z zadłużeniem rzędu 41 procent. Kolejny rok, choć był to czas na przeczekanie pod zarządem komisarycznym, znów przyniósł skok o kilka punktów procentowych.

Jeśli chodzi o rok 2011, pierwszy pod rządami Hanny Zdanowskiej - RIO podaje, że poziom długu zakładany w WPF na poziomie 53 procent faktycznie osiągnął pułap aż 57 procent. Różnica sięgnęła zatem aż 4,69 punktu procentowego.

Zobaczymy, co będzie można powiedzieć po zakończeniu tego roku. Na razie planuje się zamknięcie go ze wskaźnikiem 56,8 proc. W przyszłym mamy dojść do poziomu 59,39 proc., podczas gdy maksymalny dopuszczalny próg wynosi 60 proc. Jeszcze gorzej ma być później. Okazuje się bowiem, że na lata 2014 i 2015 zaplanowano poziom zadłużenia sięgający odpowiednio 68,96 oraz 66,36 procent! W myśl obowiązujących jeszcze przepisów, pachnie to wejściem zarządu komisarycznego do miasta.

Skarbnik miasta Krzysztof Mączkowski twierdzi jednak, że - przynajmniej teoretycznie - nic takiego nam nie grozi. W 2009 roku weszła bowiem w życie nowa ustawa o finansach publicznych. Zakłada ona, że maksymalny, 60-procentowy próg zadłużenia obowiązuje tylko do roku 2014. Później relacja długu do dochodów nie będzie już mieć znaczenia. W 2014 roku istotny będzie poziom nadwyżki operacyjnej. Na szczęście od 2003 roku dochody bieżące są w Łodzi wyższe od bieżących wydatków i tak ma pozostać w latach następnych. Nadwyżka ma sięgać 200-300 mln zł.

Wracając do teraźniejszości - ponieważ balansujemy na krawędzi dopuszczalnego zadłużenia, zawsze można zapytać: co się stanie, gdy powinie nam się noga. Gdyby nagle na gwałt trzeba było zwrócić jakąś dużą unijną dotację? Na szczęście przekroczenie progu zadłużenia nie oznacza automatycznego wejścia komisarza do miasta. Zarząd komisaryczny to cały proces. Rozpoczyna go wniosek od wojewody do władz miasta o przedstawienie planu naprawczego finansów. Potem władze dostają czas na jego opracowanie. Upływają miesiące. Następnie wojewoda go ocenia i nakazuje wprowadzenie w życie lub nie. Płyną kolejne miesiące. Nawet do następnych wyborów...
Na szczęście jedyną w zasadzie dużą unijną dotacją do zwrotu mogłoby być ok. 100 mln zł wydane na inwestycje w Grupowej Oczyszczalni Ścieków. OLAF, unijna instytucja kontrolna, wnioskowała o zwrot tej kwoty. OLAF opierał się tu na doniesieniach o nadużyciach przy inwestycji w GOŚ. Ale prokuratura właśnie umorzyła tę sprawę. Łódź może odetchnąć? Zwrotów nie będzie?

Spłata dotychczasowego zadłużenia pochłaniała w ostatnich dwóch latach gigantyczne kwoty. W ubiegłym roku było to 408 mln zł (dokładnie tyle, ile poszło na wydatki inwestycyjne), a w tym - 458 mln zł. Stanowiło to odpowiednio 14,86 oraz 14,13 proc. dochodów miasta. Jesteśmy więc bardzo blisko dopuszczalnego dziś maksymalnego wskaźnika obciążenia spłatą długu, który wynosi 15 proc.

Jeśli jednak samorząd przetrwa ten rok, później, do końca kadencji ma dwa lata względnego spokoju, przynajmniej w tym zakresie. Do płacenia będzie "zaledwie" 185 i 159 mln zł rocznie. Schody zaczną się później, ale o to będą się martwić następcy.

W latach 2016-2017 spłata rat i obsługa długu będzie pochłaniać 357 milionów złotych rocznie. Mniej niż dziś, ale to będą zupełnie inne czasy. Trudniejsze. Nie wchodząc nadmiernie w szczegóły - maksymalny wskaźnik obciążenia spłatą długu będzie ruchomy - zostanie powiązany z wynikami finansowymi miasta. I tak, szacuje się na przykład, że w 2017 roku wyniesie on 9,78 procent. Tymczasem Łódź planuje wydać na spłatę długu 9,76 procent planowanych dochodów. Poruszamy się więc w odległości 0,02 punktu procentowego od sufitu naszych możliwości.

Dlatego zdaniem RIO, możliwość spłaty długu w określonych wysokościach w latach 2015 i 2017 obciążona jest znacznym ryzykiem. RIO podkreśla, że spłata jest możliwa tylko przy pełnej realizacji założeń przyjętych w prognozie finansowej. W szczególności zaś tyczy się to zakładanej nadwyżki operacyjnej oraz dochodów ze sprzedaży majątku.

A jeśli patrzeć na dotychczasowe doświadczenia w tym zakresie, można mieć poważne wątpliwości. RIO podkreśla, że założenia na 2011 rok, jeśli chodzi o dochody ze sprzedaży nieruchomości, nie zostały wykonane. Zaś ze sprawozdania za I półrocze 2012 roku wynika, że zrealizowano zaledwie 25,2 procent planu rocznego. Najświeższe wykonanie budżetu, bo za osiem miesięcy 2012 roku, też nie napawa optymizmem. Do końca sierpnia pozyskano 35 mln zł, czyli zaledwie 45 procent z zakładanych 77 mln.

Miasto liczyło, że z samej sprzedaży mieszkań i gruntów z nimi związanych uzyska 27 mln zł. Do 30 czerwca sprzedano nieruchomości za jedyne 7,5 mln zł.

Ale to wszystko nic, jeśli spojrzymy na planowane dochody gminy w ogóle. Władze miasta liczyły, że w 2012 roku do budżetu wpłynie ogółem ponad 3,2 mld zł. Ale do 31 sierpnia wpłynęło jedynie 1,9 mld zł. Tymczasem w budżecie powinno być już wtedy 2,4 mld zł. Władysław Skwarka, szef klubu radnych SLD, który co miesiąc analizuje wykonanie budżetu, twierdzi, że nie ma szans, by ściągnąć wszystkie planowane pieniądze. Dlatego radny Skwarka liczy, że w budżecie na koniec 2012 roku może zabraknąć około 200 mln zł z zaplanowanych dochodów...

Choć może nie jest to tak wielki problem, patrząc na to, jak miasto radzi sobie z wydawaniem pieniędzy? W ostatnich latach - z drobną przerwą - wydatki majątkowe miasta rosły w szybkim tempie. Mimo to, Łódź jest jednak w grupie miast, które na inwestycje wydają najmniej, przynajmniej w przeliczeniu na 1 osobę. W 2011 roku wydatki te miały w Warszawie sięgnąć 2110 zł na głowę, w Poznaniu - 1833, we Wrocławiu - 1567 złotych, a w Łodzi jedynie 870 zł. I to też tylko na papierze. Tyle by wyszło, gdyby Łódź wydała wszystkie zaplanowane na inwestycje pieniądze, czyli 647 mln zł. Problem w tym, że ostatecznie wydać się udało ledwie 409 mln zł. To zaledwie 75 procent planu. Gdyby to przeliczać na 1 mieszkańca, wyszłoby 560 zł.

Czy w roku 2012 coś się poprawiło? Pierwotnie na cele inwestycyjne przeznaczonych miało być 900 mln zł. Jeszcze przed przyjęciem budżetu tę kwotę zmniejszono o 50 mln zł, bo miasto obawiało się, że nie uzyska tak dużych dochodów, jak wcześniej planowało. Jednak w najnowszej wersji WPF zapisanych jest na wydatki majątkowe już tylko 789 mln zł. Przy czym i tak może się okazać, że to kwota, której miasto nie jest w stanie przetrawić. Bowiem do 31 sierpnia udało się wydać... 176 mln zł. W osiem miesięcy zrealizowano więc 23 procent rocznego planu. Witold Rosset mówi, że dziś nie ma już szans, żeby do 31 grudnia zostały wykonane wszystkie inwestycje i by spłynęły wszystkie faktury za te roboty. Finansowe deja vu...

Ale wspomnijmy, że zadłużone jest nie tylko miasto. Problemy mają też miejskie spółki, a ich straty ciążą na budżecie Łodzi. Na koniec 2011 roku Zakład Drogownictwa i Inżynierii był na minusie na poziomie 2,9 mln zł. Miejska Arena Kultury i Sportu zanotowała stratę bliską 4 mln zł. Aqua Park stracił 11,2 mln zł, a Port Lotniczy - 20,8 mln zł. Ale część spółek, które miały straty, to te firmy, które realizują inwestycje, więc i spłacają kredyty. Do końca sierpnia miasto przekazało na pokrycie strat spółek grube miliony. Łódzki Regionalny Park Naukowo- -Technologiczny dostał na wyrównanie straty za 2010 rok blisko milion złotych. Miejska Arena Kultury i Sportu otrzymała 2 mln zł za straty w 2009 i częściowo za 2010 rok. Blisko 10 mln zł to pokrycie strat lotniska za 2010 rok.

O spółkach mówimy nieprzypadkowo. Sprzedaż majątku, a więc także i miejskich spółek, to recepta na ratowanie finansów gminy. Ale i tu nie mamy dobrych doświadczeń. Chcieliśmy sprzedać ZWiK, lecz sztandarowa prywatyzacja, z której dochody szacowane były na 200-350 mln zł - została zablokowana. Zgodnym frontem postawiły się związki zawodowe, opinia publiczna, część polityków. Hanna Zdanowska skapitulowała. Chcieliśmy sprzedać ZDiI, choć to marne 15 milionów. Lecz nie znalazł się ani jeden chętny. Do kupienia jest Aquapark, cena około 60 mln zł. Na horyzoncie tylko jeden zainteresowany. Nikt nie ma pojęcia, czy uda się sprzedać MPO...

Samo zadłużenie to jeszcze nie tragedia, gorzej jeśli zestawić je z innymi czynnikami. Nic dziwnego, że skarbnik miasta śpi wprawdzie nocami, ale nie do końca spokojnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki