Znajomi, którym udało się urlop na majowy długi weekend zdobyć, dzielą się na dwie kategorie: Pierwsza wykorzystuje wolność na nadrobienie zaległości, bo "tyle jest do zrobienia w domu". Druga pakuje walizki i "ucieka z Łodzi". Raczej nie słyszałem planów uroczego spędzenia majówki w mieście Łodzi. Ba, odniosłem nawet wrażenie, że mania grillowania jakby tym razem mniejsza i również ta forma "majowania" nie należy już do tak popularnych, jak w minionych latach.
Na Piotrkowskiej mocno stanęły ogródki - jedyny sposób ożywienia tej ulicy, jaki na razie funkcjonuje w pomysłach miasta - ale i tych jakby mniej, a wieczorami nie są na razie tak przepełnione, jak to nie raz bywało. Sporo łodzian można spotkać w ogrodach zoologicznym, botanicznym czy lunaparku, żadnym zaś zaskoczeniem nie jest to, że łodzianie nie rzucili się świętować Święta Pracy, Flagi czy Konstytucji.
Może dlatego, że powoli to praca w Łodzi staje się świętem; nie wiadomo jakiej flagi noszenie - biało-czerwonej, z gwiazdkami czy jeszcze innej - jest dziś zgodne z trendami; a ustalenie, w którym roku ustanowiono Konstytucję 3 Maja byłoby katastrofą nie tylko dla jednego łódzkiego polityka. Nie mamy gór, morza, plaż, nawet rzeki, za to możemy przebierać w parkach. Cóż z tego, skoro wielu mieszkańcom miasta wejście do nich kojarzy się z poważnym ryzykiem narażenia zdrowia lub życia.
A jeśli już ktoś odważy się wejść, to przesuwa się ze wzrokiem wbitym w ścieżkę, bo napotkanie wzroku przechodnia, a nie daj Boże uśmiechnięcie się do niego, może się okazać wyrokiem śmierci. Tak, trudno w maju w Łodzi odpocząć. Ale ma maj coś takiego w sobie, że jakoś bardziej tę Łódź lubię. Mam nadzieję, że nie tylko ja tak mam.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?