Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Akompaniator”: Nadzwyczajne podobieństwo miłości i szaleństwa [RECENZJA]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Wielka miłość na „zapleczu” wielkiej sztuki, w kameralnych okolicznościach. Łódzki Teatr Mały w Manufakturze przygotował udaną premierę „Akompaniatora” Anny Burzyńskiej, którą opowiedział jak blisko jest miłości do szaleństwa.

„Akompaniator” oparty jest na może niekoniecznie oryginalnym, ale niezmiennie poruszającym koncepcie: miłości do niedostępnego, nieodwzajemnionym uczuciu skierowanym do istoty z lepszego świata. Tytułowy bohater przepędza życie w teatralnej sali prób za klawiaturą fortepianu lub pianina jako akompaniator operowej diwy. Pomagając primadonnie w przygotowaniach do kolejnych ról, obserwuje jej wzloty i upadki, poznaje ją lepiej niż najbliżsi, uczy się jej przyzwyczajeń, rozpracowuje zalety i słabości. Jak się okaże, nadzwyczaj dokładnie. Sytuacja nabierze rozpędu, gdy pewnego dnia odważy się swojej bogini przyznać, iż jest w niej bezgranicznie zakochany.

Sztuka powstała kilka lat temu i - jak podkreśla autorka - jej pierwsza wersja była jubileuszowym prezentem dla krakowskiej śpiewaczki operowej Jadwigi Romańskiej. Tekst erudycyjnie rozpisuje barwną emocjonalną anegdotę na kształt muzycznej partytury i zawiera wiele porównań uczuć do dzieł wybitnych kompozytorów. I choć podczas przedstawienia muzyki wybrzmiewa nie za wiele, plastyczność opisów i celnie dobrane utwory - szczególnie dla widzów, którzy je znają - sprawiają, iż właśnie swoista „muzyczność” tekstu nadaje całości płynności, wzmacnia liryczność padających w dialogach zwierzeń, a także kamufluje pewne chropowatości samego zapisu (np. natrętne powtórzenia w kwestiach solistki, pojawiające się niemal po każdej tyradzie jej scenicznego partnera).

Reżyserujący spektakl Mariusz Pilawski (dyrektor Teatru Małego) poddał się rytmowi tekstu i - co przedstawieniu pomogło - nie próbował „nabudowywać” przedsięwzięcia inscenizacyjnymi pomysłami. Skoncentrował się na intymności oraz dwuznaczności sytuacji zaistniałej w operowej sali prób, pozwolił bez dodawania znaczeń wyartykułować bohaterom ich punkty widzenia, nastroje i postawy, nie „dokręcał” sekwencji humorystycznych, wybierając uśmiech nad rechot.

Dobrym pomysłem okazało się - po raz pierwszy w historii realizacji „Akompaniatora” - zaangażowanie do roli diwy nie aktorki dramatycznej, ale właśnie operowej śpiewaczki - Agnieszki Makówki z Teatru Wielkiego w Łodzi. Nadało to opowieści walor wyjątkowego autentyzmu, konfrontacji operowego, wydłużonego sposobu budowania emocji z kameralnym, teatralnym skrótem oraz dało przestrzeń do podejrzenia wokalnej techniki i wokalnych popisów (np. fragment „Carmen”). I nawet pewne sztuczności w grze są tu jak najbardziej na miejscu, bo przecież mowa jest o do pewnego stopnia sztucznej (a i m.in. przez to tak zjawiskowej) dziedzinie sztuki, jaką jest opera. Znana zaś z poszukiwań w różnych artystycznych formach mezzosopranistka podkreśliła swoją odwagę mierzenia się z odmiennymi wyzwaniami, a i pozwoliła obcować ze swym talentem znacznie subtelniej i bliżej (dosłownie) niż to się dzieje w operze.

Świetnym partnerem gwiazdy jest Witold Łuczyński, cały czas kontrolujący swoją postać, unikający zawartych w tekście pokus grania „pod publiczkę”. Potrafi wzruszyć nieporadnością wyjawiania uczuć, wydobyć złożoność osobowości i inteligencji swego bohatera, ale i zmrozić zaborczością (można nawet powiedzieć: totalitaryzmem) jego uczucia. Pozostawia widzowi możliwość różnych interpretacji tej roli, co staje się jej największym walorem.

Na miłość czasem dobrze jest popatrzeć z boku. Wtedy można zobaczyć, że paradoksalnie bywa bardziej spełniona, gdy pozostaje niewyjawiona.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Akompaniator”: Nadzwyczajne podobieństwo miłości i szaleństwa [RECENZJA] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki