Ale drożyzna! Za warzywa i owoce trzeba płacić krocie. Czy te ceny jeszcze szokują?

W tej chwili jest wyjątkowo niekorzystny okres na zakup smacznych warzyw i owoców. Ceny są wyjątkowo wysokie i utrzymają się do Świąt Wielkanocnych. Dopiero potem można liczyć, ze cokolwiek spadną.

Ceny warzyw i owoców 2021

Już teraz, nie czekając na wiosnę, na Zielonym Rynku staniały greckie truskawki. Jeszcze niedawno kosztowały do 40 zł. Teraz są poniżej 30 zł. To spora przecena, ale jedyna w grupie owoców.

Bardzo lubianymi owocami są u nas borówki i maliny. Chociaż to środek zimy, można je kupić, ale ceny są dla bogatych. Małe, ok. 20 dekagramowe pudełeczko borówki kosztuje 8 zł, a dwa razy mniejsze pudełeczko malin aż 15 zł. Gdyby chcieć sprawić przyjemność całej czteroosobowej rodzinie i kupić wszystkim po pudełeczku, trzeba wydać... 92 zł i nikt się owocami nie obje! W tej sytuacji lepiej zdecydować się na kiwi po 2-3 zł sztuka, granaty - po 5-8 zł/szt. Jednak melon kosztujący 15 zł za jeden owoc to już finansowa rozpusta.

Podwyżki cen 2021

Niewiele lepiej jest jeżeli chodzi o warzywa. Kilogram cukinii to wydatek aż 16 zł. Pomidory malinowe, polskie, kosztują aż 23 zł/kg, chociaż te smakujące jak papier można kupić już po 8 - 10 zł. Potwornie drogie są też kalafiory, bo za 10 złotych można kupić takiego, który wystarczy zaledwie na dwie osoby. Drożyznę mocno odczują miłośnicy ogórków. Najtańsze są... kiszone, bo po około 9 zł/kg. Droższe świeże, bo za nie trzeba zapłacić nawet 14 zł/kg. Ale cena małosolnych dobija - 18 zł/kg.

Na rynku warzyw panuje bałagan, bo sprzedawcy nie mają zwyczaju podawać kraju ich pochodzenia i nie wiemy czy kupując rzodkiewkę, sałatę kalafiora, pomidory dostajemy produkty krajowe (które wolimy), czy też przywiezione gdzieś z odległych stron, tym bardziej , ze nie ma między nimi różnicy w cenie, a wyczuwalna jest często dopiero w smaku.
Sprawdziliśmy też, czy drożyzna na rynku wynika z wysokich marż narzucanych przez sprzedawców, czy jest konsekwencją wysokich cen hurtowych. Okazuje się, że marże są granicach 20 procent, czyli nie wysokie, a więc to nie kupcy drenują nasze kieszenie.