Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Kamiński odnalazł w Łodzi swoją powojenną przystań

Anna Gronczewska
Pomnik druha Aleksandra Kamińskiego stoi w Parku Staromiejskim
Pomnik druha Aleksandra Kamińskiego stoi w Parku Staromiejskim Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
W miniony weekend premierę miała ekranizacja powieści "Kamieni na szaniec". Napisał ją profesor Aleksander Kamiński, dla wielu po prostu "Kamyk". Wiele lat ze swego powojennego życia spędził w Łodzi, wykładał na Uniwersytecie Łódzkim. W sobotę przypada 36. rocznica jego śmierci.

O filmie zrealizowanym przez Roberta Glińskiego, byłego rektora Szkoły Filmowej w Łodzi, mówi się różnie. Jednym się podoba, inni twierdzą że to luźna wypowiedź reżysera na temat książki "Kamienie na szaniec". Przypominają od razu słowa Aleksandra Kamińskiego.

- Wszyscy ci, którzy skłonni są we mnie widzieć takiego faceta jak w westernach albo jak to pokazują znakomite filmy polskie z okresu okupacji mogą przeżyć zawód - tak mówił o swych okupacyjnych wspomnieniach w wywiadzie dla Radia Wolna Europa Aleksander Kamiński. - Moje wyczyny nie były wyczynami, w których pistolet, granat działały. To był inny rodzaj walki.

Aleksander Kamiński był warszawiakiem. Urodził się stolicy, 28 stycznia 1903 roku. Jego ojciec Jan był farmaceutą. Matka, Petronela z domu Kaźmierczak, pochodziła z okolic Łęczycy. Alek miał dwa lata, gdy z rodzicami wyjechał na Ukrainę. Kamińscy zamieszkali w Kijowie. Alek zaczął chodzić tam do szkoły. Podobno do końca życia, gdy miał coś policzyć, to robił to po rosyjsku.

W Kijowie, w 1911 roku, zmarł jego ojciec. Alek miał osiem lat. Mama musiała szyciem zarabiać na życie. By rodzinie było lżej, wysłała syna do ochronki prowadzonej przez siostry zakonne. Tak chodził do szkoły mały Aleksander. Podczas pierwszej wojny światowej razem z mamą postanowili jechać do Humania. W drodze do tego miasta rozdzielono go z matką. Petronela znalazła się na Kaukazie. Upłynęło sporo czasu, nim znów byli razem. Na szczęście w Humaniu mieszkał wuj "Kamyka". Przygarnął chłopca. Załatwił mu pracę w banku, latem "Kamyk" dorabiał pracując na polu. W Humaniu wstąpił do harcerstwa, do 1. HDH im. Tadeusza Kościuszki. Był 1918 rok.

W marcu 1921 roku wrócił do Warszawy. Zaczyna pracować w bursie w Pruszkowie. W 1922 roku zdaje maturę. W następnym roku do Warszawy wraca mama Aleksandra. On zaczyna studiować historię na Uniwersytecie Warszawskim, działa w harcerstwie, zostaje komendantem hufca w Pruszkowie. Zna już swą przyszłą żonę, Janinę Sokołowską.

W 1928 roku kończy historię na Uniwersytecie Warszawskim. Umiera też jego mama, która od powrotu z Kaukazu ciężko chorowała. Aleksander Kamiński uczy historii w jednym z warszawskich gimnazjów, potem znów jest wychowawcą w bursie, ale w Warszawie. Zostaje też komendantem Chorągwi Mazowieckiej ZHP. Dostaje powołanie do wojska, ale zostaje z niego zwolniony, bo zachorował ciężko na płuca. Dalej działa w harcerstwie, tworzy ruch zuchowy.

15 sierpnia 1930 roku bierze ślub z Janiną Sokołowską. Dwa lata później choroba powraca. Aleksander jedzie do sanatorium w Zakopanem. W tym czasie w Warszawie na świat przychodzi jego jedyna córka, Ewa. Ale choroba nie ustępowała. Trzeba było mu usunąć nerkę. Kamińscy wyjeżdżają na Śląsk Cieszyński. Do wojny "Kamyk" jest kierownikiem ośrodka harcerskiego w okolicach Skoczowa.

Po wybuchu wojny wraca do Warszawy. Tu spędza okupację. Działa w AK. To on był jednym z twórców i komendantem nowej konspiracyjnej organizacji "Małego Sabotażu" - Wawer. Przyjął tu pseudonim "Dąbrowski", który pochodził od nazwiska jego kolegi, Juliusza Dąbrowskiego, aresztowanego i rozstrzelanego przez Niemców. Zostaje redaktorem "Biuletynu Informacyjnego". Należy do ścisłego kierownictwa "Szarych Szeregów". Jest też referentem kontrwywiadu Oddziału II Komendy Głównej ZWZ-AK. Podczas okupacji pisze słynne "Kamienie na szaniec". W książce tej opisuje wojenne życie i bohaterskie przygody swoich kolegów z "Szarych Szeregów". Kończy się ona opisem słynnej Akcji pod Arsenałem.

Po Powstaniu Warszawskim Aleksander Kamiński znalazł się w Skierniewicach, gdzie mieszkała rodzina żony. Ze Skierniewic przyjechał do Łodzi. Tworzył się tu uniwersytet. Prace na nim zaproponowała mu profesor Helena Radlińska. twórczyni pedagogiki społecznej. Jednak łódzkie czasy nie należały do łatwych. Choć tu w 1947 roku obronił pracę doktorską, to w 1950 roku usunięto go z Uniwersytetu Łódzkiego. Do pracy przywrócono go dopiero osiem lat później. Profesor Kamiński został kierownikiem katedry pedagogiki społecznej.

Podobny los spotkał go w harcerstwie. W 1946 roku został wiceprezesem Związku Harcerstwa Polskiego. Ale już trzy lata później został usunięty z organizacji. Po 1956 roku był jeszcze przewodniczącym prezydium naczelnej rady harcerskiej, ale zrezygnował z tej funkcji. Jednak do końca życia był sercem harcerzem.

Emerytowana już profesor UŁ, Olga Czerniawska była studentką prof. Kamińskiego. W 1960 roku zaczęła chodzić do niego na konwersatorium. Opowiadała nam przed laty, że nie było łatwo się na nie dostać. Ją rekomendowali nieżyjący już: dr Aleksandra Majewska i ks. Jan Król, salezjanin. Pani profesor zapamiętała Aleksandra Kamińskiego jako człowieka o silnym charakterze. Bardzo wymagającego. Nie można było zachowywać się wobec niego niefrasobliwie, należało przestrzegać właściwych form. Nie wolno było się spóźniać, bo uważał to za marnowanie czasu. Studenci i znajomi profesora wiedzieli, że mogą do niego zadzwonić, prosić o radę. Ale musieli to zrobić o odpowiedniej godzinie.

- Wiadomo było, że profesor oglądał codziennie Dziennik Telewizyjny, więc wtedy nie można było do niego dzwonić - wspominała nam prof. Olga Czerniawska. - Nie wypadało też do niego telefonować przed obiadem. Miał taki zwyczaj, że po śniadaniu siadał i pisał. To był czas najbardziej wytężonej pracy umysłowej. Uważał, że po uczonym zostaje tylko to, co napisze i opublikuje. Tak układał system swoich zajęć na uniwersytecie, by były po obiedzie.

Prof. Czerniawska pamięta, że Aleksander Kamiński bardzo sumiennie przygotowywał się do wykładów, korzystał z notatek. Przestrzegał na swoich zajęciach porządku. Zapamiętywał studentów, którzy niewłaściwie się zachowywali. Jednemu z nich zdarzyło się, że czytał na wykładzie gazetę. Nie był już potem ulubieńcem profesora...

- Po wykładzie starał się sprawdzać, czy to co mówił, zostało dobrze zrozumiane - opowiadała nam Olga Czerniawska. - Wykłady stały się bazą podręcznika do pedagogiki społecznej.

Na wykładach nie opowiadał o swojej wojennej przeszłości. Nie mówił też o niej podczas kameralnych spotkań, które odbywały się w jego domu. Nie były to zresztą dobre czasy na takie wspomnienia.

- Poza tym był skupiony na tworzeniu pedagogiki społecznej - wyjaśniała nam prof. Olga Czerniawska. - Rozmawialiśmy o badania, naszych pracach. Sam profesor zajmował się na przykład problemami czasu wolnego łódzkich włókniarzy, samokształceniem amatorskich zespołów artystycznych.

Profesor przyjaźnił się z dr Aleksandrą Majewską. Miała ona nieduży domek w Ponikle koło Inowłodza. Aleksander Kamiński jeździł tam na wakacje. Profesor Aleksander Kamiński mieszkał w kamienicy przy dzisiejszej ul. Kamińskiego 30. Upamiętnia ten fakt tablica. Kiedyś nazywała się ona ulicą Magistracką, a po wojnie jej patronem został Marian Buczek, działacz Komunistycznej Partii Polskiej. Profesor Kamiński mieszkał na trzecim piętrze. Wchodziło się najpierw do małego korytarzyka, a potem dużego holu. Z niego do łazienki, kuchni. Na podłodze rozłożone były ściereczki, po których chodzili goście, by nie pobrudzić pięknych parkietów.

Profesor przyjmował gości w gabinecie. Pokój był jasny, miał dwa duże okna. Stały w nim meble wykonane przez założoną przed wojną spółdzielnię artystów plastyków "Ład". Były wykonane z jasnego drzewa, bez politury. Zawierały element ludowości, ale nie była to "zakopiańszczyzna". Stały regały, szafa, stół, proste krzesła, do których oparcia wyplatano w zakładzie dla niewidomych w Laskach. Obok znajdowała się sypialnia. Goście tam nie wchodzili, ale przez uchylone drzwi widzieli, że żona Aleksandra, Janina, profesor archeologii, też harcerka, hodowała w tym pokoju dwa piękne amarylisy, które kwitły. Zresztą profesor i jego żona uwielbiali kwiaty...

Po drugiej stronie ulicy, przy której stała kamienica, znajdował się wydział historii, a przed nim kiosk "Ruchu". Prowadził go pan o niesłychanych zdolnościach społecznych. Zawsze tam gromadzili się ludzie, on chętnie rozmawiał ze studentami. Przed kioskiem rosły kwiaty. Prof. Kamiński ponoć bardzo lubił dyskutować z kioskarzem.

Studenci zapamiętali Aleksandra Kamińskiego jako człowieka, który cenił urodę życia. Cieszył się dobrym jedzeniem, pięknymi wnętrzami, ale i pięknymi kobietami. Kiedyś poszedł z nimi na pokaz mody do szkoły włókienniczej. Pokazywano im plansze, na których były piękne, szczupłe dziewczyny, z długimi nogami. Profesor zwrócił uwagę na ich urodę...

Łódź "Kamyk" opuścił w 1972 roku. Był już na emeryturze. Wyjechał do Warszawy. Potem odwiedzał Łódź. Zatrzymywał się wtedy często u profesor Kazimiery Zawistowicz-Adamskiej, etnograf mieszkająca na parterze jego dawnej kamienicy.

Aleksander Kamiński zmarł 15 marca 1978 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki