Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andre Martins o Sa Pinto, Vukoviciu i trudnych początkach [WYWIAD]

Filip Bares
Filip Bares
Bartek Syta
PIŁKA NOŻNA. Andre Martins przyszedł do Legii Warszawa za namową Ricardo Sa Pinto, którego już nie ma w klubie. Odejście Portugalczyka nie zmieniło jednak nastawienia piłkarza. - Mój kontrakt jest z klubem, nie z trenerem - tłumaczy Martins.

Minął już ponad rok od kiedy przeprowadziłeś się do Warszawy. Co w tym czasie najbardziej Cię zaskoczyło - pozytywnie i negatywnie?
Miasto jest piękne, a fani są po prostu niesamowici. To coś wyjątkowego mieć tyle kibiców na Łazienkowskiej, a co dopiero na wyjazdach. Zawsze nas wspierają. Z negatywnych to zdecydowanie pogoda [śmiech]. W Portugalii jest nieporównywalnie lepsza.

Przyszedłeś tutaj za kadencji swojego rodaka Ricardo Sa Pinto, który spotkał się z wielką falą krytyki. Jak wspominasz ten okres?
To wielki profesjonalista, który żyje swoją pasją do futbolu. Szkoda, bo lubiłem go i był dużą częścią mojego transferu do Legii. Futbol nie jest jednak stacjonarnym zawodem i raz jesteś tutaj, a raz gdzie indziej. Jesteśmy jednak bardzo zadowoleni z obecnej sytuacji - gramy dobrze pod wodzą trenera Vukovicia i oby tak dalej.

Myślałeś o opuszczeniu Legii, gdy zwolniono Sa Pinto?
Nie, nigdy tak nie myślałem. Mój kontrakt jest z Legią, nie z trenerem. U trenera Vukovicia gram w prawie każdym meczu i jestem szczęśliwy z obecnej sytuacji. To nie był pierwszy raz kiedy zwolniono trenera, którego lubiłem, więc jestem do tego przyzwyczajony.

Obecnie zespół spełnia pokładane w nim nadzieje, ale początki nie były łatwe. Jak radziłeś sobie wtedy z krytyką mediów i kibiców?
To jest trudne, naprawdę trudne. Młodzi zawodnicy reagują też na to inaczej niż weterani. Mając to doświadczenie wiem, że niezależnie od wyników jesteś tą samą osobą - nic się nie zmienia. Trzymaliśmy się razem i po prostu potrzebowaliśmy czasu. Nowi piłkarze, nowi trenerzy - to nie zadziała od razu. Przebrnęliśmy przez to i teraz nadeszły lepsze czasy.

W ostatnich latach Legia miała tendencję do zwalniania trenerów jeszcze na początku sezonu. Czy przez słaby początek martwiliście się o posadę Vukovicia w klubie?
Nigdy się nie martwiliśmy, bo w niego wierzyliśmy. Trener Vuković zna ten klub lepiej niż ktokolwiek inny. Jest prawdziwym legionistą. Zawsze nas wspierał, kazał się nam nie poddawać i mówił, że lepsze czasy nadejdą. Miał rację i jesteśmy z tego szczęśliwi.

W środku pola Legii miałeś okazję zagrać w z kilkoma świetnymi zawodnikami - Walerian Gwilia, Cafu czy Domagoj Antolić. Z którym z nich gra Ci się najlepiej?
To pytanie nie ma poprawnej odpowiedzi [śmiech]. Wszyscy się od siebie różnią i każdy z nich wnosi coś innego do drużyny. Cafu znam bardzo dobrze i mamy świetną relację, co z resztą widać na boisku. Wako to był nowy zawodnik, więc musieliśmy sobie wyrobić chemię i poznać się, ale teraz gra mi się z nim świetnie. Jest bardzo inteligentny, fantastycznie czyta grę i w dodatku jest bardzo dobry technicznie. Natomiast patrząc na Domagoja widzę siebie, przez co granie razem z nim jest niezwykle łatwe i przyjemne.

Nad czym musicie jeszcze popracować jako zespół?
Z pewnością kilka rzeczy się znajdzie, ale to pozytyw, bo nawet z tymi brakami gramy bardzo dobrze, a przed nami przerwa zimowa. Nie da się być perfekcyjnym, ale zawsze trzeba chcieć więcej. Na pewno musimy popracować nad skutecznością, bo często marnujemy kilka pierwszych sytuacji i dopiero potem się rozkręcamy. W defensywie sam nie wiem, bo gramy bardzo dobrze, mamy doświadczonych zawodników, którzy znają Ekstraklasę jak własną kieszeń.

Na boisku jesteś kompletnym pomocnikiem co czyni Cię jednym z najlepszych w lidze. Jak porównasz siebie do reszty stawki?
Szczerze to nigdy się nie porównuje do innych. To bardzo miłe, gdy słyszysz takie słowa, bo koniec końców to jest dla mnie zabawa i cieszę się grą. Takie opinie czy nominacje do nagród pokazują, że moja gra podoba się ludziom na stadionie czy przed telewizorem co przynosi mi satysfakcję.

Jakie masz plany na święta?
Zamierzam je spędzić z rodziną. Mój brat niestety po raz drugi w ciągu dwóch lat zerwał więzadła w kolanie i chcę być przy nim. To ciężkie dla niego, bo ma dopiero 18 lat i chce aktywnie spędzać czas. Piłkarska kariera chyba jednak dobiegła końca. W następnym roku idzie na studia i lepiej żeby na nich się skupił, bo trzeci taki uraz może się skończyć o wiele gorzej. Tęsknię za rodziną i już nie mogę się doczekać spotkania z nimi.

A jak spędzasz czas w Warszawie?
Lubię siedzieć w domu i grać na konsoli [śmiech]. Moja słabość to seria gier Call of Duty. Gram bardzo dużo, czasami czuje się jakbym był od niej uzależniony [śmiech]. Lubię spędzać czas w domu, bo uważam, że to co robisz w wolnym czasie jest czasem tak samo ważne jak trening. Trzeba o siebie dbać mentalnie i dobrze się odżywiać by pozostać w formie. Lubię też oglądać filmy i seriale jak każdy.

Niedawno Jose Kante udzielił wywiadu, w którym powiedział, że nikt z Was nie był chętny na wyjście do filharmonii czy klubu jazzowego. Próbował też Ciebie namówić?
Gdyby mnie zaprosił to bym z chęcią poszedł [śmiech]. Bardzo lubię teatr, ale jeszcze nie znam na tyle dobrze języka polskiego by wszystko zrozumieć. Lubię też operę, więc jeśli Jose będzie kiedyś chciał pójść to może na mnie liczyć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Andre Martins o Sa Pinto, Vukoviciu i trudnych początkach [WYWIAD] - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki