18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Grabowski: Trudno mi się przyzwyczaić, że widzą we mnie głównie Ferdka

Anna Gronczewska
Kiepscy to szczęśliwa rodzina. Są przyzwyczajeni do tego, co mają, odpowiada im to życie
Kiepscy to szczęśliwa rodzina. Są przyzwyczajeni do tego, co mają, odpowiada im to życie Polsat
- Uwielbiam występować na estradzie, monologować. Mieć przed sobą tylko mikrofon, a na widowni kilka tysięcy osób. Przez godzinę królować nad nimi. Oni robią wszystko, czego sobie zażyczy człowiek stojący przy mikrofonie. To jest naprawdę ogromna przyjemność - wyznaje aktor Andrzej Grabowski.

Niedawno w piosence "Jestem jak motyl" śpiewał Pan, że jest dobrze. Dalej jest dobrze?
To nie tak. Śpiewa się również, że ma się chusteczkę haftowaną we wszystkie cztery rogi, co nie zawsze jest prawdą. Śpiewa się też: "Od nagłej, niespodziewanej śmierci wybaw nas, Panie". A wiele osób życzyłoby sobie takiej nagłej, niespodziewanej śmierci, a nie umierania w męczarniach. Piosenka jest tylko piosenką... A jak jest? No jest... Jak jest w szczegółach i tak pani nie powiem.

Nagrał Pan płytę, nawet z przebojem. Dalej Pan śpiewa?
Śpiewam przy różnych okazjach. Wytwórnia namawia mnie, bym nagrał jeszcze jedną płytę. Nie mam pojęcia, jak będzie...

Tak spodobało się Panu śpiewanie?
Zupełny przypadek zadecydował, że wydałem płytę, zaśpiewałem. W ogóle całe życie jest przypadkiem. Nie mam jakiejś szczególnej atencji dla śpiewania, podobnie jak do wszelkich innych rzeczy, które wykonuję.

Wielu aktorów narzeka, że trudno im się żyje. Dwadzieścia lat temu było łatwiej?
Narzekają, ale wszystko zależy od miejsca, w którym się znajdują. Aktorzy grający dużo w serialach, filmach, zajmujący się innymi rzeczami związanymi z zawodem, nie tylko graniem w teatrze, nie mają powodów do narzekań. Żyje się im na pewno lepiej niż te dwadzieścia kilka lat temu. A aktorzy, którzy nie mają tego szczęścia, pracują tylko w teatrze, albo nie mają w ogóle pracy, mogą narzekać. Tych ostatnich jest bardzo dużo. Przecież co roku szkoły teatralne kończy w całym kraju około 100 adeptów. Pracę w teatrze z tego dostaje 20, nie więcej. Reszta jest bezrobotnych. Chodzą na castingi do ról w filmach, serialach. Czepiają się reklam. Przygotowują bajki dla dzieci. Wstają o piątej rano, przejeżdżają 300 kilometrów, by o godzinie 9 wystawić bajkę o królewnie w przedszkolu. Jeśli na to patrzeć, to jest gorzej. Nie wolno jednak zapominać, że w życiu zawsze jednemu jest gorzej, a innemu lepiej.

Czy jednak nawet ten wzięty aktor nie musi się sporo napracować, by wyżywić rodzinę?
To zależy, na jakim poziomie chce utrzymywać tę rodzinę. Narzekamy, narzekamy. Ale w latach 70., gdy kończyłem studia, wszystko było znacznie droższe niż teraz. Średnia pensja wynosiła wtedy trochę ponad 3 tys. zł, a kilogram kiełbasy zwyczajnej kosztował 44 zł. Teraz za te pieniądze kupi się bardzo dobrą wędlinę. Mały fiat kosztował 64 tys. zł, a było to najpospolitsze auto. Dziś za te pieniądze kupi się bardzo dobry samochód. Tak więc relatywnie wszystko jest tańsze. Tylko wydajemy więcej. Teraz niektóre partie krzyczą, że ludzie szukają jedzenia w śmietnikach. Wtedy też tak robili. Są bowiem tacy, którzy chcą tak żyć. Tylko dziś telefonują do kolegi, który grzebie w drugim śmietniku, że u niego jest lepiej. Widzę takie sytuacje...

Jak Pan zareagował, gdy dowiedział się, że najpierw jedna córka, a potem druga chcą zostać aktorkami?
To jest ich życie, one nim rządzą. Co miałem zrobić? Powiedzieć: "Zuziu, Kasiu nie! Macie zostać polonistkami!". A za 10 lat jedna czy druga powie: "Tato, jestem polonistką, ale nie przyniosło mi to szczęścia w życiu, chciałam zostać aktorką, ty mi odradziłeś. Gdyby nie to, pewnie byłabym szczęśliwa!". Niech więc biorą życie w swoje ręce i na swoją odpowiedzialność. Chciały być aktorkami, to będą.

Młodsza, Kasia, jeszcze studiuje...
Tak, na wydziale aktorskim łódzkiej szkole filmowej. Starsza, Zuzia, gra w teatrze, jest już dyplomowaną aktorką.

Pana brat Mikołaj pierwszy wybrał studia aktorskie. Był Pan przez niego skazany na ten zawód?
Nie, ja sam się skazałem na aktorstwo. Przy czym wybrałem je nie po to, by zostać aktorem, tylko żeby dostać się do szkoły teatralnej. Bo w szkole teatralnej jest bardzo fajnie. Są piękne dziewczyny. Nie ma matematyki, tylko emisja głosu i taniec. Gdy się ma 17 lat, to można tak pomyśleć.

Rodzice się nie krzywili, że drugi syn wybiera taką drogę?
Krzywili się na Mikołaja, na mnie już nie. On przetarł ślady, mnie było łatwiej.

"Kiepscy" mają wierną widownię od 14 lat. Czy to nie fenomen, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę serial komediowy?
W zasadzie sitcom. Komedia to bardzo trudna forma, często niedoceniana. Szczególnie przez aktorów. Uważają, że tylko role tragiczne mogą im przynieść sukcesy. A zapominają, że gra się je o wiele łatwiej niż komediowe. Mnie Goebelsa w "Pitbullu" grało się o wiele prościej niż Ferdynanda Kiepskiego. Wszystkim aktorom, którzy twierdzą, że w takich komediowych serialach się tylko wygłupiamy, mówię: "Przyjedź, ja załatwię ci rolę, zobaczysz, czy to proste i czy twoje wygłupianie będzie śmieszne."

My śmiejemy się z rodziny Kiepskich. Czy jednak w gruncie rzeczy nie jest to biedna, nieszczęśliwa rodzina, jakich w Polsce mamy wiele?
Wbrew narzekaniom żony Halinki czy męża Ferdynanda, to szczęśliwa rodzina. Oni są przyzwyczajeni do tego, co mają. Ferdynand jest bezrobotny i nigdy do pracy nie pójdzie. Ale nie jest to też jakaś patologiczna, alkoholiczna rodzina. Owszem, piją wódkę, piwo, ale tam nie ma patologii. Nie jest to aż tak biedna rodzina, która nie miałaby co jeść, włożyć na grzbiet. Oni sobie radzą. Nie ma u nich problemu, czy pieniędzy wystarczy do końca tygodnia. Im specjalnie nie zależy, a szczególnie głównemu bohaterowi, by być bogatym. Odpowiada im ich życie. Tak, jak ich sąsiadom, Boczkowi i Paździochowi...

Żyją jednak w mieszkaniu ze wspólną ubikacją na korytarzu...
Takich mieszkań w Polsce, pewnie w Łodzi też, jest jeszcze sporo. Kiedyś wracałem z występów przez Śląsk. Pociąg zatrzymał się blisko jakiegoś familoka. Podglądałem przez okno, co dzieje się w mieszkaniu jednej z rodzin górniczych. Akurat przygotowywali sobie kolację. Jedli parówki czy kiełbasę. W tej kuchni było biednie, grzała się w czajniku woda. Pomyślałem najpierw: "Boże, jacy oni są biedni!". Po chwili przyszło opamiętanie. Może nie są biedni, tylko bardzo szczęśliwi. Może ja jestem biedny, jeżdżąc po Polsce z walizką pełną rekwizytów, by grać spektakle.

Przyzwyczaił się Pan już do Ferdka Kiepskiego?
Teraz tak, choć długo z nim walczyłem, nie znosiłem Ferdka. Nie przyzwyczaiłem się tylko do tego, jak czasem traktują mnie ludzie, widząc we mnie Ferdka. Ale tak jest nie tylko ze mną. Gdy jakiś aktor gra księdza, to ludzie chcą się u niego spowiadać.

Ma się Pan pojawić w tym roku w kilku nowych filmach...
Rzeczywiście, tylko się pojawię. Nie ma tam jakichś większych ról. Może poza "Piątą porą roku". Jeszcze może w "Sępie" zagrałem krótką, ale bardzo treściwą rolę.

Coraz częściej oglądamy Pana na scenie kabaretowej. To nowe wyzwanie?
Nie wiem, czy nowe. Ja uwielbiam występować na estradzie, monologować. Lubię sprawiać ludziom radość. Mieć przed sobą tylko mikrofon, a na widowni kilka tysięcy osób. Przez godzinę królować nad nimi. Oni robią wszystko, czego sobie zażyczy człowiek stojący przy mikrofonie. To jest naprawdę ogromna przyjemność. A tak się złożyło, że ostatnio brałem udział w kilku pod rząd kabaretonach telewizyjnych. Może się więc wydawać, że zajmuję się kabaretem częściej. Ale tak nie jest. Robię to od lat. Tylko kiedyś unikałem kabaretowych występów telewizyjnych.

Może Pan powiedzieć, że jest szczęśliwym aktorem, szczęśliwym człowiekiem?
Nie wiem, czy ktokolwiek może powiedzieć, że jest do końca szczęśliwym człowiekiem. Bałby się nawet kusić losu i tak mówić. Mogę powiedzieć inaczej - nie jestem niezadowolony z życia i zawodu.

Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki