Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Grębosz: Od kilku lat Łódź nam ciągle pięknieje

Anna Gronczewska
Andrzej Grębosz
Andrzej Grębosz Krzysztof Szymczak
Z Andrzejem Gręboszem, byłym piłkarzem ŁKS i Widzewa Łódż, rozmawia Anna Gronczewska

Urodził się Pan w Złotym Stoku. Jak to się stało, że znalazł się Pan w końcu w Łodzi?
To długa historia. Ze Złotego Stoku pojechałem do Tarnowa. Grałem w tamtejszej Unii. A stamtąd w 1971 roku trafiłem do Łódzkiego Klubu Sportowego. Tak zaczęła się moja łódzka historia. Już czterdzieści dwa lata mieszkam w Łodzi! Kawał czasu!

Przypuszczał Pan, że kiedyś zamieszka właśnie w Łodzi?
Nigdy o tym nie myślałem. Byłem tu wcześniej raz czy dwa, gdy Unia Tarnów, w której grałem, przyjeżdżała na mecze z ŁKS-em.

Pamięta Pan nasze miasto z czasów, gdy się do niego przeprowadził?
Gdy przymknę oczy to mam wrażenie, że tę Łódź widzę jeszcze dzisiaj... Od kilku lat to miasto nam pięknieje... Kiedy tu zamieszkałem, Łódź była zupełnie innym miastem. Szarym, obskurnym. Zamieszkałem w jednych z pierwszych bloków budowanych na osiedlu Retkinia. Gdy się tam wprowadzałem, to na polach wokół pasły się krowy. Łódź była wtedy taką dużą wsią. Centrum stanowiła w zasadzie tylko ulica Piotrkowska, także Kilińskiego, okoliczne przecznice. Po Piotrkowskiej jeździły autobusy, tramwaje. Ale ta ulica tętniła życiem. Gdy poszło się na nią w południe, to ciężko było się przecisnąć. Tam kwitło bowiem życie handlowe Łodzi. Teraz to wygląda zupełnie inaczej. Ludzie chodzą do hipermarketów i Manufaktury, która jest jednym z piękniejszych w Europie obiektów. Gdy przyjeżdżają do mnie znajomi to polecam im właśnie Manufakturę i odnowioną ulicę Piotrkowską. Wielu zachwyca się tymi miejscami.

Ma Pan swoje ulubione miejsca w Łodzi?
Takim ulubionym dla mnie miejscem jest na pewno stadion łódzkiego Widzewa. Tam spędziłem prawie dziesięć lat, czyli kawał swojego życia. Poza tym z żoną lubimy odwiedzić Manufakturę.

Stadion Widzewa to chyba dla Pana rzeczywiście szczególne miejsce...
Nie należę do ludzi, którzy żyją przeszłością. Ale ile razy tam jestem, przychodzę na mecz to zawsze, nawet podświadomie, człowiek wspomina tamte czasy.

Z Widzewem zdobył Pan dwa razy Mistrzostwo Polski, grał w półfinale Pucharu Europy...
Oprócz tego kilka razy zdobyliśmy wicemistrzostwo Polski, cały czas graliśmy w pucharach i sporo w nich pomieszaliśmy.
Nie żal, że łódzki sport nie odnosi już takich sukcesów?
Na pewno żal. Ten sportowy dołek zaczął się w Łodzi w końcówce lat 80. Wtedy prezydent Lech Wałęsa zadecydował, że nie będzie handlował z Rosjanami. Łódź zaczęła wówczas przeżywać duży regres. Przecież większość łódzkich zakładów produkowała swoje wyroby dla Związku Radzieckiego. Wiele osób o tym zapomniało. Po tym, przez kilka dobrych lat, Łódź nie mogła się odnaleźć.

Pan odszedł od wielkiej piłki. Uczy Pan wychowania fizycznego w szkole w Konstantynowie Łódzkim. Jest szansa, że Pańscy wychowankowie, nawiążą do tradycji swoich poprzedników?
Perełki się zdarzają, ale niestety potem wiele z nich gdzieś ginie. Konkurencja Internetu, telewizji, różnych telefonów, smartfonów jest tak duża, że coraz mniej młodych ludzi garnie się do sportu.

Jest Pan już ponad czterdzieści lat wierny Łodzi. Nie chciał Pan jej opuścić?
Gdy grałem w Niemczech to był taki moment, że chciałem tam ściągnąć rodzinę. Jednak po wielu przemyśleniach uznałem, że wolę zostać w Polsce. Na pewno czuję się już łodzianinem. Choć gdy grałem w Widzewie, to miałem propozycję przejścia do Wisły Kraków, niewiele brakowało, że grałbym w Szombierkach Bytom.

Co Pana tu zatrzymało?
Łodzianką jest moja żona, tu mieszka cała jej przewspaniała rodzina. Mieszkam wciąż na Retkini. Mam bardzo blisko na Zdrowie, do Ogrodu Botanicznego, Zoo. Chodzę tam z wnuczkiem na spacery.

Jest szansa, że wnuczek pójdzie w Pana ślady?
Wątpię. Kamil ma 8 lat i bardziej pociągają go sporty walki. Trenuje judo. Mam jeszcze dwójkę wnucząt w Irlandii. Emma ma 4 lata, a Alan - 2,5 roku. Tak jak syn opowiada, to są to bardzo sprawne ruchowo dzieciaki i może to właśnie oni pójdą w moje ślady.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki