Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Person: talentem Jerzego Janowicza nie zajęto się jak należy

Marcin Darda
Andrzej Person, senator i były dziennikarz sportowy.
Andrzej Person, senator i były dziennikarz sportowy. Piotr Wygoda/EAST NEWS
To ogromnie smutne, jak się dowiaduję, że Janowicz dwa lata temu nie pojechał na Australian Open, bo nie miał na bilet. Ale po to są te sukcesy, żeby choćby te władze samorządowe w końcu zrozumiały swój błąd i takie talenty i ten sport wspierały. Ale Janowiczem rzeczywiście nie zajęto się jak należy. Z Andrzejem Personem, senatorem i byłym dziennikarzem sportowym, rozmawia Marcin Darda

Jerzy Janowicz w Paryżu finał przegrał, ale to przegrana zwycięska. Prawda czy fałsz?

Absolutna prawda. Rozmawiałem z ojcem Jerzego, który mówi, że syn dostał ochronę, tak jest w Paryżu popularny ten chłopak z Łodzi. Tenis to jest w sporcie ekstraklasa, żadna tam dyscyplina niszowa, zatem sukces niebywały. Tak szybko i błyskotliwie się Janowicz przebił, że te tytuły "Skąd ty jesteś? Z Marsa?" są jak najbardziej na miejscu. Bo on wszedł do elity z trzeciej ligi tenisowej, choć to jest też nie do końca prawda. Przecież w Wimbledonie wszedł do trzeciej rundy i nie zauważono tego tylko dlatego, że Radwańska doszła do finału. A miał już piłki meczowe, więc był blisko elity. Teraz pokazał swój talent i niesłychany postęp, którego dokonał w parę miesięcy. Oprócz tego wszystkiego jest niesamowitym showmanem, kocha go kamera, reaguje na zachowania publiczności, która go pokochała. Jest poza tym zuchwały, te jego dropshoty i skróty są perfekcyjne i przykre dla rywali, a ogląd jego gry jest taki, jakby sobie z rywali żartował. Przecież Ferrer to jest teraz nr 2 na świecie. Ma w sobie dużo mocy, nie klękał przed światową czołówką. Daj Boże, żeby tak dalej, bo tenis Janowicza nie jest tuzinkowy.

A dlaczego Polska na sukces w męskim singlu musiał czekać aż 30 lat?

O, to nie jet łatwe pytanie i nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Nie ma systemu, może gdyby samorząd się wywiązywał, może gdyby rząd więcej dawał... Tenisowego związku bym trochę bronił, bo jednak w ostatnich latach pojawiły się i Radwańskie i debel Fyrstenberg z Matkowskim, a to światowa czołówka. Przyczyna jest taka, że nie ma w Polsce dobrego fundamentu finansowego. Rodziców nie było stać, kluby były biedne, a jak słyszymy, że Janowiczowie sprzedali sześć sklepów i mieszkanie, to widzimy, że to inwestycja. Polski nie stać na miliardy na sport, ale jednak te pieniądze wydawane na sport powinny być inwestowane szczelniej, by talenty nie ginęły. Ministerstwo nie ma, a Łódź...

Łódź powinna dać pieniądze Janowiczowi?

Pewnie, że powinna dać, choć nie chcę akurat odnosić się do tej sytuacji, która wytworzyła się między ojcem Jerzego a prezydent Zdanowską, bo nie znam szczegółów. Chcę powiedzieć, że samorządy na sport niechętnie dają pieniądze, bo polityk zawsze woli zrobić drogę czy rondo, bo to daje głosy w wyborach. I to się robi przy deklaracjach, że kocha się sport. Na samorządy trzeba naciskać, a związki sportowe kontrolować, czy one tych pieniędzy zamiast na szkolenie, po prostu nie przejadają. To nie jest prosta sprawa, bo kolejni ministrowie próbują to robić, a federacje tłumaczą się niezależnością.

Ale jest takie wrażenie, że związek Janowicza pominął, bo jego sukces to upór i krwawica rodziców.

To jest dobre pytanie i trzeba sprawę wyjaśnić. Związek ustami szefowej wyszkolenia się broni, bo ona tłumaczy, że Janowicz 100 tys. euro na przeloty i hotele dostał. Pewnie mało, bo Radwańska dostała milion. Ale ona to inny poziom. Ja rozumiem pana Janowicza seniora, że to jest straszne ryzyko, bo oni wszystko postawili na jedną kartę. Dziś można powiedzieć, że jest sukces i tego sukcesu nikt im nie odbierze, także finansowego, bo od tej pory wszystko może się ułożyć, przyjdą też sponsorzy. Ale ilu jest takich sportowców, w których rodzice wpompowali wszystko, a ich talenty gdzieś przepadły? Od czasu Fibaka jest tak, że te talenty do czasu Radwańskich gdzieś ginęły. Marcin Kubot jest takim przykładem tenisisty, który pieniądze w końcu ma, tylko, że to już trzydziestolatek. On już takich sukcesów, jakie jeszcze przed Janowiczem, nie osiągnie. Był jakiś błąd w systemie wyszukiwania talentów. Bo proszę zauważyć, że pan Bohdan Tomaszewski od 30 lat organizuje turnieje dla dzieci, a ktoś je przecież wygrywa. Te talenty są, ale potem brakuje im pieniędzy. To ogromnie smutne, jak się dowiaduję, że Janowicz dwa lata temu nie pojechał na Australian Open, bo nie miał na bilet. Ale po to są te sukcesy, żeby choćby te władze samorządowe w końcu zrozumiały swój błąd i takie talenty i ten sport wspierały. Ale Janowiczem rzeczywiście nie zajęto się jak należy.

A dlaczego trzydzieści lat temu wygrywał Fibak, oczywiście pomijając jego talent i umiejętności. Przecież władze PRL tym sportem się brzydziły, bo zbyt elitarny.

To prawda i wielki paradoks. Nie chcę Wojtka porównywać z Janowiczem, bo nie o to chodzi, ale.... Wojtek się pewnie na mnie obrazi, ale to syn znanego profesora, wspaniałego człowieka zresztą. Wojtek miał talent, umiejętności, nieprawdopodobną wręcz odwagę cywilną i inteligencję, ale oprócz tego coś, czego inni nie mieli, czyli szczęście i pieniądze. Te kilkaset dolarów na start jednak od ojca dostał, a wykorzystał to perfekcyjnie bo od razu wygrywał i te pieniądze pomnożył. Poza tym to też fenomen, bo on był świetnym organizatorem, wszedł w ten profesjonalny świat tak, jakby się w nim urodził. I pochodził z rodziny, która sport darzyła zawsze wielkim szacunkiem.
Rozmawiał Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki