Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Angielska tragedia sieradzkiej rodziny

Matylda Witkowska
Do tragedii doszło na farmie w północnoangielskim hrabstwie Durham
Do tragedii doszło na farmie w północnoangielskim hrabstwie Durham materiały policji brytyjskiej
Tragiczna śmierć 27-letniej mieszkanki Sieradza wstrząsnęła całą okolicą w północnoangielskim hrabstwie Durham. Wszystko wskazuje na to, że została uduszona przez brata z powodu kłótni o pieniądze. To kolejna już tego lata, po wypadkach na wyspie Jersey, tragedia wśród Polonii w Wielkiej Brytanii.

Danutę D. ostatni raz widziano żywą na farmie New Moor koło Darlington w północnoangielskim hrabstwie Durham. Od trzech lat spokojnie pracowała tam jako mleczarka. Mieszkała w pobliskiej wsi razem z bratem Piotrem Ł. oraz mężem Marcinem. Mieli odłożyć trochę oszczędności i wrócić do kraju. W Sieradzu pod opieką babci czekał na nich pięcioletni synek Kubuś.

W sobotę i w niedzielę Danuta miała w pracy wolne. Ale we wtorek też nie pojawiła się w pracy.

- Zawsze była punktualna i sumienna. Dlatego nieobecność od razu zaniepokoiła właścicielkę - mówi Martin Wallwork z biura prasowego policji w Durham.

Sue Archer, która prowadzi farmę i znaną w całej Anglii wytwórnię lodów, skontaktowała się z bratem Danuty, Piotrem. Udzielał mętnych odpowiedzi, które wzbudziły podejrzenia szefowej.
Gdy dziewczyna nie pojawiała się w pracy przez kolejne dni, pani Archer pojechała do domu Polaków. Na parkingu stał jak zwykle samochód Danuty. To przekonało Angielkę, że coś się nie zgadza. W niedzielę, 14 sierpnia zawiadomiła policję.

Gdy funkcjonariusze dotarli do wsi, okazało się, że Piotra też już nie ma.

Jednocześnie okazało się, że Piotr przez cały tydzień zwodził też męża Danuty - Twierdził, że na farmie jest nagła inspekcja i kobieta musi zostać w pracy. Dlatego nie wracała na noc do domu - opowiada Martin Wallwork.

Komunikaty o zaginięciu Danuty i Piotra wraz ze zdjęciami przekazały wszystkie brytyjskie media.
Okazało się też, że dzień przez zaginięciem Danuta zdążyła wystąpić w filmie reklamowym, który kręcono na farmie. Szczupła, ciemnowłosa dziewczyna w okularach przewija się w kadrze dwa razy. Wygląda normalnie. Pokazały je angielskie telewizje. Bez skutku.

Okolice Darlington są urokliwe i mało zaludnione. Wokół farmy są lasy i wiele stawów oraz zbiorników gospodarczych. W poszukiwania Polaków zaangażowano ogromne siły. Oprócz policji i wolontariuszy na farmę także psy tropiące oraz policję morską, wyposażoną w sprzęt do szukania topielców.

W środę, 17 sierpnia na jednym z drzew w pobliżu farmy ekipa poszukiwaczy dokonała makabrycznego odkrycia. Znaleziono powieszonego na gałęzi Piotra Ł. Popełnił samobójstwo.
Wiadomość o śmierci szwagra wstrząsnęła Marcinem oraz żoną Piotra.

W sobotę, 20 sierpnia wieczorem, psy tropiące przy ścianie obory natrafiły na wzruszoną ziemię i gruz. W płytkim grobie znaleziono ciało kobiety w ubraniu Danuty D. Kilka dni później badanie DNA potwierdziło, że to poszukiwana sieradzanka. Sekcja zwłok wykazała, że została uduszona gołymi rękami.

Sprawdzenie wyciągów bankowych, poczty elektronicznej oraz zeznania świadków pozwoliły policji postawić makabryczną hipotezę: Danuta D. została uduszona przez brata w wyniku kłótni o pieniądze.

- Wszystko wskazuje, że między Piotrem a Danutą istniały nieporozumienia na tle finansowym - mówi Martin Wallwork. - Mieliśmy wiele nadziei związanych z odnalezieniem Piotra. Niestety obie osoby, które mogłyby powiedzieć cokolwiek o śledztwie, nie żyją.

Rodzina Danuty i Piotra nie chce rozmawiać z prasą. Po śmierci dwójki dzieci wszyscy są zdruzgotani. Marcin, który złożył kwiaty w miejscu znalezienia zwłok i wrócił do zostawionego w Sieradzu Kubusia także jest w szoku.
Więcej o Danucie i Marcinie mogą powiedzieć Sue i John Archerowie, u których pracowała cała trójka. Choć między nimi była bariera językowa, o zmarłej Polce mówią w samych superlatywach.

- Nie ma tu nikogo, kto nie byłby głęboko dotknięty tą tragedią - powiedziała na specjalnej konferencji prasowej Sue Archer. - Danuta była osobą bardzo pracowitą i zaangażowaną, zawsze uśmiechniętą i pełną energii. Kochała swoją pracę i pracowała bez wytchnienia. Nigdy nie wzięła nawet dnia zwolnienia, nawet podczas ostatniego, wyjątkowo zimnego grudnia. Jesteśmy przekonani, że Marcin i Danuta byli mocno ze sobą związani, polegali na sobie i mamy nadzieję, że Marcin po powrocie do swojego syna Kuby, zacznie układać sobie życie na nowo - dodaje.

Policja brytyjska wszczęła dochodzenie w sprawie morderstwa. Choć główny podejrzany nie żyje, do Sieradza i Kalisza przyjadą w przyszłym tygodniu przedstawiciele brytyjskiej policji. Będą rozmawiać z rodziną, by wyjaśnić szczegóły zbrodni.

Psycholog Ewa Czemierowska podkreśla, że w przypadku dramatycznych zbrodni trudno jednoznacznie określić dlaczego do nich doszło.

- Psychologia rzadko mówi o konkretnych przyczynach, raczej o czynnikach, które wpłynęły na to, co się stało- mówi Czemierowska. - Nie znam szczegółów, ale oprócz nieporozumień finansowych musiały istnieć jakieś inne czynniki, które doprowadziły do tragedii. Może konflikt od dawna narastał, może brat miał do siostry żal, bo rodzice lepiej ją traktowali? Tego nie wiemy -dodaje.
Jak podkreśla psycholog, migracja może wyzwolić skłonności do agresji, bo jest ona sytuacją trudną i stresową.

- Ludzie mają wobec niej duże oczekiwania, które nie zawsze się spełniają. Na dodatek są często osamotnieni, nie mają rodziny czy przyjaciół, przed którymi mogliby się po prostu wygadać albo poprosić o pomoc.

Przypadek z Darlington nie jest odosobniony. Zaledwie rok temu 24-letnia Sylwia została zamordowana przez swojego współlokatora w Burton Upon Trent. Dwa tygodnie temu na wyspie Jersey 41-letni Damian R. zasztyletował 6 osób.

Według statystyk brytyjskiej policji tylko w zeszłym roku brytyjskie sądy skazały za różne przestępstwa prawie 7 tys. Polaków. Wśród skazanych cudzoziemców co czwarty jest Polakiem. Jednocześnie okazało się, że choć ogólna liczba przestępstw spada, to wśród cudzoziemców wzrosła ona prawie dwukrotnie w ciągu ostatnich trzech lat.

Dr Piotr Szukalski, socjolog i demograf z Uniwersytetu Łódzkiego wyjaśnia jednak, że nie można mówić o częstszym popełnianiu zabójstw przez Polaków w Wielkiej Brytanii niż w ojczyźnie

- Nie dysponujemy na ten temat żadnymi statystykami, bo nie znamy dokładnej liczby osób przebywających w Wielkiej Brytanii - wyjaśnia Szukalski. - Trudno więc powiedzieć, czy statystycznie częściej Polacy popełniają zbrodnie. Natomiast takie przypadki są chętnie nagłaśniane przez media. Bo to bardzo atrakcyjny temat: nie dość że Polacy zabierają Anglikom miejsca pracy, to na dodatek jeszcze kradną i się nawzajem zabijają..

Jego zdaniem warunki, jakie panują na emigracji mogą być czynnikiem skłaniającym do zwiększenia agresji.

- Wiele osób ma nadzieję, na błyskawiczną poprawę własnego losu, a to nie następuje - wyjaśnia łódzki demograf. - Poprawia się wprawdzie status ekonomiczny, ale status społeczny się obniża. Osoba po studiach, która w Polsce była kimś, nagle musi wykonywać proste prace fizyczne. A jeśli do tego pojawią się kłopoty ze znalezieniem pracy, może pojawić się agresja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki