Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Animal Patrol uratował kilkanaście kotów zamkniętych w mieszkaniu na Rojnej w Łodzi

Jacek Losik
Kilkanaście kotów zamkniętych w dwupokojowym zabrudzonym mieszkaniu zastali strażnicy miejscy podczas interwencji na ul. Rojnej.

Strażnicy miejscy z grupy Animal Patrol nie pamiętają widoku, jaki zobaczyli wczoraj w małym mieszkaniu w wieżowcu przy ul. Rojnej 45 w Łodzi. Smród kocich ekskrementów unosił się na całej klatce dziesięciopiętrowego budynku. W dwóch niewielkich pokojach łodzianka trzymała kilkanaście kotów, nie dbając o ich higienę.

Problem z tą lokatorką mamy od kilku lat - mówił Andrzej Wypysiński, kierownik osiedla im. M. Konopnickiej, który zaalarmował patrol straży miejskiej. - Mniej więcej cztery lata temu zabrano tej pani ponad 30 kotów. Sąd nie zakazał jej wówczas posiadania zwierząt. Zwrócono jej nawet cztery koty. Problem powrócił i sąsiedzi ponownie zaczęli się skarżyć na straszny odór.

Gdy strażnicy dotarli wczoraj na miejsce, nie było wątpliwości, że trafili pod właściwy adres.

Zapukaliśmy do drzwi, ale nikt nie odpowiadał. Otrzymaliśmy informację, że w środku prawdopodobnie przebywa kilkanaście kotów, które przez cały tydzień siedzą same. Ich właścicielka natomiast przebywa u matki, którą się opiekuje - relacjonuje strażnik Kamil Hamrin, który wraz z Wojciechem Ebertem przyjechali na miejsce.

Animal Patrol autonomiczną sekcją Straży Miejskiej w Łodzi [ZDJĘCIA]

Strażnicy wysłali patrol pod adres zamieszkania matki kobiety, ale okazało się, że właścicielki kotów tam również nie ma. Funkcjonariusze wezwali straż pożarną, aby dostać się do środka siłą. Wyłamywanie drzwi nie było jednak potrzebne. Po tym, gdy strażak zapukał w nie łomem, okazało się, że kobieta przez cały czas była w mieszkaniu i liczyła, że funkcjonariusze zrezygnują z interwencji.

Gdy strażnicy weszli do środka, odurzył ich smród kociego moczu i odchodów. Strażnicy natychmiast założyli maski, a przedstawiciel spółdzielni zaczął otwierać okna na klatce. W przedpokoju mieszkania na dwóch metrach kwadratowych siedziało kilkanaście kotów.

Były w niezłym stanie, tylko kilka miało świerzb i ubytki w uzębieniu - mówi Kamil Hamrin.- Żyły jednak w skandalicznych warunkach. Pani nie chciała ich oddać, ale nie mieliśmy wyboru. Wyłapaliśmy osiem, ale kilka schowało się w panującym bałaganie.

Gdy strażnicy wynosili koty z bloku, przyglądała im się grupka sąsiadów. Prosząc o zachowanie anonimowości opowiadali, że mieszkanie obok właścicielki zwierząt to koszmar.

Animal Patrol ratuje zwierzęta. Łodzianie najczęściej porzucają je latem

Trudno wytrzymać w tym smrodzie. W rozmowie ta pani jest bardzo miła, ale przez cały tydzień jej nie ma, bo opiekuje się matką, a koty zostają same. Raz zostawiła odkręcony kran, aby koty miały dostęp do wody i zalała ludzi z dołu - mówiła jedna z lokatorek bloku.

Strażnicy miejscy przewieźli zwierzęta do schroniska na ul. Marmurowej w Łodzi, ale Grzegorz Kaczmarek, dyrektor miejskiej placówki, odmówił ich przyjęcia. Tłumaczył, że boksy dla kotów są przepełnione, a przywiezione zwierzęta są w dobrym stanie. Dopiero po interwencji naczelnika straży miejskiej, dyrektor schroniska koty ostatecznie przyjął.

Jak twierdzi Łukasz Berliński, dowódca Animal Patrolu, tego typu interwencje często się zdarzają w Łodzi. - Mamy kilka takich spraw w tygodniu. Tylko w piątek byliśmy wzywani w dwa miejsca - mówi Wojciech Ebert. I dodaje, że straż miejska skieruje w przypadku mieszkanki bloku przy u. Rojnej wniosek do sądu o odebranie kotów i zakaz posiadania zwierząt.

Agnieszka Chartlińska, psycholog zwierzęcy, dodaje, że dla kotów życie w takich warunkach to trauma. - Koty domowe nienawidzą tłoku. To stworzenia kochające czystość- mówi psycholog.- Trzymanie ich w taki sposób to dla nich koszmar.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki