Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Seniuk zlikwidowałaby mecze w niedzielę

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński
Wciąż słychać głosy, że trzeba zlikwidować handel w niedzielę, a co by się stało, gdyby ktoś równocześnie zapałał chęcią zlikwidowania meczów rozgrywanych w ten świąteczny dzień?

Organizacja meczów to przecież też przymusowa praca. W kasach stadionowych w niedzielę siedzą kasjerki, które pewnie nie są z tego powodu zadowolone. Wolałyby spędzić czas z dziećmi. Do pracy muszą przyjść stadionowe sprzątaczki, ochroniarze, faceci, którzy malują linie, dyżur musi pełnić elektryk... Muszą pracować też piłkarze, ale akurat oni nie są z tego powodu niezadowoleni, bo mają chociaż godziwe wynagrodzenie.

Porządek z niedzielną pracą na kasach w hipermarketach, a także z rozgrywaniem tego dnia meczów łatwo zrobiłaby żona piłkarza, czyli... Anna Seniuk. Kto pamięta histeryczną rolę tej wspaniałej aktorki w filmie „Niedziela Barabasza”, według opowiadania Leszka Płażewskiego, wie o czym piszę. Żona Czterdziestolatka w tym filmie jest żoną Barabasza (Zbigniew Kuźniar), dla którego gra w bramce miejscowej drużyny to religia. Więc Barabasz wymyka się w niedzielę z domu, zostawia dziecko na balkonie, zakłada strój bramkarski i broni. Niestety, wściekła żona też idzie na mecz, ale nie po to, by oklaskiwać swego męża. Ona mimo interwencji ochrony staje za bramką i ma pretensje, że mąż gra, rzuca się na błotnistą murawę, zamiast iść z nią i dzieckiem na spacer. Pretensje formułuje w sposób głośny i niewybredny: „Jak ty wyglądasz?”, a w końcu kompromituje męża wbiegając na murawę i ściągając mu beret, skrywający łysinę. Śmiechu i kpin nie ma końca.

Jak można się domyślić, Barabasz na następny mecz pewnie nie poszedł, a nie jest wykluczone, że może w ogóle drużyna przestała grać w niedziele, przekładając mecze na środę, co też jest jakimś wyjściem.

Na szczęście nikt przykładu z Anny Seniuk na razie nie bierze i można swobodnie grać w niedziele. Ale to nie znaczy, że polityka zostawia sport w spokoju. O nie. Oto bowiem wybuchła awantura, czy można postawić pomnik legendarnego prezesa Ludwika Sobolewskiego przy nowym stadionie Widzewa. Po latach ujawniono bowiem niezbyt czystą kartę historii twórcy wielkiego Widzewa.

Blady strach może paść na inne gwiazdy sportu, które osiągały sukcesy i dawały radość zwykłym ludziom. Trzeba zburzyć pomnik Kazimierza Deyny, bo on grał w czasach komunizmu w wojskowym klubie. Gorsza kara musi spotkać Antoniego Szymanowskiego i Adama Musiała, bo oni grali w klubie... milicyjnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki