Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Antygona w Nowym Jorku" w Teatrze Nowym w Łodzi [RECENZJA]

Wiktor Moraczewski
Krzysztof Szymczak
Na scenie Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi odbyła się premiera „Antygony w Nowym Jorku” Janusza Głowackiego.

Nowy sezon w łódzkim Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka rozpoczął się premierą spektaklu „Antygona w Nowym Jorku” w reżyserii Andrzeja Szczytko. Tragifarsa Janusza Głowackiego z roku 1992, nawiązująca do antycznej tragedii Sofoklesa, jeszcze kilka lat temu wzbudzała wśród odbiorców skrajne emocje, jednocześnie przerażała i śmieszyła. Aktualna kilka lat temu, ale czy dzisiaj?

**Zobacz też:

Premiera "Antygony w Nowym Jorku" w Teatrze Nowym w Łodzi. Rozmowa z Anrzejem Szczytko

**

Obecnie dramat Głowackiego nie jest już wyłącznie odczytaniem antycznej tragedii przez pryzmat współczesności. Znaczy coś więcej… Obserwując wydarzenia dziejące się na świecie - ataki terrorystyczne, problem uchodźców, różnego rodzaju konflikty zbrojne - coraz mniej jest chyba miejsc, do których moglibyśmy odnieść określenie „american dream”. A jednak w dramacie Głowackiego takie miejsce - pełne nadziei na lepsze życie - istnieje. Może to tylko złudzenie? Bohaterowie dramatu - Anita, Sasza i Pchełka - podobnie jak większość współczesnych zastraszonych i pełnych lęku ludzi, uciekli przed konfliktami i ubóstwem do lepszego świata - wymarzonej Ameryki. Lecz tak naprawdę nikt z nich nie wie, czy lepszy świat w ogóle istnieje, bo miejsce, w którym się znaleźli, nie daje im poczucia akceptacji. Mitologizują zatem swoje życie, tworząc światy własne, ograniczone i zamknięte, jak wyznaczona przestrzeń parku. Świat tworzony w wyobraźni bohaterów, pełen tragizmu podszytego humorem, staje się historią o naszych lękach i tęsknotach, o które z zawziętością zawsze staramy się walczyć.

Scenografia i kostiumy zaprojektowane przez Tomasza Ryszczyńskiego zostały przygotowane z dobrym wyczuciem klimatu tragifarsy Głowackiego. Na scenie znalazło się ledwie kilka elementów - ławka z zardzewiałych klatek, migające kolorowe banery, uschnięte drzewo ogrodzone metalową konstrukcją - lecz widz był w stanie wśród nich odnaleźć symbole i stworzyć sobie niekończącą się mapę odniesień. Minimalistyczny obraz nowojorskiego Tompkins Square Park, podkreślony ciepłym światłem rzucającym na podłogę cień postaci i drzewa, zbudował wyjątkową atmosferę. Kolejne sceny rozgrywały się w pustych przestrzeniach, które widz sam mógł wypełnić w wyobraźni, przenieść się do świata skonstruowanego z własnych myśli. Na tym scenicznym obrazie widniał jednak element stanowiący kontrast - odpychające, brzydkie, utrzymane w ciemnych kolorach kostiumy. Bez nich siła przekazu nie byłaby tak znacząca, nie podkreślałby znaczenia słów wypowiadanych na scenie, komentujących naszą rzeczywistość.

**Czytaj też:

Prapremiera musicalu „Wiedźmin”

**

Na brawa zasługują aktorzy - Krzysztof Pyziak i Piotr Seweryński oraz jedna silna aktorka - Jolanta Jackowska. Te charakterystyczne osobowości sceniczne podtrzymywały stworzoną przez reżysera sceniczną wizję świata, w której niemożność porozumienia i przemoc wypaczają relacje międzyludzkie. W tym spektaklu nie ma ani wygranych, ani przegranych. Bohaterowie dzielą się na tych, którzy są silni lub słabi. Walka nigdy nie została przerwana.

Reżyser Andrzej Szczytko, będąc wiernym poetyce tekstu Głowackiego, wydobył z niego jednak tylko aspekt komiczny. Podczas spektaklu reakcje widzów były podzielone. Jedni śmiechem reagowali na wydarzenia sceniczne, inni natomiast z mozołem starali się śledzić losy bohaterów. Analizując podziały, które były widoczne podczas przedstawienia, odnoszę wrażenie, że nie prowokowało ono do głębszych refleksji, nie odnosiło się choćby do współczesnej sytuacji wielomilionowej migracji ludzi. Przez swoją „poprawną” inscenizację odwracało się od tragedii tych, którzy musieli opuścić własne domy. Po przedstawieniu widz nie zadaje sobie pytań, bo nie zostaje do nich sprowokowany. Utwierdza się tylko w przekonaniu, że obraz świata nie zmienił się od lat i na koniec uśmiecha się gorzko, słysząc podsumowujące słowa jednej z postaci dramatu - Policjanta: „dzisiaj w teatrze jest jedna osoba, która niedługo znajdzie się na ulicy. I ta osoba dobrze wie, o kim mówię”. Ale czy aby na pewno odnoszą się one właśnie do nas?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki