Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arcybiskup Jędraszewski świetnie gra w ping-ponga, uwielbia góry i włoską kuchnię

Anna Gronczewska
Arcybiskup Marek Jędraszewski obchodził jubileusz czterdziestolecia kapłaństwa
Arcybiskup Marek Jędraszewski obchodził jubileusz czterdziestolecia kapłaństwa fot. Grzegorz Gałasiński
24 maja minęło czterdzieści lat od chwili, gdy arcybiskup Marek Jędraszewski przyjął święcenia kapłańskie z rąk abp. Antoniego Baraniaka, ówczesnego ordynariusza poznańskiego.

W poniedziałek do Łodzi przyjechali kursowi koledzy pasterza Kościoła łódzkiego. Razem świętowali jubileusz. W łódzkiej bazylice archikatedralnej odprawili mszę św., której przewodniczył metropolita łódzki. Był wśród nich ks. Bernard Cegła, dziś proboszcz parafii pw. św. Barbary w Luboniu.

- Ks. abp Marek jest naszym najlepszym przyjacielem i kolegą, spędziliśmy ze sobą wiele czasu na modlitwie, rozmowach, ale też wyjeżdżając na wakacje - mówi ks. Bernard Cegła. - Mieszkaliśmy w namiotach, nad jeziorami, nad morzem.

Ks. Bernard opowiada, że ks. arcybiskup był prymusem. Jeśli koledzy mieli problemy ze zrozumieniem trudnych treści, to zawsze zwracali się do niego po pomoc. A metropolita łódzki prostym językiem wyjaśniał zawiłe sprawy teologiczne.

- Cieszę się, że tu w Łodzi mogliśmy obchodzić nasz kapłański jubileusz, razem z kolegami z archidiecezji łódzkiej, którzy też zostali wyświęceni w 1973 roku - dodaje ks. Bernard Cegła. - Ks. arcybiskup nas tu ładnie zebrał. Z tego bardzo się cieszymy. Nie powiedziałem tego w kościele, ale mamy problem. Ks. abp Marek był kibicem Lecha Poznań. Teraz mieszka w Łodzi i ma być kibicem Widzewa Łódź? Nie wiemy. Musi to jakoś integrować.

Razem z ks. abp. Markiem Jędraszewskim święcenia kapłańskie przyjmował ks. Romuald Kujawiński. Potem wyjechał na misję do Brazylii. Do Łodzi przyjechał jako biskup Porto Nacional. Tak więc na jednym roku wykształciło się w Poznaniu dwóch biskupów. - Marek w czasach seminaryjnych wyróżniał się wieloma zdolnościami - zapewnia ks.bp Romuald Kujawiński. - To spowodowało, że został skierowany na studia rzymskie, z filozofii. Jak widać, studia te nie poszły na marne.

Ks. arcybiskup Marek Jędraszewski urodził się 24 lipca 1949 roku w Poznaniu. Po skończeniu szkoły podstawowej rozpoczął naukę w słynnym I LO im. Karola Marcinkowskiego, nazywanego przez uczniów i nauczycieli "Marcinkiem". Języka polskiego metropolitę łódzkiego uczył Gerard Sowiński, nazywany przez uczniów "Barnabą".

Pan Gerard ma jeszcze zeszyty, w których odnotowywał prace swoich uczniów. Gdy teraz do nich zagląda, może wyczytać, że Marek Jędraszewski dostawał zawsze bardzo dobre oceny z wypracowań. - A byłem bardzo wymagającym nauczycielem! - śmieje się pan Gerard. - Kiedy Marek chodził do liceum, organizowano uroczystości związane z millennium chrztu Polski. Wielu uczniów, w tym Marek, interesowało się tymi wydarzeniami. Mam jeszcze piękny album, wykonany wtedy przez Marka.

Klasa, do której chodził metropolita łódzki, była bardzo usportowiona. Gerard Sowiński opowiada, że chłopcy znakomicie grali w piłkę ręczną. - A Marek był świetnym bramkarzem! - przypomina Gerard Sowiński. - Tak się złożyło, że razem z moją żoną często towarzyszyliśmy tej drużynie podczas meczów, także tych wyjazdowych. Chłopcy byli dynamiczni, silni, szybcy. Nie mieli sobie równych. Pięknie reprezentowali szkołę.

Gerard Sowiński mówi, że metropolita łódzki był miłym, mądrym i lubianym przez kolegów chłopcem. Potwierdza to Piotr Goliński, dziś profesor Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, klasowy kolega ks. arcybiskupa. - Siedział ławkę za mną - wspominał nam prof. Goliński. - Był znakomitym polonistą. Zresztą do dziś wygłasza głębokie homilie, które potrafią szarpnąć za sumienie. Ale był dobry z innych przedmiotów. Kiedyś wyjaśniał mi zawiłości fizyki, choć to ja skończyłem chemię.

Obaj grali w piłkę ręczną. Zdobyli nawet tytuł mistrza Poznania niezrzeszonych drużyn. Koledzy zapamiętali, że Marek Jędraszewski wpływał na opinie klasy, nie był jednak przywódcą.

W 1967 roku ks. abp Marek Jędraszewski zdał bardzo dobrze maturę. Postanowił po niej wstąpić do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. Metropolita łódzki nie opowiadał w szkole, że chce zostać księdzem. Zresztą nie były to czasy, by o takich rzeczach rozmawiać.

- Choć byliśmy z Markiem zaprzyjaźnieni, to nawet przez myśl nie przeszło mi, że pójdzie do seminarium - twierdzi prof. Piotr Goliński. - Z naszej klasy do seminarium poszedł jeszcze jeden kolega. I w jego przypadku tego się spodziewałem. O Marku wiedziałem, że jest religijny, ale nie przypuszczałem, że chce zostać księdzem.

24 maja 1973 przyszły metropolita łódzki przyjął święcenia kapłańskie z rąk arcybiskupa metropolity poznańskiego Antoniego Baraniaka. Przez dwa lata był wikariuszem w parafii św. Marcina w Odolanowie koło Ostrowa Wielkopolskiego. W tym czasie, w 1974 roku, uzyskał licencjat z teologii na Papieskim Wydziale Teologicznym w Poznaniu. W 1975 roku wyjechał do Rzymu. Został studentem Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego.

Tam rozpoczęła się przyjaźń arcybiskupa z dwoma profesorami Politechniki Poznańskiej - Romanem Słowińskim i Janem Węglarzem. Spotkali się w październiku 1978 roku. Marek Jędraszewski przywitał ich na dworcu kolejowym. Stamtąd poszli na mszę świętą, odprawianą w związku z inauguracją roku akademickiego na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. A w tym czasie trwały wybory nowego papieża. W pewnym momencie kardynał cele brujący mszę świętą powiedział, że musi szybko kończyć, bo nad placem św. Piotra pojawił się biały dym. Prosto z mszy św. wszyscy tam pobiegli. 16 października 1978 roku na placu św. Piotra, gdy ogłaszano, że papieżem został Karol Wojtyła, wśród zgromadzonego tłumu byli m.in Marek Jędraszewski, Roman Słowiński i Jan Węglarz. - Tak zaczęła się nasza przyjaźń, która trwa do dziś - mówi prof. Słowiński.

Prof. Roman Słowiński zapewnia, że metropolita łódzki jest bardzo solidnym człowiekiem, stojącym na solidnym fundamencie wiary i rozumu. Jest przykładem kogoś, kto kierując się racjonalnymi argumentami nauki, wiedzy ma tak głęboką i solidną wiarę.
- Poza tym jest bardzo ciepłym, serdecznym człowiekiem - zapewnia Roman Słowiński. - Przyjaźni się z moją rodziną, a mam czwórkę dzieci. Moje dzieci nazywają go wujkiem.

Prof. Roman Słowiński nie ukrywa, że pewnie przykład abp. Marka Jędraszewskiego sprawił, że najstarszy syn został księdzem. - Gdy staliśmy na placu św. Piotra, mój Jasiu miał 1,5 roku - dodaje prof. Słowiński. - Przez te lata naszej przyjaźni, syn przyglądał się, słuchał ks. Marka i tak dojrzewało jego powołanie.

Ks. arcybiskup bardzo lubi sport. Prof. Roman Słowiński zdradził nam, że bardzo dobrze gra w ping- ponga. Lubi chodzić po górach. Wielką sympatią darzy Włochy i włoską kuchnię.

W Rzymie rozpoczęła się droga naukowa ks. arcybiskupa. W 1977 uzyskał licencjat z filozofii, a w 1979 doktorat. Jego praca licencjacka została wyróżniona złotym medalem Uniwersytetu Gregoriańskiego, zaś praca doktorska, poświęcona francuskiemu filozofowi Emmanuelowi Levinasowi, złotym medalem Ojca Świętego Jana Pawła II. W 1991 roku uzyskał habilitację na Wydziale Filozoficznym Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Wykładał na Papieskim Wydziale Teologicznym w Poznaniu. Kiedy w 1998 roku powstał Wydział Teologiczny Uniwersytetu Adama Mickiewicza, został na nim profesorem nadzwyczajnym i kierownikiem Zakładu Filozofii Chrześcijańskiej. W 2002 r. otrzymał tytuł naukowy profesora nauk teologicznych.

17 maja 1997 papież Jan Paweł II mianował go biskupem pomocniczym archidiecezji poznańskiej. Święcenia biskupie przyjął 29 czerwca 1997 w archikatedrze poznańskiej. Prof. Roman Słowiński mówi, że od początku przeczuwał, że ks. Marek Jędraszewski zostanie biskupem. - Życzyliśmy mu tego bardzo, bo wiedzieliśmy, że nadaje się na to stanowisko - wyjaśnia prof. Słowiński. - Ma dogłębną wiedzę, jest ogromnie pracowity. Ale nie jest sterylnym profesorem, który umie mówić tylko do profesorów. W Poznaniu był doceniany przez różne środowiska. M.in bardzo lubiły go środowiska robotnicze, miał kontakt z Solidarnością.

Gerard Sowiński zapewnia, że metropolita utrzymuje stały kontakt ze swym liceum. Koledzy z klasy zawsze spotykają się na spotkaniach opłatkowych. Kiedy mieszkał w Poznaniu, urządzał je w pałacu biskupim. 11 maja tego roku wziął udział w corocznym zjeździe absolwentów "Marcinka". Ks. abp przewodniczył mszy św., odsłonił tablicę poświęconą absolwentom "Marcinka", Janowi i Stanisławowi Kasznicom, którzy oddali życie za ojczyznę.

- Wygłosił porywające kazanie - opowiada Gerard Sowiński. - Ma zdolność przerzucania pomostów między przeszłością a teraźniejszością. Pięknie mówił o roli szkoły, nauczycieli w wychowaniu młodzieży.

Po mszy św. pan Gerard razem z żoną szli z arcybiskupem Jędraszewskim z kościoła do szkoły. Pochwalił się, że obchodzą w tym roku pięćdziesiątą rocznicę małżeństwa. - Na drugi dzień abp Marek wysłał e-maila - wspomina Gerard Sowiński. - Napisał, że w swej osobistej kaplicy w Łodzi odprawił mszę w intencji całej mojej rodziny. Arcybiskup jest niezwykle bezpośrednim, ciepłym człowiekiem.

Andrzej Siekierczak, właściciel zakładu mechanicznego, chodził w liceum do równoległej klasy z metropolitą łódzkim. Po latach wiele razy rozmawiali na szkolnych spotkaniach. Twierdzi, że Poznań stracił bardzo dobrego biskupa, a Łódź go zyskała...

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki