Artur Skowronek miał być trenerem Widzewa na lata - przyszedł w przerwie zimowej, gdy sytuacja w tabeli T-Mobile Ekstraklasy była zła i miał się podjąć utrzymania drużyny. Ale kontrakt miał na dwa i pół roku i nawet w przypadku niepowodzenia miał zostać, żeby zbudować swój autorski zespół. Szybko przekonał się jednak, co w Widzewie oznacza słowo "autorski".
Skowronek, dziś szkoleniowiec GKS Katowice, był pierwszym, który przewidział obecną sytuację Widzewa i powiedział wprost: to się nie uda. Nie chciał zaliczyć drugiego spadku z rzędu, więc latem sam poprosił o rozwiązanie umowy. W dzisiejszych czasach rzadko zdarza się, by trenerzy sami rezygnowali z pracy, tym bardziej w sytuacji, w której nie mają oferty z innego klubu. Skowronek wolał bezrobocie, niż udział w projekcie, który skazany był na niepowodzenie. Inną wizję budowania drużyny miał też Przemysław Cecherz, z którym negocjowali szefowie Widzewa. Włodzimierz Tylak zgodził się z ofertą Sylwestra Cacka, ale dla niego była to jedyna szansa, by wrócić do zawodu. Trudno dziwić się, że Tylakowi nie wyszło. Ba, może raczej trzeba go pochwalić, bo szło mu jednak dużo lepiej, niż Rafałowi Pawlakowi, obecnemu trenerowi Widzewa. Gdyby bowiem Pawlak utrzymał średnią punktową Tylaka, dzisiaj łodzianie do bezpiecznej lokaty traciliby nie dziesięć, pewnie cztery lub trzy punkty. To jednak duża różnica.
W sobotę Skowronek przyjedzie na Widzew, ale bardziej w roli widza, niż trenera, bo został ukarany za zachowanie w poprzedniej kolejce, gdy sędzia odesłał go na trybuny. Akurat on, w przeciwieństwie do innych trenerów przyjeżdżających na Widzew, będzie mógł zachwycać się dopingiem kibiców, bo mecz z GKS zgromadzi pierwszy raz od dawna komplet widzów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?