Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Body/Ciało" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Bezbłędny Janusz Gajos (tutaj jako cyniczny prokurator) jest gwarantem, że film, w którym zdecydował się zagrać główną rolę, stanie się kinem wyjątkowym
Bezbłędny Janusz Gajos (tutaj jako cyniczny prokurator) jest gwarantem, że film, w którym zdecydował się zagrać główną rolę, stanie się kinem wyjątkowym Kino Świat
Gdy w świecie nieustannych newsów, gdzie sprawy marginalne spychają na pobocze rzeczy istotne, np. w filmie dotknie się tematów podstawowych i najgłębszych, stajemy bezbronni wobec potrzeby nadawania wartości naszemu istnieniu, a "sypiące" się z ekranu pytania obnażają fałsz próby życia skoncentrowanego na beztrosce. A gdy jeszcze za pierwszoplanową rolę bierze się Janusz Gajos, mamy gwarancję kina wyjątkowego.

Rozmowę o tym, kim jesteśmy, Małgorzata Szumowska zaczyna od tego, co namacalne, czyli ciała (co ciekawe, ciałem zajmowała się także w dwóch poprzednich filmach "Sponsoringu" i "W imię…"). Ciało jest faktem, nie musimy w nie wierzyć, jest tak bardzo nasze, że wydaje nam się, iż możemy zrobić z nim, co chcemy. Główny bohater, prokurator (w tej roli wspomniany bezbłędny Janusz Gajos), specjalnie się nim nie przejmuje: wie, że już dawno straciło sylwetkę Janka Kosa, targa je w najbardziej stresujące, wynikające z jego zawodu sytuacje, co wieczór wlewa w nie alkohol, zjada cokolwiek, byle dobrze popieprzone.

Dla jego córki (brawurowy debiut Justyny Suwały) ciało jest wołaniem: o utraconą miłość matki, o miejsce na ziemi, o zasłużoną w jej mniemaniu karę dla ojca, którego nienawidzi. Całymi dniami się głodzi, by w nocy obżerać się jedzeniem najgorszym z możliwych. Pojawiająca się między nimi terapeutka Anna (Maja Ostaszewska) świadomość własnego ciała uznaje zaś za początek wyrażenia siebie.

Ciało Szumowska rozgrywa w najróżniejszych kontekstach. Codzienność prokuratora to odkrywanie zwłok w miejscach zbrodni: czy to wisielca, czy zmasakrowanego niemowlaka, czy zamordowanego malarza. Jest tu ciało jako to, co po nas pozostaje, jako cmentarz innych ciał, ciało astralne, jest odpowiedź na terror ciał doskonałych (w odważnej kreacji Ewy Dałkowskiej), jest powtarzalność codzienności, tej koszuli najbliższej ciału, jest też w końcu Polska, nasze "ciało", po którym stąpamy i w którym żyjemy (co ważne, to Polska precyzyjnie pokazana, z odniesieniami do aktualnych spraw, ale zarazem nie uniemożliwiająca zrozumienia uniwersalnej wymowy filmu).

Szumowska unika dosłowności, bawi się tematem, sięga po ironię, czarny humor, rozgrywa swoją historię w detalach i na nienachalnych emocjach. Wszystko po to, by dotknąć nas w miejsce, gdzie można się przebić przez gruboskórną cielesną powłokę.

Ludzie z filmu Szumowskiej są samotni, doświadczeni, poranieni. Znoszą swą samotność w najróżniejszy sposób, ale odczuwając absurd życia, które idiotycznie kończy się śmiercią, pragną w coś wierzyć. Pochwycić się czegokolwiek, co mogłoby nadać sens cierpieniu, poczuciu niesprawiedliwości. Reżyserka obchodzi się z tym nader delikatnie.

Nie daje jednoznacznych odpowiedzi, nie opowiada o religijności przez pastwienie się nad jej manowcami. Widzi nieszczęście, jakie brak wiary może nieść, dostrzega kłopoty, które wierze sprawia współczesny świat. Szumowskiej udało się idealnie zbalansować niuanse sytuacji człowieka zagubionego (nawet gdy "idzie" po granicy parodii: gigantyczny pies mieszkający z terapeutką), zarazem pozostawiając poza zainteresowaniem kadru autostradę gwiazdorów życia pędzących przez nie w samouwielbieniu i wierze w samego siebie. Z nimi i tak przecież nie ma co gadać. Postawa wobec widza: nic na siłę, jest tu najprzyjemniejsza.

Moc filmu Szumowskiej doskonale podjęli aktorzy. O wieloznaczności wynikającej z minimalnej ilości środków Gajosa można by pisać w nieskończoność (jedna scenka przyśnionej terapii wywołuje "ciary" większe niż niejeden wielogodzinny spektakl). Wbrew swojemu wizerunkowi, przejmująco zagrała Maja Ostaszewska, wyśmienicie konstruując swą postać z drobiazgów. Smaczny epizod dał Władysław Kowalski.

Szumowska nie idzie wytartymi ścieżkami, nie stosuje sprawdzonych rozwiązań - szuka i łączy przeciwstawne zdawałoby się elementy w sposób w naszym kinie właściwie nieobecny. Szlachetność jej filmu polega też na tym, że bawiąc się tym, że nic nie wiemy, nie kpi z tego, czym sobie brak wiedzy zastępujemy. Albo w pojęciu czego ogranicza nas ciało. A jest w nas tyle porażek, rozpaczy, bólu, traum, niespełnienia, pragnień, że "puste" ciało nie dało by rady tego znieść. Musi (musi?) towarzyszyć mu coś, co jest od niego silniejsze. Dusza?

Małgorzata Szumowska zrobiła, jak dotychczas, swój najlepszy film i wypada tak mówić nie tylko dlatego, że zdobyła za jego wyreżyserowanie Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie. To dzieło najobszerniejsze w znaczenia, konsekwentne w rozdrapywaniu ran, a jednocześnie pełne akceptacji dla człowieka. Zostawiające z daleką od tandetnej maniery nadzieją najprostszego oczyszczenia. Jedynej być może kuracji dla swego ciała i... powiemy jednak: duszy?... którą naprawdę warto w życiu przejść.

Ocena: 5/6

Body/Ciało,
Polska, dramat,
reż. Małgorzata Szumowska,
wyst. Janusz Gajos, Maja Ostaszewska

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki