Co roku umiera w Łodzi kilkanaście osób, które nie mają spadkobierców. Zgodnie z ustawą ich majątek przechodzi na rzecz miasta. Oprócz mieszkań także bibeloty i pamiątki rodzinne.
- Przedmioty wyceniane są przez komornika skarbowego - mówi Iwona Chlebińska, kierowniczka oddziału Spadków i Darowizn w Wydziale Gospodarowania Majątkiem łódzkiego magistratu. - To on decyduje, co może znaleźć nabywców. Przedmioty bez wartości handlowej są niszczone.
W tym roku aukcja odbyła się po raz drugi. Zaoferowano 40 przedmiotów, wśród nich m.in. cukiernicę za 4 zł, zestaw talerzy za 14 zł, amatorskie obrazy po 40 zł, biblioteczkę z mosiężnymi okuciami za 200 zł.
W aukcji wzięło udział 14 osób, większość przybyła po jedną, upatrzoną rzecz.
- Na internetowej stronie magistratu znalazłam komodę, która idealnie pasowała do moich mebli - mówi Wirginia Gostomczyk- Urbańska, której udało się wylicytować ten mebel aż za 250 zł, choć cena wywoławcza wynosiła 150 zł.
Kupca szybko znalazły ciągnik do odgarniania śniegu - cena wywoławcza to 4 tys. zł, ostatecznia - 4,8 tys. i biblioteczka ( cena ostateczna 220 zł). Nie było natomiast chętnych na piłę łańcuchową za 180 zł ani na akwarele z pejzażami po 300 zł.
Rocznie magistrat organizuje kilka aukcji. Według założeń budżetowych mają one przynieść miastu co najmniej 5 tys. zł dochodu rocznie, jednak zwykle jest on wyższy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?