Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autorzy reformy znają sądy z amerykańskich filmów

Piotr Brzózka
Jan Widacki
Jan Widacki Marcin Obara/Polskapresse
Z profesorem Janem Widackim, adwokatem, rozmawia Piotr Brzózka:

Jeden z adwokatów, komentując rządowy projekt zmian w postępowaniu karnym, powiedział, że to odejście od archaicznego, stalinowskiego modelu procesu, do najlepszych polskich tradycji lat 30. minionego wieku.

Jak coś chcemy skompromitować, to mówimy, że to model stalinowski. A za Stalina też chodziliśmy na dwóch nogach i to nie jest powód, żeby dziś chodzić na rękach. Nowelizacja została przygotowana pod ładnym hasłem zwiększenia kontradyktoryjności procesu, na wzór rozpraw w systemie anglosaskim. W związku z czym, publika, która ogląda filmy amerykańskie, wyobraża sobie, że nasz sąd będzie teraz wyglądał jak ten anglosaski: będą dwie równe strony, oskarżenie i obrona, a sąd będzie tylko biernie się przysłuchiwał, jak strony polemizują. I na koniec wydawał werdykt. Na filmach amerykańskich to ładnie wygląda, w praktyce amerykańskiej sprawdza się różnie. Natomiast u nas będzie następująco: po jednej stronie stanie oskarżyciel, za którym stoi cały aparat państwa, wszystkie służby ze swoimi uprawnieniami, takimi jak możliwość prowadzenia czynności operacyjno-rozpoznawczych, podglądania, podsłuchiwania, czytania korespondencji. Naprzeciwko stanie oskarżony. Jeżeli będzie bogaty, to zafunduje sobie trzech wybitnych adwokatów, których jednakże uprawnienia do poszukiwania dowodów są nieporównywalnie mniejsze niż aparatu państwowego. Więc strony już nie będą równe. A jeśli do tego dodać argument, że w większości spraw karnych oskarżony nie jest bogaty, więc albo nie ma adwokata, albo dostaje go z urzędu? Jaka tu jest równość, gdy staje on naprzeciw aparatu państwowego?

A jak jest dziś?

Dziś sąd ma prawo inicjatywy dowodowej. Może przeprowadzać te dowody, których strony nie zgłosiły. I w tej chwili to, że sąd może z tego korzystać, pozwala trochę wyrównywać szanse stron. Gdy sędziowie zostaną tego uprawnienia pozbawieni, to proces karny stanie się meczem do jednej bramki.

Z drugiej strony można powiedzieć, że naprzeciw wybitnych adwokatów staną bardzo różni prokuratorzy, w tym słabi i nieprzygotowani.

Ale mamy w Polsce prawie milion spraw rocznie i w większości z nich oskarżony występuje sam, albo ma najwyżej obrońcę z urzędu - tam gdzie jest przymus. Jeśli się robi takie zmiany, powinno się przynajmniej wprowadzić obronę obligatoryjną. Jak kogoś nie stać na adwokata, to musi go dostać w każdej sprawie. Ci, którzy słyszeli jak wygląda proces, ale go nie widzieli, mówią dziś różne dziwne rzeczy: że prokurator jest bierny, a obrona aktywna.

Ale załóżmy, że tak jest.

Nie zakładajmy patologii. To niech pan napisze taką ustawę, w której zakładamy, że sędzia jest skorumpowany. Nie wiem, kto wpadł na pomysł tej nowelizacji, ale na pewno to jest ktoś, kto zna procedurę z filmów amerykańskich. Jeśli zmiany wejdą w życie, to będziemy dochodzić nie prawdy obiektywnej, tylko sądowej. Czy to w ogóle będzie jeszcze wymierzanie sprawiedliwości? Wygra ta strona, która dostarczy więcej argumentów. A na więcej stać stronę państwową. Prokurator może zlecić ekspertyzę w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym, Instytucie Ekspertyz Sądowych, może też korzystać z danych policji, z podsłuchów, z podglądu. Gdyby adwokat coś takiego robił, to poszedłby do kryminału. Dlatego uważam, że nowelizacja jest robiona przez ignorantów, pod publikę, pod hasłem, że teraz będzie kontradyktoryjność, a wcześniej był stalinizm. Guzik prawda.

Mówi Pan to jako adwokat adwokatury, w którą te zmiany uderzą najbardziej.

Nie adwokatura jest ofiarą, tylko będą nią oskarżeni, z których większość w polskich realiach staje przed sądem bez obrońcy. A tam, gdzie jest przymus adwokacki i obrońca musi być, to jest to adwokat z urzędu. Trzeba by zrobić tak, żeby każdy musiał mieć obrońcę, ale to z kolei rodzi pytanie: kto za to zapłaci. To gigantyczne koszty. Szlag mnie już trafia, jak patrzę na te reformy, bawimy się państwem, żeby tylko pokazać, że coś się robi.

A Pan ma recepty na uzdrowienie wymiaru sprawiedliwości?

Jeśli ktoś mówi, że wszystko może być wspaniale, to jest szalony. Ale mam kilka pomysłów, które mogę streścić. Jeśli chodzi o sądy, przyczyną przewlekłości postępowań jest zła organizacja sądów. Sądy to też firmy, ale w odróżnieniu od nich nie są zarządzane. A powinny być. Jeśli chodzi o prokuratury - rozdzielono funkcje prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, co było słuszne. Jednocześnie jednak prokurator nie został wyposażony w żadne kompetencje, wprowadzono praktycznie pełną autonomię prokuratorów prowadzących sprawę. Dodatkowo, mając tak wielką swobodę, nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za to co robią. A powinni. Ich przewinienia powinny się przedawniać pod 2-3 latach nie od popełnienia, a od ujawnienia. A sądy dyscyplinarne w II instancji powinny być w rękach sądu powszechnego, a nie kolegów prokuratorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki