Nietypowe sceny rozegrały się w poniedziałek ( 10 czerwca) w zgierskiej fundacji Medor. Jej prezes została skuta kajdankami i zabrana przez policję. Poszło o psa zabranego właścicielom przez fundację. Medor złożył skargę do Komendy Głównej Policji.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
W poniedziałek w fundacji Medor pojawiła się policja. Poszło o psa, którego przedstawiciel fundacji zabrał w sobotę z gospodarstwa w Ozorkowie. Jednak zamiast wydania psa w prowadzonym przez fundację schronisku doszło do awantury. W czasie czynności prezes fundacji została skuta w kajdanki i zabrana na policję.
- Moja mama została rzucona na glebę i skuta kajdankami. Ja zostałem odepchnięty od drzwi - mówi Bartosz Andrzejewski z fundacji Medor. - Powiedzieliśmy, że psa nie wydamy. Ma u nas dobre warunki i nie chcieliśmy go przekazywać do drugiego schroniska - tłumaczy.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Jak zapewnia Andrzejewski, Medor złożył skargę na działanie policji, a także kradzież psa, obroży i smyczy.
Tymczasem policja widzi interwencję zupełnie inaczej. Jak tłumaczy podkom. Magdalena Nowacka, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zgierzu pies był dowodem w sprawie. Został zabezpieczony do sprawy o znęcanie się i powinien być wydany na każde żądanie policji.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
- Podczas czynności w placówce odmówiono funkcjonariuszom wydania zwierzęcia, pomimo że instytucja nie miała żadnych praw do decydowania o psie - podkreśla Nowacka. - Podczas przeszukania policjanci zatrzymali kobietę podejrzewaną o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy oraz groźby karalne - wyjaśnia oficer.
W poniedziałek wieczorem z zatrzymaną mają być przeprowadzone czynności procesowe. Pies trafił do innego schroniska.