Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Bal w Operze" w Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka w Łodzi [RECENZJA]

Łukasz Kaczyńśki
Egzotyczność Satanelli (Aleksandra Posielężna) uszyta jest na miarę współczesnej wrażliwości
Egzotyczność Satanelli (Aleksandra Posielężna) uszyta jest na miarę współczesnej wrażliwości Janusz Szymański / Teatr Nowy w Łodzi
Do bankructwa doprowadzić mogłoby niejeden teatr takie wystawienie "Balu w Operze" Juliana Tuwima, które środkami wizualnym oddałoby jego poetycką ekspresję i przepych zdarzeń w dążącym ku samounicestwieniu świecie. Inna rzecz, że ta wierność, tworząca tylko sceniczną kopię utworu, mogłaby być zabójcza.

"Bal w Operze", który w Teatrze Nowym zrealizował współtwórca świetności Teatru Ósmego Dnia, Lech Raczak, dzieje się pomiędzy podawanym przez aktorów tekstem, a oddającymi go scenami, często zbiorowymi, wydestylowanymi z utworu, kształtującymi prawidła scenicznej rzeczywistości.

Raczak i wspierająca go Daria Anfelli, aktorka i reżyserka, współpracująca niegdyś z "Ósemkami" nie potraktowali poematu jak szlagiera: aktorzy podają tekst z szacunkiem dla słowa, bez przesadnej emfazy, a tempo pozwala łatwo go przyswoić. Jak jednak oddać raut na (jak widział to Tuwim) sześć tysięcy par? Albo największą atrakcję balu, "forsiastego praszczura"?

Postanowiono nie tworzyć scen wiernie i in extenso oddających tekst, ale wykorzystać ich charakter, łącząc go z własnymi interpretacjami i scenicznymi pomysłami, wyzyskać siłę wieloznaczności i niedopowiedzeń. Na przykład gdy Aleksandra Posielężna wciela się w Satanellę, nie wywija tamburynem i nie kusi bystrością bioder, lecz koliście wiruje przez scenę. Jej egzotyka bliższa jest współczesnemu popularnemu myśleniu o folklorze hiszpańskim, niż ówczesnej fascynacji tym murzyńskim i jazzem.

Kluczowa wręcz jest współpraca z autorem ruchu scenicznego, Tomaszem Dajewskim. Efektem jej są ekwiwalenty licznej obsady i nieistniejącej wystawnej scenografii, które "wypełniają" przestrzeń sceny. Wyeksponowana zostaje sfera dźwięków: szuranie podeszwami, szeleszczenie materiału, z jakiego wykonane są kostiumy (te dla tajniaków, złożone ze skrawków, choć jak mundury ujednolicone, przypominają klimat antyutopii Piotra Szulkina). Istotne są sceny, w których zespołowa gra czyni z aktorów jeden organizm. Nawet pozornie bezładne falowanie "tłumu" nosi znamię ciężkiej pracy.

Pewne dekonstrukcje tekstu, np. kolejności i sposobu wykorzystania całych fragmentów tworzą nowe, niebagatelne dla spektaklu sensy. Przyjazd "grubych ryb" relacjonują Malwina Irek i Artur Gotz w sposób, który wiele mówi o obyczajowości ich postaci. Ta sama scena powtórzona później wiele powie o zmianie, jak zaszła w rzeczywistości. Przesunięcie zaś jednego tylko słowa w scenie "gówniarza" i "panny" (Adam Kupaj i Magdalena Kaszewska) pogłębia pustkę egzystencji przedmieść.

Czasem zdarzenia ukazywane są z innej niż w poemacie perspektywy: tajniacy, przechodnie - oni znają Bal "z zewnątrz". Jest to jednak wciąż w duchu poetyckiej strategii Tuwima.

"Bal..." to ciekawy eksperyment na styku teatru alternatywnego i instytucjonalnego, w którym pewne sceny zdradzają wyraźny związek z tym pierwszym. Broni się jako kontynuacja twórczej drogi i estetyki Raczaka, choć chwilami mógłby on popuścić wodze fantazji, jak np. w "pokazie mody".

Jeszcze przed podniesieniem kurtyny, gdy wyrazisty w całym spektaklu Kupaj (tegoroczny absolwent "filmówki") wykrzykuje prorocze wersy z Apokalipsy św. Jana, widać, że aktorzy "Nowego" zawierzyli reżyserowi i dali się ponieść jego wizji przedstawienia. Muszą nie tylko dbać o zespołowość, ale i nie skrewić, gdy na nich spoczywa uwaga widza. Każdy ma szansę zaistnieć, także: Przemysław Dąbrowski i Jolanta Jackowska - charyzmatyczni wodzireje balu, Gracjan Kielar, gdy z groteskowym zacięciem przewodzi tłuszczy, Adam Mortas (absolwent wrocławskiej PWST) jako pierwszy, który na kacu zwiastuje nadchodzącą katastrofę. Pozostaje wierzyć, że gdy zespół rozegra się, tąpnięcie jakim kończy się feta autocelebrującej się władzy, będzie prawdziwie dojmująca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki