Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bartek Grzanek, czyli śpiewający nauczyciel z Aleksandrowa Łódzkiego w finale Mam Talent [WYWIAD]

Małgorzata Martynelis
Weronika Kaźmierczak
Od rana uczy angielskiego w aleksandrowskim gimnazjum, popołudnia spędza na próbach zespołu, wieczory poświęca żonie i dzieciom, a w weekendy można go zobaczyć na scenach łódzkich klubów lub… na ekranie telewizora. Bartek Grzanek, bo o nim mowa, dostał się właśnie do finału programu Mam Talent.

Bartek Grzanek to nauczyciel języka angielskiego. Pochodzi z Tuszyna, a od kilku lat pracuje i mieszka w Aleksandrowie Łódzkim. Jego pasją jest muzyka. Jest wokalistą w zespole Tosteer, gitarzystą w zespole Rafała Brzozowskiego, a obecnie zaczyna również karierę solową.

Od niedawna można go oglądać w telewizji, bowiem jest jednym z uczestników programu Mam Talent i jako jedyny wokalista dostał się do finału.

Ponieważ finał już w najbliższą sobotę, czyli 24 listopada, to postanowiliśmy spotkać się z Bartkiem i zadać mu kilka pytań…

- Jak trafiłeś do programu Mam Talent?
Rok temu ktoś mi zaproponował, abym zgłosił się do programu The Voice of Poland. Nigdy wcześniej nie zamierzałem brać udziału w tego typu programach. Dość długo się zastanawiałem, ale zaryzykowałem. Nie udało mi się wygrać, ale oprócz tego, że doszedłem do drugiej rundy, to po programie nawiązałem fajne kontakty i stwierdziłem, że było warto. Później ktoś mi powiedział, że w Warszawie jest casting do Mam Talent. Tak się złożyło, że akurat byłem w stolicy, miałem gitarę więc poszedłem…

- Który program lepiej wspominasz?
Ponieważ The Voice of Poland był pierwszy, to byłem bardziej zestresowany i mam wrażenie, że atmosfera też bardziej sprzyjała temu, żeby się spinać. Do Mam Talent podszedłem już z dużo większym luzem. I to właśnie moim zdaniem procentuje. Stres nie wpływa na mnie dobrze. Głos się trzęsie, a ja nie jestem wokalistą szkolonym, który potrafi nad tym zapanować.

- Na opinii którego z jurorów programu Mam Talent najbardziej Ci zależało?
Jestem fanem Agnieszki Chylińskiej. Gdy chodziłem do liceum to ona zaczynała swoją karierę, powstał zespół O.N.A. Zawsze mi się podobała energia jaka płynie z gardła tej kobiety i podoba mi się też jej styl bycia, taki luźny. Bardzo więc liczyłem na pochlebną ocenę Agnieszki.

- Duże było zaskoczenie gdy przeszedłeś dalej?
Największym zaskoczeniem było dla mnie wejście do półfinałowej 40-tki. Byłem pewien, że nie przejdę ze względu na to, że konkurowałem z młodszymi od siebie. Nie mam kompleksu wieku ale też nie jestem najmłodszy. Nie mam już 20 lat. Zdaję sobie sprawę, że często daje się szansę młodszym. Kolejnym, jeszcze większym zaskoczeniem, było moje przejście do finału. Bałem się, że wybrałem nieodpowiedni utwór. Uwielbiam bluesa. Zdaję sobie jednak sprawę, że to było trochę pod prąd, ale może właśnie dlatego udało mi się przejść dalej.

- Kto z Tobą jeździ na nagrania programu?
Bardzo chciałbym jeździć z żoną, ale mamy małe dzieci i ktoś musi z nimi zostać. Mam nadzieję, że pojedzie ze mną na finał. Spróbujemy wszystko tak poukładać, żeby to się udało. Na castingu byłem z kolegą, na półfinał pojechałem sam, ponieważ było dużo prób. Ale na występ przyjechali moi sąsiedzi, przyjaciele i moja siostra. Był wśród nich także Rafał Brzozowski, który bardzo mnie wspiera. Tak więc na doping nie mogłem narzekać.

- Satysfakcjonuje Cię to co osiągnąłeś już teraz, czy najważniejsza jest wygrana?
Dla mnie największym celem było dostanie się do finału i do tego finału już się dostałem. Postaram się teraz udowodnić, że to nie była pomyłka. Zobaczymy z jakim skutkiem. Następnym celem jest pierwsza trójka. Już nie mówię o wygranej, ale ta trójka. Sama wygrana dużo by mi ułatwiła. Może mógłbym zrobić sobie przerwę od pracy zawodowej i zająć się tylko muzyką… To są takie pieniądze, dzięki którym można sobie już wiele rzeczy zorganizować.

- Wspomniałeś o płycie solowej. Jaka ona będzie?
Będą dominować gitary. Marzy mi się, żeby nagrać płytę gdzie będzie słychać trochę Erica Claptona, Dire Straits, trochę Johna Mayera i wielu innych gitarzystów. Chciałbym, żeby to była płyta gitarowa, ale oczywiście z piosenkami. Będzie to płyta popowa, ale nie tylko dla młodzieży. Chciałbym swoją muzykę skierować także do dojrzałych słuchaczy, którzy szukają jakości. Przynajmniej tak bym to widział teraz, ale zobaczymy jak wyjdzie.

- Będziesz śpiewał po polsku?
Tak, głównie po polsku. Chciałbym w ogóle zacząć śpiewać w naszym języku. Moim zdaniem kontakt z ludźmi na koncercie jest łatwiejszy w momencie gdy się śpiewa po polsku, bo oni wiedzą o czym śpiewam. Po angielsku w warunkach koncertowych rzadko można zrozumieć o czym artysta śpiewa, no chyba, że ktoś zna te piosenki. Lubię jak tworzy się więź ze słuchaczem, jak ludzie śpiewają ze mną choćby prosty refren.

- Wolisz grać na większych koncertach czy raczej w klubach?
Jestem klubowym artystą. Najbardziej lubię, gdy jest tak mało miejsca, że trzeba wejść między ludzi, mieć z nimi fizyczny, namacalny kontakt. Przez długi czas grywałem w klubach i nadal tam gram. Gram też na dużych scenach, ale tam jest inne środowisko, tam jest jak w teatrze. Dużo gra się ciałem, trzeba robić show. W klubie trzeba robić muzykę. Ludzie nie tylko cię słyszą i widzą, ale też czują twoje emocje. To jest taki maksymalny kontakt z widzem.

- Miewasz tremę?
Miewam. Największą tremę mam wtedy gdy po raz pierwszy wykonuję dany utwór, bo nie wiem jaka będzie reakcja. Szczególnie gdy jest to materiał, który długo przygotowywałem, gdy wiem, że ludzie będą oceniać czy to było fajne czy nie.

- To teraz wróćmy do początku. Jak się zaczęła Twoja przygoda z muzyką?
Podobno już jako 2-latek śpiewałem. W szkole podstawowej, chyba w II klasie, zacząłem grać na akordeonie. Nie był to jednak zbyt szczęśliwy zakup. Akordeon był potwornie wielki, a ja mały. Wymagał dużej siły, a ja dysponowałem tylko taką dziecięcą. Nie zaprzyjaźniliśmy się więc z akordeonem, chociaż 3 lata próbowaliśmy. Chodziłem na lekcje ale nie udało się. Nie zaiskrzyło… Później trafiłem na gitarę i na początku też mi nie szło. Bolały mnie palce i nie wyobrażałem sobie jak można na tym grać. Po paru latach jednak, jak już urosły mi ręce to ból zastąpiła frajda z tej gry. Przyjemność z tego, że uderza się akord i on jakoś brzmi... Od tego się zaczęło. Później była gitara elektryczna, zespół, drugi zespół, a później śpiewanie.

- Wcześniej nie próbowałeś śpiewać?
Próbowałem. Na początku gdy grałem na akustyku to śpiewałem sobie różne piosenki. Na wszystkie ogniska i imprezy chodziłem zawsze z gitarą. Tam wszyscy się bawili i zaprzyjaźniali się z koleżankami, a ja grałem na gitarze. Impreza się kończyła, a ja szedłem do domu ze zdartym głosem i bolącą ręką. I tak to wyglądało. A później zacząłem grać na gitarze elektrycznej i już nie śpiewałem, bo w zespole był wokalista. Właściwie na parę ładnych lat przestałem śpiewać. Gdy zacząłem współpracować z Colorado Band to zaczęli mnie namawiać na śpiewanie. Spróbowałem, spodobało mi się i tak już zostało. To był 1998 rok.

- A jak rodzice? Pchali Cię w stronę muzyki czy raczej odradzali?
Pchali, pchali. Już zakup tego akordeonu o tym świadczył. W podstawówce była taka śmieszna sytuacja gdy chodziłem na kurs angielskiego. Zapłaciłem wtedy za jeden semestr języka, a pieniądze na drugi przeznaczyłem na zakup gitary. Oczywiście nikogo o tym nie poinformowałem i gdy się wydało to była awantura. Później jednak usłyszałem rozmowy, których chyba miałem nie usłyszeć, że w sumie dobrze, że to gitara, a nie wydałem tych pieniędzy na coś innego. No i teraz gram na gitarze i jestem nauczycielem języka angielskiego.

- Czemu wybrałeś ten zawód? Czemu zostałeś nauczycielem?
W sumie to przez przypadek. Poszedłem na studia nauczycielskie nie planując pracy w zawodzie. Po ukończeniu studiów zadzwonili do mnie jednak ze szkoły i powiedzieli że potrzebują nauczyciela języka angielskiego. Początkowo trochę niechętnie ale się zgodziłem. Praca jest fajna, tzn. najfajniejsze są dzieci w szkole. Ta część papierkowa, formalna już mniej mi się podoba.

- Jesteś surowym nauczycielem?
Nie. To jest mój problem, bo chyba mi trochę uczniowie wchodzą na głowę. Ale już niedługo, już niedługo to się skończy (śmiech).

- A uczniowie są dumni z takiego nauczyciela, wysyłają sms-y?
Podobno tak. Tak mówią. Chwalą się, że wysyłają, niektórzy nawet mówią, że jestem im winien pieniądze za sms-y. Ale tak poważnie to oczywiście bardzo mi pomogli i jestem im wdzięczny.

- Śpiewacie na lekcjach angielskiego?
Zdarza się, chociaż mamy program, w którym jest mało czasu na piosenki. Czasami jednak uczniowie mnie namawiają, szczególnie jak mam ze sobą gitarę. Ja mam słabą wolę, więc jak tak naciskają to śpiewamy. Szczególnie kolędy przed świętami.

- Jak godzisz życie rodzinne z muzyką, pracą nauczyciela, programem telewizyjnym?
Niestety czasu na to wszystko jest bardzo mało. Mam jednak nadzieję, że jak już wszystko poukładam to gdzieś ten czas się pojawi. Obowiązków jest strasznie dużo, a ja jestem mało zorganizowany. Nie jestem umysłem ścisłym, lubię improwizować, a w życiu to się słabo sprawdza.

- To czego mogę Ci życzyć poza wygraną 300 tys.?
Dobrej płyty! Żeby mi się udało nagrać dobrą płytę i żebym trafił w gusta ludzi i… i wesołych świąt ;)

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto