Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosz Domaszewicz o darmowych przejazdach MPK: Jak coś jest za darmo to jest nic nie warte...

amag
Bartosz Domaszewicz
Bartosz Domaszewicz Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
Publikujemy list nadesłany do naszej redakcji przez Bartosza Domaszwicza, radnego Platformy Obywatelskiej. Radny ustosunkowuje się w nim do propozycji Rafała Markwanta, który chciałby wprowadzenia w Łodzi darmowych przejazdów MPK.

Ze sporym zdziwieniem przeczytałem o pomyśle skądinąd aktywnego i racjonalnego radnego PiS Rafała Markwanta na wprowadzenie w Łodzi tzw. darmowej komunikacji. Tak zwanej "darmowej", bo jak wiadomo od dawna, za słowami klasyka, "nie ma darmowych obiadów". Na końcu ktoś za takie gratisy i tak zapłaci. Rachunek bywa wtedy wyjątkowo słony.

Zgłoszony przez Pana Radnego pomysł to nic nowego. Podobne postulaty w kampanii wyborczej przed minionymi wyborami samorządowymi zgłaszali w całej Polsce różni kandydaci - przeważnie o znikomych szansach na wygranie wyborów i silnej potrzebie zainteresowania sobą mediów. W przypadku Rafał Markawanta jest zapewne inaczej, bo nigdy o atencję mediów przesadnie nie zabiegał. Jego propozycja musi zatem wynikać z niewiedzy.

Sam Radny na pomysł wpadł, jak można sądzić na podstawie jego wypowiedzi, w efekcie rozmowy z anonimowym komornikiem, który objaśnił mu, że koszta windykacji (i codziennej kontroli przeprowadzanej przez łącznie 122 pracowników, o czym radnego już nie poinformowało to "anonimowe źródło") niezapłaconych biletów to 4,4 mln zł rocznie a wpływy ze skutecznie zwindykowanych gapowiczów to 3,5 mln zł. Na pierwszy rzut oka zatem - nie opłaca się nam taki interes. Radny zapowiada, że będzie chciał ustalić, ile Łódź uzyskuje z biletów, ile kosztuje ich druk i dystrybucja, bo zapewne lepiej będzie jeśli w Łodzi zniesiemy opłaty za przejazd MPK.

CZYTAJ: Radny PiS postuluje wprowadzenie darmowych przejazdów komunikacją miejską w Łodzi

Warto więc na wstępie wyjaśnić kilka nieścisłości. Nie potrzeba żadnych specjalnych interpelacji czy zapytań. Wszystkie odpowiedzi tkwią w Budżecie Miasta, który cała Rada Miejska ( także ja i Pan Radny Markwant) uchwała co roku. To tam mamy prognozowane dochody z biletów. Co ważne - dochody Budżetu Miasta a nie MPK, jak mówi Radny Markwant, bo to nie przewoźnik otrzymuje wpływy z ich sprzedaży. To Urząd Miasta zleca przewoźnikowi usługę (w Łodzi MPK, ale równie dobrze mogłaby być to prywatna spółka - to temat na zupełnie inna rozmowę), wypłaca mu wynagrodzenie za jej realizację i pobiera wpływy z opłat za korzystanie z publicznego transportu zbiorowego. Na rok 2015 planowane wpływy to 155 mln zł. Informację tą można wyczytać na stronie 125 Budżetu Miasta. Za rok 2014 kwota ta wyniosła 149 mln zł. Warto zwrócić uwagę, że wpływy z biletów systematycznie rosną, co może być wynikiem m.in bardzo korzystnej taryfy ustanowionej w Łodzi w porównaniu z innymi dużym miastami w Polsce i silna promocja migawki czyli biletu okresowego. Dziś w Łodzi 30-dniowy bilet na wszystkie linie kosztuje 80 zł i jest najtańszy z dużych miast.

Radny proponuje zatem rezygnację nie z wydawania netto 900 tys. zł na windykację. Jak sam mówi, jego zdaniem, warto rozważyć rezygnację z ponad 155 mln wpływów z biletów. Warto zapytać zatem, co taka rezygnacja miałaby przynieść? Jak rozumiem, celem jest zachęcenie większej ilości łodzian do korzystania z usług lokalnego przewoźnika. Czy darmowa komunikacja to skuteczna droga do tego celu?

Jestem przekonany, że zaproponowany przez Rafała Markwanta pomysł nie dość, że jest stary to jeszcze zły i to przynajmniej z kilku powodów.

Pierwszy ma charakter ekonomiczny. Dziś koszt zapewnienia w Łodzi komunikacji publicznej to 347,7 mln zł (wynagrodzenie dla MPK). Koszt ten pokrywany jest z dochodów Budżetu Miasta czyli w znakomitej części z naszych podatków. To mieszkańcy Łodzi składają się na to, żeby w naszym mieście funkcjonowała komunikacja zbiorowa. Nie są to pieniądze ani moje, ani radnego Markwanta ani nawet Prezydent Zdanowskiej. To pieniądze łodzian (także tych, którzy z komunikacji nie korzystają). Już dziś dokładamy do tej wspólnej usługi około 200 mln zł rocznie. Radny Markwant chciałby, jak rozumiem, żeby było to całe niemal 350 mln zł. Jestem ciekaw zatem z czego chciałby zrezygnować - z jakich innych miejskich wydatków ponoszonych w napiętym łódzkim budżecie?

Pomysł radnego Markwanta jest zły także dlatego, że jest demoralizujący. Można przywołać dziesiątki jak nie setki przykładów na to, że jak coś jest teoretycznie "za darmo" (choć do facto za to płacimy tylko w inny sposób - w podatkach) to kosztuje nas na końcu dużo więcej. Wspólnego darmowego mienia po prostu nie szanujemy, bo nie ma ono dla nas żadnej wartości. Wyeliminowanie z kolejnej sfery naszego wspólnego, społecznego życia rachunku ekonomicznego prowadzi wprost do jej degeneracji. Jak pokazują przykłady innych miast - darmowa komunikacja wiąże się choćby z większą ilością aktów wandalizmu i zniszczeń. Nie jest to przypadłość typowo łódzka - to ogólny mechanizm.

Warto też w tej dyskusji odwołać się do bardziej adekwatnych przykładów niż przywoływane często Żory ( 60 tys mieszkańców), które taka "darmowa" komunikacje wprowadziły. Dużo lepszym punktem odniesienia jest tu np, Tallin (460 tyś mieszkańców), gdzie zgodnie z wynikami badań po wprowadzeniu darmowej komunikacji wzrost ilości pasażerów wyniósł zaledwie 2,5%. To wynik bardzo rozczarowujący. Czemu tak się dzieje?

Cena biletów komunikacji miejskiej to tylko jeden z czynników decydujących o tym czy będziemy poruszali się nią rezygnując na przykład z własnego samochodu. Już dziś przecież przejechanie z jednego końca naszego Miasta na drugi za pomocą taboru MPK jest znacznie tańsze niż koszty paliwa, ubezpieczenia auta, jego eksploatacji czy na końcu biletu parkingowego, jeśli chcemy pozostawić je w Śródmieściu. Kluczowymi czynnikami jakie decydują o tym czy skorzystamy z transportu publicznego jest jako niezawodność, punktualność, komfort jazdy czy wreszcie szybkość przejazdu od drzwi do drzwi.

Łódzki system komunikacji wymaga poprawy. Czeka nas z pewnością wiele zmian, ale muszą być one wprowadzane w sposób ewolucyjny a nie rewolucyjny. Z całą pewnością uszczuplenie naszego wspólnego budżetu komunikacyjnego o ponad 150 mln zł nie pomoże nam w szybszej wymianie taboru, objęcia komunikacją zbiorową kolejnych obszarów Miasta czy wreszcie we właściwym utrzymaniu czystości i komfortu w autobusach i tramwajach MPK.

Bartosz Domaszewicz

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki