Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosz Łosiak i Piotr Kantor wiedzą, jak wygrywać na Copacabanie

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
FIVB
- Mariusz Prudel i Grzesiek Fijałek byli pionierami i dzięki nim nasz sport tak się wybił. Do tej pory nie czuliśmy presji, ale w Rio de Janeiro na pewno ona się pojawi - mówią w obszernym wywiadzie siatkarze plażowi Bartosz Łosiak i Piotr Kantor, którzy w sierpniu będą walczyć o medal olimpijski.

Jesteście gotowi na zmianę w życiu? Jeśli w Rio powtórzycie wynik z turnieju Grand Slam, który jest przecież lepiej obsadzony od igrzysk, to staniecie się z dnia na dzień znani.
Piotr: Powiem szczerze, że nie zastanawiałem się nad tym, ale sądzę, że ta zmiana negatywnie by nie wpłynęła na moje życie. Nadal wolny czas spędzałbym z rodziną, nadal opiekowałbym się móją dziewczyną, nadal bym studiował i nadal bym grał w siatkówkę. Poświęcam temu kawał życia i tu nic by się nie zmieniło.

Ale nie ulega wątpliwości, że Polska – nie kibice plażówki, ale szerzej – pozna Was w trakcie igrzysk. I wszyscy kibice, którzy będą patrzeć na Wasze mecze w telewizji, dowiedzą się od komentatorów, że oto ci dwaj goście kilka miesięcy temu w tym miejscu wygrali bardzo trudny turniej. Presja będzie.
Bartosz: Do tej pory presji nie było, ale na igrzyskach musi się pojawić. Jeśli tam awansowaliśmy, to nic dziwnego, że sobą wobec nas oczekiwania. Fajne dla nas będzie to, że kibice w Polsce będą mogli oglądać wszystkie nasze mecze, bo Telewizja Polska pokaże każdy nasz występ. Będą mogli nas poznać i mam nadzieję, że jeśli ktoś z nas – czy my, czy inna para – zdobędzie medal to będzie to świetna promocja naszego sportu i zaowocuje to większą liczbą dobrze obsadzonych turniejów z dobrymi pulami nagród w Polsce. To mogłoby też zachęcić do gry znanych zawodników z siatkówki halowej, bo na razie jest Dominik Witczak, który już chyba sam ma tego dosyć.

Cztery lata temu Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel robili furorę w Londynie, a oglądalność kolejnych meczów cały czas rosła. Mam wrażenie, że wtedy siatkówka plażowa w ocenie Polaków z dyscypliny wakacyjnej, czy nawet śmiesznej, stała się poważnym sportem.
Piotr: To był na pewno moment przełomowy. Mariusz i Grzesiek zagrali wtedy doskonały turniej, nawet ten mecz, który przegrali zagrali bardzo dobrze. W końcówce sędzia im przeszkodził, bo zabrał im ważny punkt. A wtedy byliby w czwórce i mieliby wielką szansę na medal. Byli pionierami siatkówki plażowej i dzięki nim ten sport się wybił.

Gadaliście z Grzegorzem i Mariuszem o igrzyskach? Opowiadali Wam na co trzeba szczególnie zwrócić uwagę na takiej dużej imprezie i jak poradzić sobie z obecnością wokół największych gwiazd światowego sportu?
Bartosz: Tak, mówiliśmy o tym. Igrzyska są też okazją do tego, by poznać wielu sportowców, czy zagranicznych, czy też polskich, których oglądamy w telewizji. Ja bym chciał szczególnie zobaczyć koszykarzy z NBA, ale wiadomo, że mieszkają poza wioską albo może i nie polecą ze strachu przed wirusem Zikka.

A dawali Wam jakieś praktyczne rady?
Bartosz: Tak, trzeba zwrócić uwagę na to, że gra się jeden mecz na dwa dni. W Londynie nie mogli sobie z tym poradzić, bo przecież normalnie na turniejach gra się kilka meczów jednego dnia. Na igrzyskach człowiek nie męczy się fizycznie graniem, tylko psychicznie czekaniem na kolejne spotkanie. Mariusz i Grzesiek tłumaczyli nam, że to jest absolutnie najtrudniejsze.

Copacabana w ocenie zwykłych ludzi to kapitalne miejsce na wakacje, ale siatkarze plażowi pewnie patrząc na plaże nie zwracają uwagę na to, czy jest tam ładnie i czy są palmy, a raczej czy piasek jest drobny, czy kopny. Jaki jest na Copacabanie?
Piotr: Jest czysty, nie jest ostry i na pewno się na nim nie pokaleczymy. Pod kątem skoczności nie różni się specjalnie od piasku, na którym choćby niedawno graliśmy w Olsztynie.

Pasuje Wam?
Bartosz: Mam wrażenie, że Brazylijczycy zrobili to pod siebie, bo oni lubią takie skoczne piaski, żeby się szybko poruszać. Piach nie jest kopny, jak na wielu turniejach, czy choćby na boisku w Łodzi, gdzie trenujemy i gdzie naprawdę nie jest łatwo atakować.

Jak się robi boisko na plaży pod siebie? Przywozi się piasek z innego miejsca na Copacabanę? Wiadomo, że choćby w Londynie, gdzie stadion był w centrum miasta, można było kombinować, ale na plaży nad oceanem?
Piotr: Prawdę mówiąc nie wiem, ale wydaje mi się, że chyba będą korzystali z tego piasku, który jest na plaży (śmiech).

Bartosz: Mówi się, że piasek musi przechodzić specjalne testy, ale szczerze w to wątpię, bo bywa, że gramy na dziwnym piasku, choćby z drobnymi kamieniami, a i twardość bywa bardzo różna. Chyba nie jest tak, że piach jest wożony do testów, a później dopiero wysypywany na stadionie.

Siatkówka plażowa ma jedną wielką przewagę nad innymi dyscyplinami podczas igrzysk – turnieje odbywają się w przepięknych miejscach. W Londynie stadion ustawiono tuż obok Pałacu Buckingham, no a o Copacabanie nawet nie trzeba wspominać. Wyjątkowość miejsca turniejów ma dla Was znaczenie, czy potraficie tak wyłączyć głowy, by czuć się jak na treningu w Łodzi?
Piotr: Wyjątkowość miejsca na pewno ma znaczenie dla kibiców, bo jeżdżąc na turnieje widzimy różnicę – czasem trybuny potrafią być zapchane do ostatniego miejsca, a czasem świecą pustkami. Ale dla nas to już nie ma znaczenia. Ja potrafię się kompletnie wyłaczyć i zupełnie nie odbieram tego, co dzieje się dookoła.

W Brazylii siatkówka plażowa to popularny sport, w Rio pewnie na stadion będą walić tłumy.
Piotr: W Londynie stadion mieścił kilkanaście tysięcy widzów i przychodziły tłumy, a nie jest to siatkarski kraj. Jestem pewny, że w Rio trybuny będą zapełnione do ostatniego miejsca, tak jak to było na wszystkich turniejach w Brazylii.

Niewielu kibiców wie, że związaliście się bardzo mocno z Łodzią, a przecież pochodzicie z innych miast.
Bartosz: W dokumentach nie mamy wpisane, że jesteśmy z Łodzi, ale de facto Łódź jest naszym domem. Od siedmiu, czy ośmiu lat spędzamy w tym mieście najwięcej czasu, tu skończyliśmy szkołę, a po jej zakończeniu tu kupiliśmy mieszkania. Nie wiem, jak w dalszym naszym życiu się to potoczy, bo szkołę przenoszą do Spały, a Łódź nie będzie naszym miejscem treningowym. Na szczęście do Spały nie jest daleko, więc może nic się w naszym życiu nie zmieni.

Osobom z zewnątrz Łódź często źle się kojarzy, a z kolei rdzenni mieszkańcy to miast uwielbiają. A Wy?
Bartosz: Łódź często ocenia się przez pryzmat opuszczonych i zdewastowanych kamienic, ale przyznam szczerze, że ja nie chciałbym się z Łodzi wyprowadzać. Przyzwyczaiłem się do tego miasta, podoba mi się tu, mam swoje ulubione miejsca. Poznaliśmy w Łodzi wiele fantastycznych osób, czy przyjaciół, jest ulica Piotrkowska, gdzie można naprawdę miło spędzić czas.

Gdy nie gracie w turniejach to trenujecie w Łodzi?
Piotr: Najczęściej tak. Jeszcze nie wiemy, jak będzie teraz. Chcielibyśmy, żeby zostało po staremu, bo boiska w Łodzi, z tym kopnym piaskiem, są dla nas idealne. Gdy się trenuje na tak ciężkim piasku to później łatwo gra się na innym. Wszystko jest pewnie do dogadania.

Jest taki fajny zwyczaj na igrzyskach olimpijskich, że polscy sportowcy nawzajem się dopingują, ale mają też czasem okazję chodzić na inne zawody. Na jakie imprezy będziecie chcieli się wybrać?
Piotr: Na pewno na jakiś mecz naszych siatkarzy, ale z przyjemnością obejrzałbym np. finał sprintu z udziałem Usaina Bolta.

Bartosz: Obejrzenie koszykarzy z NBA bawiących się z przeciwnikami byłoby fajne, bo na pewno ta drużyna wygra, nawet nie zabraknie w niej najlepszych graczy. A drugą dyscypliną, na którą na pewno się wybiorę będzie judo. Moja dziewczyna trenowała judo, jedzie też zresztą do Rio i na pewno wybierzemy się na jakąś walkę.

Rozmawiał Paweł Hochstim

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki