Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosz Rzętkiewicz: Łódzka szkoła międzynarodowa stanie się jedną z wiodących

Joanna Leszczyńska
Bartosz Rzętkiewicz
Bartosz Rzętkiewicz Krzysztof Szymczak
Chcemy, aby od 2016 roku w łódzkiej szkole uczyło się 60 dzieci i by stała się jedną z najlepszych certyfikowanych szkół międzynarodowych w Polsce. Sam proces certyfikacji trwa minimum rok - z Bartoszem Rzętkiewiczem z Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, rozmawia Joanna Leszczyńska.

Czy w Pana odczuciu cudzoziemcy, pracujący w Łodzi, których dzieci chodziły do tej pory do szkoły międzynarodowej mogą spać spokojnie?
Jak najbardziej. Jeszcze trzy tygodnie temu, kiedy do rodziców, a później do nas dotarła informacja,że likwidowana jest szkoła międzynarodowa, prowadzona przez prywatną spółkę z Krakowa, była niepewność, co dalej. Rodzice uczniów zwrócili się o pomoc do Hanny Zdanowskiej, prezydent Łodzi. Jej działania sprawiły,że jako Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna razem z Uniwersytetem Łódzkim podjęliśmy decyzję przygotowania ofertę stworzenia nowej szkoły międzynarodowej. Naszym celem jest, by ta placówka była bardziej profesjonalnie prowadzona i by posiadała wszelkie atrybuty szkoły międzynarodowej. Bo do tej pory szkoła prowadzona w Łodzi od około dwóch lat, nie była w pełni szkołą międzynarodową.

Dlaczego? Były zastrzeżenia co do tego jak ta szkoła funkcjonowała?
Nie chcę mówić o wszystkich szczegółach, bo pewnie adresatem wszystkich pytań byliby rodzice dzieci. Powiem tylko, że szkoła nie posiadała certyfikatu szkoły międzynarodowej. Takie szkoły funkcjonują na całym świecie, również w Polsce. Najbliżej Łodzi takie placówki są w Warszawie. Dzieci i młodzież mogą w dowolnym momencie przechodzić z jednej szkoły w jednym kraju do drugiej - bez zdawania egzaminów. I to do szkół na całym świecie: w Nowym Jorku, Johannesburgu, Delhi, Toronto, czy Berlinie. A często zachodzi konieczność zmiany szkoły, gdyż rodzice są na ogół są menadżerami dużych firm, którzy przemieszczają się po świecie. Szkoły z certyfikatem mają zunifikowany program nauczania. Większość szkół na całym świecie przyjęła tzw. ścieżkę brytyjską. Istotne jest to, że później nie ma żadnych problemów z przyjęciem takiej osoby na studia na całym świecie. Taka placówka, co może być ważne dla zrozumienia istoty jej funkcjonowania, nie podlega przepisom ustawy o systemie oświaty w Polsce. Nie ma tam tradycyjnego podziału na podstawówkę, gimnazjum, liceum. Byłoby to zresztą trudne, bo do łódzkiej szkoły chodziły dzieci w wieku od 3 do 17 lat.

W czym był problem, że szkoła nie miała certyfikatu?
Zdobycie tego certyfikatu jest bardzo drogie. Trzeba przede wszystkim zakupić pomoce takie jak zunifikowane książki, które są bardzo kosztowne. Niczym się ich nie zastąpi. Druga sprawa to wyposażenie szkoły we wszelakie pomoce dydaktyczne, często interaktywne, które też nie są tanie. Trzecia bardzo istotna sprawa to kwalifikacje nauczycieli, którzy muszą być zaakceptowani przez zewnętrznych audytorów. Kiedy się spełni te podstawowe warunki, wtedy jest możliwość otrzymania certyfikatu. Koszty prowadzenia takiej szkoły są wysokie, czesne zresztą też - w łódzkiej szkole wynosiło ono nawet 4 300 złotych miesięcznie.

Z jakich powodów krakowska spółka, która prowadziła szkołę w Łodzi, wycofała się?
Oficjalnego komunikatu nie mamy. Ale możemy domniemywać, że z powodów finansowych. Rodzice zaczęli się dopraszać, mówiąc delikatnie, o certyfikację. Nie ma się co dziwić, że menadżerowie, którzy przyjeżdżają na kontrakty z całymi rodzinami na dwa, trzy, cztery lata, są tym zainteresowani. Los może ich przecież rzucić w każdej chwili do jakiegokolwiek innego miasta na świecie. W sytuacji, kiedy dziecko nie będzie miało świadectwa ze szkoły z certyfikatem, będzie problem.
A dla nas to jest niezwykle istotne. Począwszy od tego, że jest to bardzo ważny element już na etapie pozyskiwania inwestora w regionie. Wielu z nich pyta, czy mamy szkołę. Do tej pory mówiliśmy, że tak. Później okazało się,że nie jest taka, jaka powinna być. Zdajemy sobie sprawę, że od profesjonalnej międzynarodowej szkoły zależą decyzje biznesowe. Jeżeli menadżer ze swoją rodziną jest spokojny i wie, że region dba,żeby szkoła dobrze funkcjonowała, to będzie to sprzyjało jego decyzji o inwestowaniu.

Jakie były wcześniejsze relacje Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej z tą szkołą?
Nie mieliśmy w zasadzie żadnych. Od 2005 roku były próby powołania takiej szkoły międzynarodowej w Łodzi. Szkoły te lepiej lub gorzej funkcjonowały, ale kiedy pojawiła się przed dwoma laty informacja, że taką szkołę powołała w Łodzi firma z Krakowa, która tam już ją prowadziła i ma doświadczenie, ucieszyło to władze miasta. My też byliśmy spokojni, spodziewając się dobrej jakości. Bo powinno się mieć zaufanie do drugiego człowieka. Akurat tutaj, jak widać, powinno się je mieć ograniczone.
Jak zareagowali rodzice dzieci,kiedy dowiedzieli się, że istnienie szkoły w Łodzi jest zagrożone?
Rodzice nie informowali nas wcześniej, że jest źle. Dopiero kiedy z dnia na dzień dowiedzieli się, że szkoła przestaje istnieć, zwrócili się do pani prezydent i do nas. Działali dwutorowo. Część z nich zaczęła zapisywać dzieci do szkoły w Warszawie. Ale zaczęliśmy bardzo szybko działać i w ciągu dwóch tygodni stworzyliśmy podstawy działania takiej szkoły w Łodzi, by zatrzymać tych ludzi w mieście. Szkoła ruszy 5 września. Najbliższe kilka dni przyniesie nam odpowiedź na pytanie, ilu z dotychczasowych 40 uczniów będzie kontynuować naukę w nowej szkole.

W ciągu tak krótkiego czasu jesteście w stanie uruchomić szkołę?
To jest wielkie wyzwanie, ale taka jest potrzeba chwili. Mamy już siedzibę. Braliśmy pod uwagę przejściowe funkcjonowanie szkoły w dotychczasowym budynku przy ulicy Emilii Plater, gdyż należy on do Urzędu Miasta i moglibyśmy go dalej wynajmować. Jednak wraz z władzami Uniwersytetu Łódzkiego doszliśmy do wniosku,że standard tego budynku nie jest odpowiedni dla tego typu placówki, a w przystosowanie trzeba by zainwestować za dużo pieniędzy. Podjęliśmy decyzję, też na okres przejściowy, z czego rodzice są bardzo zadowoleni, że szkoła będzie się mieścić w budynku przy ulicy Pomorskiej, w którym znajduje się wspaniale wyposażone, z dobrym zapleczem Publiczne Liceum Ogólnokształcące Uniwersytetu Łódzkiego. W przyszłości będziemy chcieli znaleźć budynek czy to w zasobach uniwersytetu, czy innych, by mogła w nim działać tylko ta szkoła.

Czym podyktowane jest partnerstwo z Uniwersytetem Łódzkim? Tylko tym, że uczelnia dysponuje siedzibą?
Ktoś może powiedzieć,że uniwersytet jest od nauki i od kształcenia wyższego. Ale proszę zauważyć, że uniwersytety, nie tylko w Polsce, stają się dużymi konglomeratami edukacyjnymi w pozytywnym tego słowa znaczeniu. UŁ ma w tej chwili wspaniale działające liceum, przedszkole i ta szkoła międzynarodowa wpisuje się również w strategię całościowej edukacji. Poza tym UŁ jak i Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna mają dobrą markę. Rodzice zaufali nam, że taka szkoła będzie dobrze działać pod naszymi szyldami.

Nie będzie problemu ze znalezieniem nauczycieli ze znajomością angielskiego?
Jak na razie nie mamy tego problemu, dlatego, że kadra nauczycielska w tej szkole, pochodząca nie tylko z Łodzi, nie była zła. Byli to nie tylko tzw. native speakerzy, czyli osoby dla których ojczystym językiem jest angielski, ale i Polacy, biegle mówiący w tym języku. Rodzice, jak do tej pory, byli zadowoleni z nauczycieli. Wspólnie z rodzicami podjęliśmy decyzję, by spróbować tych wszystkich nauczycieli przyjąć na próbę na rok. Nauczyciele się zgodzili. Po roku podejmiemy decyzję, czy nauczyciele zostają, czy część kadry wymieniamy. Warto zauważyć, że ewentualnie będziemy mogli skorzystać także z kadry uniwersytetu - i to nie tylko z osób, które biegle znają angielski, ale też z obcokrajowców, którzy pracują na uczelni i prawdopodobnie chętnie by podjęli dodatkową pracę. Teraz najważniejszą dla nas rzeczą jest, by wszyscy rodzice, którzy do tej posyłali dzieci do tej szkoły, już de facto nie istniejącej, przenieśli się do nas. Sukcesem będzie w tym roku owa czterdziestka dzieci, ale naszym celem jest, żeby od 2016 roku mieć 60 dzieci i stać się jedną z najlepszych szkół międzynarodowych z certyfikacją w Polsce. Proces certyfikacji trwa minimum rok i chcemy to osiągnąć w tym czasie. Rodzice się na to zgadzają.

Poradzicie sobie pod względem finansowym?
Większość pieniędzy na bieżące funkcjonowanie szkoły będzie pochodziła z czesnego. Zdajemy sobie sprawę, że w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat my i Uniwersytet Łódzki będziemy musieli sporo dokładać do tej placówki. Z naszych wyliczeń wynika, że jeżeli będziemy utrzymywać stałą liczbę dzieci w szkole, to po trzech latach nam się to zbilansuje. Wiemy, że to są pieniądze dobrze zainwestowane, bo tym samym zatrzymujemy menadżerów z terenu Łodzi i okolic i zwiększamy szansę na pozyskanie nowych.

Z jakich krajów pochodziły dotąd dzieci, uczące się w międzynarodowej szkole w Łodzi?
Z różnych: z Indii, Rumunii, Niemiec, Francji, Włoch, Japonii, Chin. W takim międzynarodowym środowisku nawet rozmowa z rodzicami jest trudna, by zdobyć ich zaufanie, że nam się uda. Swoistym wyzwaniem organizacyjnym dla przyszłego dyrektora tej placówki będą prozaiczne rzeczy, jak na przykład kwestia kateringu. Wiadomo, że w niektórych krajach spożywa się jedne potrawy, a nie spożywa innych. Plus dodatkowe wymogi, jak pływanie, tenis, czy jazda konna. Nie tylko samo nauczanie jest ważne.

Rozmawiała Joanna Leszczyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki