Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bastion Rosji na Bałkanach. Putin może liczyć na Serbów

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Serbowie deklarują neutralność i chęć wejścia do UE, to w rzeczywistości wspierają Rosję i sojusz z Moskwą uważają za priorytet
Serbowie deklarują neutralność i chęć wejścia do UE, to w rzeczywistości wspierają Rosję i sojusz z Moskwą uważają za priorytet fot. ANDREJ ISAKOVIC/AFP/East News
Niemal wszystkie państwa bałkańskie potępiły rosyjską agresję na Ukrainę i przyłączyły się do unijnych sankcji. Wyjątkiem są Serbia oraz Bośnia i Hercegowina, gdzie Serbowie blokują takie decyzje. Postawa Belgradu i Banja Luki wobec obecnej wojny potwierdza, że choć formalnie Serbowie deklarują neutralność i chęć wejścia do UE, to w rzeczywistości wspierają Rosję i sojusz z Moskwą uważają za priorytet.

Dziewiąty maj – uroczyste obchody Dnia Zwycięstwa w Serbii i wchodzącej w skład federacyjnej Bośni i Hercegowiny Republice Serbskiej. W Belgradzie minister obrony Nebojsa Stefanović w swym przemówieniu zaznacza, że Serbia „widzi swe miejsce w UE”, jednocześnie ulicami stolicy idzie marsz „Nieśmiertelnego Pułku”, jak zawsze, organizowany przez ambasadę rosyjską. Na czele wielka kartonowa postać Putina i równie wielka litera „Z”. Uczestniczący w marszu Nenad Popović (minister bez teki w rządzie Serbii) mówi, że „Serbia i Rosja zawsze były po dobrej stronie historii”. Podobny marsz na ulicach Banja Luki, stolicy Republiki Serbskiej. Z udziałem prezydenta, premiera, ambasadora Rosji i zasiadającego w kolegialnej „głowie” Bośni i Hercegowiny Milorada Dodika. Ten lider bośniackich Serbów mówi, że naród serbski przewodził walce antyfaszystowskiej w byłej Jugosławii i podkreśla, że Serbowie w Bośni potrzebują własnego państwa.

Do secesji bośniackich Serbów zachęca Rosja. Z Moskwy dostają oni dużo wsparcia, więc nie kryją, że uważają ją za sojusznika. Ostrożniej musi poczynać sobie Serbia. Wszak stara się o wejście do UE. Belgrad próbuje więc oficjalnie prowadzić politykę neutralności wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej. Podkreśla poparcie dla integralności terytorialnej Ukrainy, ale unika bezpośredniej krytyki Rosji (choć 2 marca w ONZ głosowała za rezolucją potępiającą agresję). Nie przyłączyła się do sankcji unijnych na Rosję, a dominujące w kraju prorządowe media powtarzają tezy moskiewskiej propagandy i ignorują doniesienia o zbrodniach najeźdźców na Ukrainie. Taka postawa nie jest żadnym zaskoczeniem. Pod przywództwem Serbskiej Partii Postępowej (SNS) prezydenta Aleksandara Vučicia rząd w Belgradzie rozbudowuje siły zbrojne, wspiera – we współpracy z serbską Cerkwią prawosławną – serbskich nacjonalistów i antyzachodnich radykałów w sąsiednich Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze i Północnej Macedonii, wreszcie wzmacnia więzi gospodarcze i wojskowe z Rosją (ale też coraz bardziej z Chinami).

Bliżej do Rosji, niż Zachodu

Zdecydowana większość partii i elektoratu w Serbii jest prorosyjska i proputinowska. Nie tylko nacjonaliści, ale też obóz rządzący. Przed wyborami 3 kwietnia tylko koalicja ruchów ekologicznych jednoznacznie potępiła działania Rosji. Dlaczego Serbowie są najbardziej prorosyjskim narodem w Europie? Nie chodzi tylko o bliskość religijną (prawosławie) i pozytywne doświadczenia z historii, sięgające nawet XVIII w. Wydaje się, że głównym czynnikiem powodującym, że większość Serbów postrzega Rosję jako sprawdzonego sojusznika, jest niechęć czy wręcz wrogość do Zachodu. Do dziś nie mogą pogodzić się z rozpadem Jugosławii, w której Serbowie odgrywali dominującą rolę, widząc w wojnach lat 90. XX w. rękę zachodnich krajów. Później były naloty NATO i utrata Kosowa (1999), którego niepodległości Belgrad do dziś nie uznaje (podobnie jak Moskwa). Serbowie są wdzięczni Rosji za to, że w Radzie Bezpieczeństwa ONZ wspiera politykę Belgradu względem Kosowa oraz Bośni i Hercegowiny. Należy też pamiętać o gospodarce. Rosjanie kontrolują serbski sektor energetyczny, a niemal całość importu ropy i gazu pochodzi właśnie z Rosji. Teraz na dodatek Serbia zarabia pomagając rosyjskim firmom obchodzić unijne sankcje, pośrednicząc w eksporcie towarów unijnych do Rosji i zwiększając loty do Rosji.

Z drugiej strony już w 2012 roku Serbia uzyskała formalny status kandydata do UE. Podpisując umowę stowarzyszeniową z Unią, zgodziła się na dostosowanie swojej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa do polityki UE. Tymczasem ostatnie lata wskazują, że dzieje się wręcz przeciwnie. Serbia pozostaje politycznie związana z Rosją, ponieważ potrzebuje dyplomatycznego wsparcia Kremla w sprawie Kosowa (m.in. aby zablokować związane z tym ustępstwa na forum ONZ) i jest uzależniona od tanich dostaw rosyjskiego gazu i sprzętu wojskowego. Ponad 90 proc. obywateli Serbii postrzega Rosję jako sojusznika lub niezbędnego partnera. Choć UE pozostaje największym dostawcą pomocy finansowej dla Serbii, tylko 11 proc. obywateli tego kraju uważa ją za sojusznika.

Projekt Wielka Serbia

Rządzący obóz widzi w Rosji jedyną szansę na to, by w przyszłości móc pokusić się o odzyskanie choćby części wpływów i ziem utraconych w wojnach po rozpadzie Jugosławii w latach 90. XX w. Skoro Belgrad serio myśli o wejściu do UE, to przeciwko komu prowadzone są zbrojenia? W 2019 r. obronny budżet poszedł w górę aż o 43% (do 1,14 mld dolarów)!, a w 2021 r. osiągnął rekordową wartość 1,5 mld USD – a więc ponad dwukrotnie więcej niż w 2018 roku. Głównymi dostawcami uzbrojenia są Rosja (np. w 2020 r. pierwsza partia czołgów T-72 – 30 sztuk, czy ostatnio systemy obrony powietrznej Pancyr S-1) i Chiny (drony, systemy rakietowe). Od lat serbska armia wspólnie ćwiczy z Rosjanami i Białorusinami (coroczne ćwiczenia Słowiańskie Braterstwo). To budzi coraz większy niepokój sąsiadów. W 2021 roku minister spraw wewnętrznych Aleksandar Vulin oświadczył: "Zadaniem obecnego pokolenia polityków jest zjednoczenie Serbów, bez względu na to, gdzie mieszkają". W tym samym roku, podczas obchodów "Dnia Jedności Serbów" w Belgradzie, lider bośniackich Serbów Milorad Dodik oświadczył: "Naszym krajem nie jest Bośnia i Hercegowina - jest nim Serbia". Nie da się zrealizować koncepcji Wielkiej Serbii, przypominającej trochę ideologię „ruskiego mira” z Zachodem. Można próbować to zrobić tylko z Rosją.

Zresztą bliskie stosunki Serbii z Moskwą przyczyniają się do rozprzestrzeniania się rosyjskich wpływów na Bałkanach. Od 2016 roku w Serbii znajduje się „międzynarodowe centrum humanitarne” - obiekt, który, jak ostrzegają eksperci wojskowi, jest wykorzystywany jako centrum operacyjne dla szpiegów rosyjskich. W 2020 roku rosyjskie Ministerstwo Obrony otworzyło biuro łącznikowe w Serbii, próbując wzmocnić więzi wojskowe z tradycyjnym sojusznikiem. Serbia pozwoliła na to, mimo że jest już częścią natowskiego programu Partnerstwo dla Pokoju.

Potrójne wybory 3 kwietnia potwierdziły popularność rządzącego obozu, a więc i poparcie Serbów dla prorosyjskiej polityki Belgradu. Prezydent Aleksandar Vučić zapewnił sobie reelekcję już w pierwszej turze (58,6% głosów). Lista „Aleksandar Vučić – Razem Możemy Wszystko” wygrała po raz piąty wybory parlamentarne. Złożona głównie z polityków Serbskiej Partii Postępowej (SNS) rządzącej w Serbii od 2012 r., której Vučić wciąż jest liderem, uzyskała 43% głosów i 120 mandatów w 250-osobowym parlamencie. Koalicjanci SNS łącznie zdobyli 13% głosów i 38 mandatów. Dobry wynik zanotowały trzy ugrupowania prorosyjskich nacjonalistów – łącznie 13% i 35 mandatów. W sumie więc szeroko pojęty obóz przychylny Rosji i Putinowi ma w nowym parlamencie serbskim 193 miejsca na 250. Lista Vučicia wygrała też wybory samorządowe w Belgradzie.

Nic więc nie wskazuje na to, by Serbia miała zmienić swoją postawę wobec wojny i generalnie, stosunek do Rosji. Oficjalnie zachowuje neutralność, a Zachodowi Vucić tłumaczy, że nie może dołączyć do obozu sankcji i ostrej krytyki Moskwy, bo to zwiększy poparcie dla serbskich nacjonalistów. Na prorosyjskiej polityce Serbia może jednak dużo stracić – zwłaszcza w razie niepowodzenia inwazji na Ukrainę. Po pierwsze, nie pomoże to na pewno staraniom Belgradu o wejście do UE. Po drugie, z sytuacji już korzysta Kosowo, które zadeklarowało chęć szybkiego przystąpienia do NATO i gotowość do budowy na swoim terytorium stałej bazy wojskowej USA.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bastion Rosji na Bałkanach. Putin może liczyć na Serbów - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki