Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Batory ginie w walce z Jerzym, a łódzkich radnych martwią wizytówki

Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Krytyki Politycznej w Łodzi
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Krytyki Politycznej w Łodzi Krzysztof Szymczak
W Łodzi awantura na całego. Widmo Marka Żydowicza wracającego do EC-1 krąży nad miastem. Trudno zachować stoicki spokój, bo chodzi o dużą stawkę: utratę kontroli nad jedną z największych inwestycji oraz zagrożenie zwrotem unijnych dotacji.

Środowiska twórcze z inicjatywy Fundacji Industrial wystosowały w tej sprawie list do radnych. Jako Klub Krytyki Politycznej w Łodzi byliśmy również sygnatariuszami tego apelu. Prosiliśmy w nim o zaprzestanie sporów partyjnych i skupienie się na fundamentalnym interesie miasta, jakim jest rozwiązanie tej trudnej sytuacji, powstałej - przypomnę - z winy poprzednich władz.

W czwartek otrzymaliśmy odpowiedź od radnych opozycji, z której wynika, że nie tylko nic z listu nie zrozumieli, ale też że bawią się świetnie w przedwyborcze "na złość mamie odmrożę miastu uszy". Jawne sugestie, że chodzi o uczynienie z EC-1 prywatnego folwarku Hanny Zdanowskiej i walkę o 160 etatów, którymi niby to pani prezydent ma dysponować, są zawarte już w pierwszym akapicie listu i zdradzają niestety, co najbardziej w tej sprawie przyciąga uwagę autorów. Głodnemu chleb na myśli, a opozycji - stanowiska. Odpowiedzialność? Interes publiczny? To już niemodne pojęcia.

Nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać, kiedy czytam, że w EC-1 zarządzanym przez Żydowicza będą "realizowane przedsięwzięcia kulturalno-artystyczne z uwzględnieniem potrzeb i oczekiwań ludzi kultury". Jako mieszkanka najbliższej okolicy EC-1 widziałam, jak wygląda to "uwzględnianie potrzeb". Nietransparentnie podejmowane decyzje, pozorowane "konsultacje", pogarda dla lokalnej społeczności i ignorowanie głosu środowisk kulturalnych - takim "dorobkiem" w zakresie dialogu wokół EC-1 mogą się poszczycić poprzednie władze i rozliczne fundacje Marka Żydowicza.

List opozycji podpisał mój dawny szkolny kolega, Łukasz Magin i przewodniczący klubu SLD Tomasz Trela. O ile "florystom" pod wodzą Magina trudno się dziwić, skazali się na samoizolację i zapewne ślad po nich nie zostanie w następnych wyborach, więc hasają ile wlezie prąc na szkło, o tyle niekonstruktywna postawa SLD niemiło zaskakuje. Przecież sprawa EC-1 była jednym z koronnych argumentów ich kampanii referendalnej w 2010 roku. Jeśli patrzeć na sondaże, koalicja SLD-PO jest jednym prawdopodobnych wariantów po następnych wyborach, więc nagła zmiana frontu tu zadziwia, bo sami zgotują sobie niezłe kłopoty do rozwiązania.

Można by wdać się w głębszą analizę tego, kto i co chce ugrać na bronieniu się przed zwrotem 5 milionów wkładu poniesionego przez Fundację Sztuki Świata. Ale po co, skoro i tak wiadomo, że na tej nieodpowiedzialnej ruletce straci cała Łódź. Bardziej interesuje mnie to, że kiedy chodzi o wizytówki pozostające w błysku fleszy, jak EC-1, nagle wszyscy mają coś mądrego do powiedzenia. Z pomroki dziejów wyłaniają się przeróżne widma, jak były wiceprezydent Tomaszewski, który powinien już w tej sprawie taktownie zamilknąć i cieszyć się, że nikt nie chce wyciągać wobec niego konsekwencji za źle podpisane umowy. Radni nagle wykazują się hiperktywnością, której darmo by szukać w sprawach naprawdę ważnych dla miasta.

Bo kiedy odwrócimy oczy od pałaców przyszłości, widzimy zaniedbaną i pozostawioną samą sobie łódzką teraźniejszość. Na przykład w zakresie edukacji. Nie wiem ile razy odwiedzicie Państwo EC-1, ale wasze dzieci, jeśli je macie, będą chodzić do szkoły codziennie. Nie ma natomiast pewności, czy w następnym roku szkoła ta nie zniknie. Fala likwidacji przetacza się przez Łódź od dłuższego czasu i jakoś opozycyjni radni nie wszczynają wokół tego larum. Jednak jeden z przykładów jest tu wyjątkowy: XXXV LO im. Króla Stefana Batorego.

Szkole tej nie tylko grozi likwidacja, ale jej budynek ma przejąć Międzynarodowy Zakon Rycerski Świętego Jerzego, którego członkiem jest wiceprezydent Piątkowski odpowiedzialny za edukację, a więc także za zamykanie placówek oświatowych. Jawny konflikt interesów, dwa artykuły w lokalnej prasie i... cisza. Żadnego oświadczenia, którą stronę wiceprezydent tu reprezentuje, cesarską czy może jednak boską. Żadnego ostrego stanowiska Rady Miejskiej. Dyrektorka XXXV LO nadal martwi się o przyszłość. Jak na razie wojna Jerzego z Batorym zamarła, ale jeśli coś poważnie pachnie w tym mieście skandalem i wymaga interwencji radnych opozycji, to właśnie ta sprawa, a nie wirtualne boje nad jakimś cwaniakiem próbującym uwłaszczyć się na miejskich funduszach.

Zatem drodzy radni opozycji, weźcie głęboki wdech i zaczniecie krzyczeć o sprawach naprawdę ważnych dla Łodzi. Nic nie poprawi wam bardziej notowań i nie zapewni, że uwierzymy w waszą odpowiedzialność za to miasto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki