Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomni z Łódzkiego schroniska. Marzą, by los się do nich uśmiechnął i znaleźli szczęście

Anna Gronczewska
Edward Bitner jest gwiazdą ediut filmowych łódzkiej Szkoły Filmowej
Edward Bitner jest gwiazdą ediut filmowych łódzkiej Szkoły Filmowej Krzysztof Szymczak
Kiedy zbliża się Boże Narodzenie, powracają wspomnienia. O tych wigiliach, świętach, które spędzili razem z rodziną. Gdy mieli swój dom... Pamiętają dobrze ten czas. Może kiedyś znów znajdą rodzinne szczęście?

Piotr już kolejny raz spędzi Boże Narodzenie w Schronisku dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta w Łodzi. Tak jak Konrad, Edward. Dla Tomka będą to pierwsze takie święta...

Nie mogę... gdy śpiewają kolędy

Piotr Kowalczyk ma 38 lat. Jest wysokim blondynem, z kręconymi włosami. Pisze wiersze, czasem jakieś opowiadanie. Lubi pomagać innym, o sobie specjalnie nie myśli. Twierdzi, że to jego największy błąd... Ale taki już się urodził.

Piotr pochodzi z Łodzi. Miał niecałe 12 lat, gdy umarła mu mama.

- Była młoda, nie miała jeszcze 30 lat - wspomina Piotr. - Dostała wylewu. Tata umarł dwa lata po niej. Odkąd pamiętam to pił. Taki miał sposób na życie. Może alkoholem gasił wszystkie swoje problemy?

Piotr pamięta domowe wigilie. Były prezenty, choinka, wigilijny karp. Przy stole siedziała mama, tata, siostra bliźniaczka. Czuło się to rodzinne ciepło.

- Od śmierci mamy wszystko się zmieniło, święta już nigdy nie były takie same - mówi smutno Piotr.

Razem z siostrą trafili do rodziny adopcyjnej. Adoptowało ich małżeństwo, które nie mogło mieć dzieci. Tam też były wigilia, prezenty, ale brakowało tej rodzinnej atmosfery. No i matczynego ciepła...

Gdy Piotr skończył 18 lat, odszedł z domu. Tak jak siostra.

- Choć jesteśmy bliźniakami, to mamy zupełnie inne charaktery - tłumaczy Piotr. - Były w domu awantury, siostra miała skłonność do słownej agresji. Tym samym siostra także mnie zamknęła drzwi do tego domu. Ja należę do spokojnych ludzi... Nie mam dziś kontaktu z rodzicami adopcyjnymi, choć z ojczymem chętnie jeszcze bym się spotkał.

Po osiągnięciu pełnoletności Piotr rozpoczął swoją wędrówkę. Jeszcze, gdy mieszkał u adopcyjnych rodziców, skończył zawodówkę. Potem uczył się w technikum, ale nie ukończył go. Podobnie jak prywatnego liceum. Do końca zabrakło mu pół roku.

- A byłem najlepszym uczniem, z najlepszą średnią! - dodaje.

Piotr opowiada, że po tym jak odszedł z domu, wstąpił do zakonu salezjanów. Ale po pewnym czasie stwierdził, że to życie nie dla niego. Na rok poszedł do wojska. Wrócił do cywila i zaczął szukać swego miejsca na ziemi. Kilka razy wynajmował mieszkanie. Czasem udawało się znaleźć pracę.

- Niekiedy była to nawet praca z mieszkaniem - dodaje.

Trzy razy mieszkał u dziewczyn, z którymi był. Jednak jakoś nie wychodziło. Zawsze potem wracał do schroniska.

- Teraz, od czterech, pięciu miesięcy mieszkam tu na Nowych Sadach w Łodzi - mówi Piotr.

Już kilka razy spędzał wigilię w schronisku. Gdy zaczynali śpiewać kolędy, to wychodził. Nie mógł powstrzymać łez. Zaraz przypominały mu się te święta spędzane z mamą, tatą, siostrą.

- Z siostrą dawno się nie widziałem, za często zmienia numer telefonu - wyjaśnia Piotr. - Ma pięcioro dzieci, za sobą kilka związków.
Zamiast opłatka był alkohol

Konrad Rożniakowski wychowywał się w Aleksandrowie Łódzkim. Ciągle pamięta świąteczną atmosferę domu. Choinkę. Wizyty cioci z Gdyni.

- Czasami wracają te wspomnienia - dodaje cicho. - Gdy żyli rodzice, wszystko było inaczej, lepiej.

Choć początkowo nic nie zapowiadało, że tak się to skończy. Ożenił się, urodziły się dwie córki. Ale potem znalazł się w więzieniu.

- Nie przez alkohol, ale przede wszystkim przez głupotę - mówi Konrad. - W więzieniu spędziłem 5 lat.

Gdy wyszedł z więzienia, znalazł się na ulicy. Żona go wymeldowała, sama wyjechała do Niemiec. Dwie córki - 13- i 14-letnia są w rodzinie zastępczej u brata byłej żony.

Konrad zaczął żyć na ulicy. Spał na dworcach, w pustostanach. Tam spędzał wigilie, Boże Narodzenie.

- Opłatkiem się nie dzieliliśmy - wspomina tamte smutne święta. - Tylko piliśmy, by zagłuszyć to, co się z nami dzieje...

Tak żył ze trzy lata. Potem postanowił coś zmienić. Zamieszkał w mieszkaniu koleżanki. Zaczął pracować w piekarni. No i poznał Anetę. Do dziś są razem. On musiał opuścić mieszkanie koleżanki, zamieszkał w schronisku. Aneta mieszka u babci.

- Babcia Anety mnie akceptuje, ale na razie nie ma szans, byśmy zamieszkali razem - mówi smutno Konrad. - Ale Aneta codziennie mnie odwiedza. Ja mam pod opieką stołówkę, pomaga mi. Bardzo się cieszę, że ją mam.

Z córkami nie ma kontaktu. Widział ich zdjęcia w internecie. Pewnie, że chciałby się z nimi spotkać.

- Ale nic na siłę, one wiedzą, gdzie mnie znaleźć - dodaje. - Ostatnio widziałem je w 2005 roku.

Filmowa gwiazda schroniska

Edward Bitner już 10 lat mieszka w schroniskach dla bezdomnych. Z dumą podkreśla, że jest łodzianinem. Wychował się na ul. Kilińskiego. Był jedynakiem. Mieszkał razem z rodzicami w kamienicy.

- Było pięknie... - mówi. - Byli rodzice, piękne święta, prezenty.

Potem Edek ożenił się z dziewczyną z okolic Radomska. Tak jak rodzice pracował w Spółdzielni Pracy im. Wróblewskiego przy ul. Rewolucji 1905 roku w Łodzi. Szyli konfekcję, bieliznę. Urodził się im syn. Dziś ma 40 lat. Potem wszystko potoczyło się szybko. Po transformacji Spółdzielnia Pracy została zlikwidowana. Edward rozwiódł się też z żoną.

- Przyczyną była niezgodność charakteru - zapewnia pan Edward. - Na pewno nie alkohol. Ja z nim nie miałem problemu. Generalnie to ja alkoholu nie uznaję! Dla mnie może nie istnieć.

Po tym, jak zlikwidowano spółdzielnię, Edward imał się różnych prac. W końcu dzięki znajomym wyjechał na rok do Danii. Tam pracował na budowach. Gdy wrócił do Polski, zobaczył zaplombowane drzwi swojego mieszkania przy ul. Kilińskiego.

- Gdy byłem za granicą, nie płaciłem czynszu i mnie eksmitowali - wyjaśnia. - I tak zostałem bezdomny. Jeszcze przez pewien czas mieszkałem u kolegi. Ale tam było okropnie. Bardzo pili. To nie było dla mnie towarzystwo. Zamieszkałem w schronisku.

Na warunki nie narzeka. Stał się tu prawdziwą gwiazdą etiud filmowych studentów łódzkiej Szkoły Filmowej.

- Kiedyś przyszli do schroniska i spodobała się im moja twarz - mówi Edward. - Nie zliczę w ilu etiudach wystąpiłem. Niedawno można było mnie oglądać w Teleexpressie. W takim teledysku "Do Laury". Według wiersza Czesława Miłosza.

Edward Bitner może też pochwalić się rolą w filmie fabularnym.

- Zagrałem w "Sąsiadach"! - mówi. - Reżyserował taki starszy pan. Nazywał się chyba Grzegorz Królikiewicz. Na planie poznałem Mariusza Pudzianowskiego, Annę Muchę i tę biedną aktorką Ewą Błaszczyk, co ma taką chorą córkę. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili.
Tomek w schronisku mieszka najkrócej, dopiero od kwietnia. Pochodzi z Łodzi, ale ostatnie 11 lat mieszkał w Bełchatowie z żoną, czwórką dzieci. Najmłodsze ma 9 lat, najstarsze 21. Ale wiosną wszystko się zepsuło. Rozstał się z żoną.

- Tak od dwóch lat się coś psuło - zwierza się Tomek. - W końcu się rozstaliśmy. Rozwodu jednak nie mamy. Alkohol był. Ale to nie on sprawił, że się rozstaliśmy...

Marzą, choć czasem po cichu

Po rozstaniu z żoną przyjechał do Łodzi. Całe lato pracował, ale przyszła zima i został bez pracy. I mieszkania. Przyszedł do schroniska. Powoli przyzwyczaja się do życia tutaj. Ale świąt nie spędzi w schronisku. Pojedzie do siostry. Chce też odwiedzić dzieci, dać im jakieś prezenty.

- Myślę, że żona nie będzie robiła problemu, choć nie mieszkamy razem, to mamy kontakt - dodaje.

Tomek nie chce zdradzać swych marzeń. W końcu mówi, że chciałby być znowu z rodziną...

Dla Konrada Boże Narodzenie to szczególne święta. Takie związane z rodziną. Dziś najbliższą rodziną dla niego jest Aneta. Chciałby razem z nią zamieszkać, stworzyć rodzinę, razem wszystko szykować.

- Tylko wiem, jak trudno dostać jakiekolwiek mieszkanie - przypomina Konrad. - Na kawałek dachu nad głową, bez wygód, trzeba czekać 6-7 lat.

Na razie Konrad nie ma pracy, bo jest po operacji. Nie może dźwigać. A on z zawodu jest murarzem glazurnikiem. Wierzy jednak, że wszystko mu się ułoży. Składając świąteczne życzenia, będą sobie życzyli, by w końcu mogli być razem.

- Aneta przyjdzie do mnie w Wigilię, razem spędzimy święta - mówi Konrad. - Dobrze mieć przy sobie kogoś bliskiego!

Po cichu marzy też, by ułożyło się mu z córkami. A przede wszystkim, by zacząć wreszcie normalnie żyć...

Świąteczne marzenia Piotra nie są wielkie. Już nauczył się, by za wiele nie planować. Żyje chwilą. Chciałby mieć tylko swój kąt. Taki tylko dla siebie. Teraz mieszka w pięcioosobowej sali. Trudno w takich warunkach być samemu ze sobą. Zebrać myśli, coś napisać. Wyleczył się już marzeń o tym, by poznać dziewczynę, z nią ułożyć sobie życie.

- Po trzech nieudanych próbach założenia rodziny już wiem, że nie chcę mieć żony, dzieci - mówi. - Zresztą takiej osobie, jak ja, bezdomnej, bez adresu, bardzo trudno kogoś poznać. To taki hamulec, którego nie da się zwolnić. Pokutuje przeświadczenie, że jeśli ktoś mieszka w schronisku dla bezdomnych, to musi być menelem, kryminalistą, alkoholikiem, narkomanem. Nie zawsze tak jest. Ja nie mam problemu z alkoholem, narkotykami.

Piotr nie ma pretensji do Boga, losu za to, w jakiej jest sytuacji. Choć samemu jest mu ciężko, stara się znaleźć chwilę dla innych, pocieszyć ich, porozmawiać.

Edward przy wigilijnym stole w schronisku dla bezdomnych, dzieląc się z kolegami opłatkiem, będzie marzył o kolejnych rolach filmowych, bo bardzo lubi grać dla studentów. W schronisku jest mu dobrze, dlatego nawet nie złożył wniosku o przydział mieszkania.

- Nie chciałbym być w takim mieszkaniu sam - wyjaśnia. - Pewnie, że chętnie poznałbym jakąś kobietę, z którą chciałbym się zaprzyjaźnić.

Edward nie ma kontaktu z synem, więc i to chciałby zmienić. Marzy też, by jeszcze raz pojechać do Danii.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki