Bezrobocie w Łodzi. Armią łódzkich bezrobotnych można zasiedlić duże osiedle

Piotr Brzózka
Mało, wciąż mało - można rzec w odpowiedzi na kolejne radosne doniesienia o inwestorach oferujących w Łodzi 50, 250 czy nawet 500 nowych etatów. Trzeba wyjątkowego (urzędowego) optymizmu, by uznać sytuację na łódzkim rynku pracy za przyzwoitą. Dość powiedzieć, że ze wszystkich miast wojewódzkich w Polsce, wyższe bezrobocie niż w Łodzi, notowane jest jedynie w Białymstoku. Od sześciu największych miast w Polsce Łódź dzieli epoka.

W styczniu stopa bezrobocia w Białymstoku wyniosła 14,1 procent. Drugie miejsce w tym niechlubnym zestawieniu zajmuje Łódź z wynikiem 12,6 procent. Kolejne lokaty okupują takie miasta jak Kielce (11,4), Szczecin (11,1), Toruń (10,8). Z całym szacunkiem dla nich, bardzo chciałoby się powiedzieć, że to nie ta sama liga, co Łódź, z jej rozbuchanymi aspiracjami. Niestety, sześć miast, z którymi Łódź tak bardzo lubi się porównywać, i z którymi w wielu innych dziedzinach trzyma kontakt wzrokowy (zazwyczaj zajmując szóste-siódme miejsce), w statystykach dotyczących bezrobocia znajduje się w zupełnie innym miejscu - na przeciwległym biegunie.

W Poznaniu bezrobocie wynosi ledwie 4,2 procent, a więc jest trzykrotnie niższe niż w Łodzi, można wręcz powiedzieć, że bliskie jest stopie, która przez ekonomistów uznawana jest za zdrową dla normalnego funkcjonowania gospodarki. We Wrocławiu, który jest naszym ulubionym punktem odniesienia, bezrobocie wynosi 5,7, a w Krakowie, mieście o porównywalnej liczbie mieszkańców - 6,1 procent.

O ile stopa jest dość bezduszną wartością wyrażającą skalę bezrobocia, o tyle większe wrażenie robi konkretna liczba - w łódzkich pośredniakach zarejestrowanych było w styczniu 43,6 tys. osób, a w lutym liczba ta wzrosła do przeszło 44 tysięcy. To gigantyczna armia, którą można byłoby dla przykładu zasiedlić dwie trzecie mieszkań na największym łódzkim osiedlu Retkinia. Dla porównania w Krakowie bezrobotnych jest 25 tysięcy.

A jak wygląda nasz pościg za liderami? Przeciętnie - zależy, z kim zestawić, oczywiście biorąc poprawkę na specyficzną sytuację i historię każdego miasta. Dekadę temu, w styczniu 2004 roku, stopa bezrobocia w Łodzi sięgała 19,6 procent. Od tamtego czasu bezrobocie w mieście udało się zmniejszyć o jedną trzecią, a mówiąc dokładniej - o 35 procent. Są duże miasta, które poczyniły większy postęp. Wrocław w ciągu 10 lat zanotował rekordowy, 57-procentowy spadek liczby bezrobotnych. W Gdańsku udało się ją zredukować o 46 procent, a w Poznaniu - o 43 proc. Ale w pozostałych trzech dużych miastach spadek bezrobocia był wolniejszy niż w Łodzi - w Katowicach wyniósł 32 proc., Krakowie 29 proc., Warszawie 26 proc.

Miasta wojewódzkie o najwyższym bezrobociu, czyli Łódź i Białystok, łączy pewna charakterystyka. Otóż są to jedyne dwa ośrodki wojewódzkie w kraju, w których stopa bezrobocia nie odbiega znacząco na plus od średniej dla całego regionu, którego są stolicą. W Łódzkiem stopa wyniosła w styczniu 14,5 proc., a w Podlaskiem - 15,7. Dla porównania, mimo iż województwo warmińsko-mazurskie boryka się z gigantycznym bezrobociem na poziomie 22,4 proc., to w samym Olsztynie stopa wynosi 8,7 proc., a więc prawie trzy razy mniej. W Wielkopolsce notowane jest bezrobocie na poziomie 10 proc., w Małopolsce 12,1, w woj. dolnośląskim - 13,8. Jak podawaliśmy wyżej, stolice tych regionów mają dużo lepsze statystyki.

Czy dane te świadczą o sile województwa łódzkiego, czy o słabości Łodzi jako ośrodka metropolitalnego? Zapewne o jednym i drugim. W Łódzkiem niewiele jest wprawdzie miejsc o tak dobrych statystykach jak Skierniewice, ale też nie mamy na mapie czarnych dziur, jakie występują w innych regionach. Dla przykładu, na Mazowszu oprócz silnej Warszawy są takie miejsca jak Radom - tu w powiecie grodzkim bezrobocie wynosi 23 procent, a ziemskim - 31 procent. Zatem swą przeciętnością Łódzkie jest silne, przynajmniej statystycznie.

A stolica regionu, Łódź, jaka jest, każdy widzi. Można się silić na optymizm, kierować lokalnym patriotyzmem, wyłuskiwać przykłady ludzi, którzy odnieśli sukces zawodowy, inwestorów, którzy dali trochę lepszej lub gorszej pracy, branż, w których się dzieje. Nie zmieni to jednak faktu, że rynek pracy w Łodzi pozostaje marny. W dużej mierze za obecny stan odpowiadają uwarunkowania historyczne, które wszyscy znamy. Monokultura gospodarcza, wytworzona u zarania dziejów miasta, która ze względnym spokojem pozwoliła nam przeżyć lata PRL, nie dała rady w starciu z wolnym rynkiem.

W latach dziewięćdziesiątych Łódź umierała dwa razy. Pierwsza fala przyszła tuż po zmianie ustroju w 1989 roku. Reszty dopełniło załamanie handlu z Rosją po 1997 roku. W odróżnieniu od górników na Śląsku, łódzkie szwaczki nie miały siły nacisku w swojej własnej sprawie. Małym pocieszeniem jest fakt, że w Białymstoku biorą ponoć Łódź za przykład pozytywnych przemian, natomiast warto w tym miejscu zauważyć, że właśnie Białystok był również miastem stojącym przemysłem lekkim.

W Łodzi do dziś nie brakuje sierot po ciężkich latach dziewięćdziesiątych. Wiele z nich jest już na emeryturach, wiele na rentach, powoli znikają z rejestrów pośredniaka. Niestety, rekordziści w tych rejestrach figurowali przeszło 20 lat. Przez dwie dekady nikt nie potrafił ich zaktywizować.

Prawo do zasiłku w Łodzi ma ledwie 5670 bezrobotnych. Natomiast na przeszło 43 tys. osób zarejestrowanych w łódzkim pośredniaku, aż 24 954 osoby mają status długo-trwale bezrobotnych, co znaczy, że w ostatnim czasie nie miały pracy dłużej niż przez 12 miesięcy. To jedna ponura liczba. Druga to 14 981. Tylu bezrobotnych ma powyżej 50 lat, co stanowi przeszło jedną trzecią ogółu. To właśnie dla nich najtrudniej znaleźć prace. W rozmaitych kampaniach społecznych słyszymy czasem pracodawców, którzy przekonują, że nie ma to, jak pracownik po pięćdziesiątce: lojalny, doświadczony i mający najwięcej do stracenia. I nie negując faktu, że tacy pracodawcy istnieją, trzeba jednak powiedzieć, że pojęcie 50 plus jest na rynku pracy raczej stygmatyzujące. Wystarczy przypomnieć sobie, jakich argumentów używała konfederacja Lewiatan lobbując za zniesieniem okresu ochronnego przed emeryturą.

Niezwykle trudno jest zaktywizować osobę, która na bezrobociu pozostaje od lat. Towarzyszy jej naturalny strach przed powrotem do czynnego życia, brak wiary we własne umiejętności. Są też tacy, którzy dojrzewają do myśli, że nie warto za najniższą pensję wstawać z łóżka, zwłaszcza jeśli widzą, że i bez pracy jakoś wyżyć się da. Czy należy potępiać osoby, które z nicnierobienia uczyniły sobie sposób na życie? Pewnie można i pewnie czasem mamy do czynienia z postawami patologicznymi, ale jeśli zdarza się, że płaca nie wytrzymuje konkurencji z tym, co można wyciągnąć z zasiłku, opieki społecznej, Kościoła i dorywczej roboty, to trudno się dziwić takiej kalkulacji.

Zahaczamy w tym miejscu również o problem szarej strefy. Nie jest zapewne tak, jak kiedyś zdarzyło się powiedzieć Hannie Zdanowskiej, że większość pracodawców daje pod stołem, jednak zjawisko nieopodatkowanej i formalnie nieistniejącej pracy jest rozpowszechnione. I mocno zakłamuje ono statystyki bezrobocia. Bo są w rejestrach osoby, które do pośredniaka przyszły tylko po zasiłek i ubezpieczenie, a pracy nie szukają, bo de facto ją mają - na czarno. To właśnie one często odmawiają przyjęcia roboty proponowanej przez pośredniak, albo czynią wszystko, by nie zostać przyjętym przez pracodawcę. W styczniu zanotowano przeszło 700 przypadków braku gotowości do podjęcia pracy.

Na szczęście mitem okazuje się wysokie bezrobocie wśród absolwentów uczelni. W styczniu bezrobotnych absolwentów, którzy ukończyli szkołę wyższą przed 27 rokiem życia, było 388. Choć też nie można wykluczyć, że duża część osób poszukujących pracy, będących jeszcze na utrzymaniu rodziny, nie rejestrowała się w pośredniaku po odebraniu dyplomu. Nie sposób też uciec od refleksji, że w wielu przypadkach jedyną zaletą pracy zdobywanej przez absolwentów jest to, że praca w ogóle jest. O warunkach płacowych lepiej nie wspominać. Niemniej , dane z pośredniaka pokazują, że wykształcenie wydatnie zwiększa szanse na rynku pracy. Bo jeśli spojrzymy na osoby bez kwalifikacji zawodowych, to ich liczba jest porażająca - blisko 19 tysięcy. To prawie połowa łódzkich bezrobotnych. To kolejna grupa, której niełatwo jest pomóc.

O dziwo, w mieście kobiet, w którym to kobiety zostały szczególnie boleśnie dotknięte transformacją, w rejestrach bezrobotnych stanowią one mniej niż połowę (20,5 tys.). Nie zawsze tak było. Jeśli sięgniemy do stycznia roku 2000, a więc czasów bezpośrednio po drugiej fali upadku łódzkiego przemysłu lekkiego, w puli 47 tysięcy łódzkich bezrobotnych, kobiet było przeszło 25 tysięcy, a więc grubo ponad połowa.

Sejm debatuje nad nowymi formami pomocy bezrobotnym, naszym sojusznikiem będzie ogólna koniunktura, która po latach chudych wreszcie zawita do Polski już w roku 2014, zwolni przyczyniając się do spadku bezrobocia. Łódź wciąż jednak nie może pozwolić sobie na upojenie pojedynczymi czy też statystycznymi sukcesami w walce z tym zjawiskiem, nie wystarczy licytacja, czy w czasie kryzysu rosło nam szybciej, czy wolniej, niż w innych miastach, bo nie zmieni to faktu, że liczba bezrobotnych w Łodzi jest zatrważająca. A samo zjawisko bezrobocia jest tyleż determinowane ogólną sytuacją miasta, co i na kondycję miasta w różnych wymiarach wpływa - nie jest obojętne i dla stanu łódzkich kamienic, i dla stanu łódzkiego budżetu.

Trudno tymczasem oprzeć się wrażeniu, że w Łodzi priorytetem absolutnym stała się komunikacja, tak jakby to na drogach i na szynach dochodziło do dramatu zagrażającego egzystencji tysięcy mieszkańców. To w infrastrukturę pompowane są setki milionów złotych. Tak jest najprościej. Tyle że o wiele bardziej dojmujący problem leży zupełnie gdzie indziej. Jest nim sytuacja społeczno-gospodarcza miasta. Ten problem rozwiązać jest o wiele trudniej, a materia jest dużo mniej spektakularna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 23

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

t
tadziu
Za czasów Jerzego Kropiwnickiego bezrobocie w Łodzi spadło z 19% do 6%, zaraz po jego odejściu bezrobocie zaczęło sukcesywnie rosnąć i dzisiaj mamy ok 13%. Kropiwnickiego udało się sprowadzić do Łodzi Della, Philipsa i Infosys dzięki czemu do dzisiaj ludzie tam mają pracę i jakoś ekonomia miasta się pobudziła. Powstało łącznie 40 tys. nowych miejsc pracy. A dzisiaj nic.
l
larem
Do bezrobotnych jeszcze trzeba dołączyć armię bezdomnych i generalicję ludzi którzy nie wyrabiają aby opłacić czynsz i już jest niezła armia aby wysłać ich w pi-zdu w obronie naszej wspaniałej gospodarki.
l
lol
W administracjach ludziów jak mrówków chociaż nie ma pieniędzy na nic, no ale na pensyjki i premie za zasługi jest na pewno i jeszcz sobie dorobią korzystając w "własnych" zasobów firemek-widemek, króre dają wielką kasę /naszą!/ o kominiarczykach /nie mam nic przeciwko / wie wspominając. NASZE KOMINY CZYSZCzone CO MIESIĄC są tak czyste jak kiecka komunijna AMEN!
p
pyska
Nic nie zmalalo niech nie zanizaja statystyki odmawianiem rejestracji osob ktore nie maja zadnych szans na prace ale maja wspolmalzonka albo pracujace dziecko we wspolnym gosp.domowym do ktorego ubezpiecznie sa dopisywani! Jakos "lewymi" zwolnieniami sie przejmuja ale tym ze posredniaki dopisaja po 2 osoby do jednego ubezpieczenia zeby zanich skaldek nie palcono i statystyka byla ok juz nie? Przeciez to robi niezla dziure w zusie!
n
nio
taak stopa bezrobocia zmalala az o 35% bo wiekszosc ludzi umarla lub wyjechala zagranice!
J
Ja
Niech jeszcze ZUS podniosą, VAT i dochodowy, to na pewno będzie lepiej. Do tego pomysł z odzyskiwaniem zlecenia na bank doprowadzi do zwolnień
L
Liberał
Skoro podatki i składki mordują wszelkie objawy przedsiębiorczości?
p
pe.en.de
No, widzicie malkontenci?
Są i w Łodzi ludzie dobrze opłacani. Otoczeni równie zadowolonymi i bogatymi.
A wy tyko : smród, brud, bezrobocie.
Weźmie się, wyremontoje centrum, dziadostwo ubogie wywali się z niego do kontenerów.
Zasiedli szczęśliwymi i od razu zrobi się weselej. Acha, jeszcze tylko - aby w tych kontenerach prądu nie było. Od razu skończą się niesmaczne wpisy: tysiąc pińcet, tysiąc pińcet.
A weżcie się do jakiejś dobrze płatnej roboty - ot choćby takiej jak pani prezydent.
To i Wam bedzie happy. I Wy bedziecie tańczyć ze szczęścia wołając : happy, happy....
l
lodzermansz
ludzie ambitni nie pracują za 1500 zł tyle u nas nie starcza obecnie na przeżycie czy wynajem a jedynie na życie na garnuszku mamusi. 80 zł podwyżki rocznie to rzeczywiście wartość imponująca która nie pokrywa nawet kosztów inflacji ani wzrostu corocznych opłat więc przy naszych obecnych kosztach życia, jednych z najwyższych w całej Europie de facto zarabiasz mniej niż 4 lata temu i co ciekawe jeszcze się z tego cieszysz. Tak się właśnie przegrywa życie bez większego wysiłku i szukania , granicy 1850/1500 nie przeskoczysz nigdy a za moment na twoje miejsce firma zamiast dać ci realną podwyżkę zatrudni podobnego frajera
p
pracownik
Znajdziesz taką pracę brutto (1700-2000) ale ile można tak pracować ?? Ludzie pracują tak już z 10 lat i nic się nie zmienia w tej materii ? A co można mówić o osobach młodych które chcą założyć rodzinę ? Przeżyć nie przeżyjesz za to, a o kredycie na mieszkanie i emeryturze nie myśl... Reformy reformy reformy brak ludzi i chęci na zmianę !!
M
MK
Moim zdaniem za 1400-1600 zł na początek bez problemu pracę się znajdzie tylko że nie wszystkim "honor" na to pozwoli. A ilu jest takich co nigdzie na dłużej niż miesiąc pracy nie znajdą bo albo mają dwie lewe ręce do roboty lub alkohol stoi na przeszkodzie? Sam czekałem na telefon z firmy pośredniczącej 2 tygodnie i nigdzie nie jeździłem sam szukać, na początek miałem około 1500 zł dziś po 4 latach mam około 1850 i to wszystko bez wielkiego wysiłku i szukania. Wielu ludzi przewinęło się przez mój dział dzięki czemu wiem doskonale że są dwa rodzaje osób; ludzie ambitni oraz wiecznie narzekające nieroby.
z
zgierzanin
LUDZIE o CZYM WY MÓWICIE w ZGIERZU i POWIECIE ZGIERSKIM - BEZROBOCIE WYNOSI PRAWIE 20%. Ludzie łażą po śmietnikach. WŁADZA to OLEWA. I JAK TO OCENIĆ. Pani PREZYDENT CHWALI się ile zrobiła - CHYBA ILE ZAROBIŁA W RADACH NADZORCZYCH 2 SPÓŁEK w których uczestniczy.
SKANDAL. !!! Bieda w ZGIERZU aż ...PISZCZY. Ale PROMOCJA p.WIECZOREK za pieniądze podatników IDZIE PE ŁNĄ PARĄ. To jest mieć w ....nosie mieszkańców.!!!!!
m
maniek 1981
bo to miasto umiera jak masz prace to za jakie pieniadze a wszystko drorzeje teraz w tych czasach idziesz do sklepu nic nie kupisz i 100zl leci z roku na rok bedzie coraz gorzej
K
Krakers
A ilu bezrobotnych pracuje na czarno? 50%?
l
lol
Produkcja urzędasów kwitnie w każdym urzędzie, nawet całkiem zbędnym, jak np administracje w których nie ma kasy nawet na wstawienie okna, założenie domofonu, cała kasa przeżarta przez pensje dla nierobów, którzy mnożą się jak króliki. To są rodzinno-towarzyskie mafie, szkodliwe społecznie!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki
Dodaj ogłoszenie