Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biskupi ostrzegają: latem sekty są bardzo groźne

Matylda Witkowska
Sekty, zwłaszcza okultystyczne, mogą być niebezpieczne
Sekty, zwłaszcza okultystyczne, mogą być niebezpieczne
"Główne zagrożenie dla chrześcijańskiej wiary stanowią sekty" - napisali w liście do wiernych polscy biskupi. List został celowo stworzony przed wakacjami: ma być czytany wiernym, aby podczas letniego wypoczynku uważali na czające się za rogiem zło. Czy tak jest naprawdę?

Do łódzkiej Fundacji Przeciwdziałania Uzależnieniom Dominik miesięcznie zgłasza się od pięciu do sześciu osób, skarżących się na grupy, mające zły wpływ na nich lub na bliskim.

Wiosną niepokojące sygnały napłynęły spod Łodzi. W małej miejscowości mieszka kobieta, twierdząca, że utrzymuje kontakty z istotami pozaziemskimi. Zgromadziła wokół siebie grupę zwolenników. Przychodzili do niej z prośbą o życiowe rady i przekazanie głosów "z kosmosu". Kosmiczna energia miała też pomagać w leczeniu.

Dziwne zwyczaje zaniepokoiły rodziców związanej w grupą Moniki. Odseparowali ją od wyznawców. Nie wiedzieli jednak, że wśród nich miała ukochanego. Łukasz nie mógł się pogodzić ze zniknięciem dziewczyny. Odebrał sobie życie...

O tym, że takie grupy są niebezpieczne, są przekonani polscy biskupi. Ich zdaniem sekty są jednym z głównych niebezpieczeństw, czyhających latem na chrześcijanina. Według cytowanych przez biskupów obliczeń, na terenie Polski "działa około 300 sekt, do których należy od 100 do 300 tys. ludzi, a ich wpływom ulegać może nawet milion osób. Z pewnością do nich trafia część spośród kilkunastu tysięcy osób, które rocznie uznaje się w Polsce za zaginione" - piszą biskupi.

Ich zdaniem, sekty są naprawdę groźne. "W skrajnych przypadkach sekty, głównie o charakterze satanistycznym, wypowiadają walkę chrześcijaństwu, nie stroniąc od bluźnierstw, profanacji i dewastacji, w sferze kultycznej posuwając się nawet do rytualnych zabójstw" - piszą biskupi.

Ostrzegają też przed wpadnięciem w pułapki okultyzmu, wróżbiarstwa i fascynacji złem, które może prowadzić do satanizmu.

Czy jednak biskupi słusznie odgrzebują przed wakacjami temat sekt? Problem wygląda inaczej niż jeszcze 15 czy 20 lat temu, kiedy działały głośne sekty, takie jak np. Himawanti, której przywódca groził wysadzeniem w powietrze klasztoru na Jasnej Górze.

Ostatnia głośna historia dotyczyła Kościoła katolickiego i grupy zbuntowanych betanek z Kazimierza Dolnego, które pod wpływem swojej charyzmatycznej przełożonej wypowiedziały posłuszeństwo Kościołowi. Po eksmisji klasztoru w 2007 roku wyjechały w nieznanym kierunku. Gdy później odnalazła je prokuratura, sześć z nich było przez rodziny zgłoszone jako zaginione.

W regionie łódzkim głośnych historii, związanych z destrukcyjnymi grupami o charakterze religijnym, nie było. Ale problem istnieje.

Dwa temu do łódzkich dominikanów zaczęły docierać informacje o ludziach, uważających się za indiańskich szamanów i częstujących młodych ludzi egzotycznym narkotykiem - ayahuascą. Narkotyk miał rozszerzać świadomość i pomagać w nawiązywaniu kontaktów ze światem duchowym. Jedna z łodzianek uzależniła się od szamana, rzuciła pracę i zaniedbała mieszkanie...

W Łodzi spotykają się też zwolennicy Brunona Groeninga. Jego zwolennicy wierzą, że z kosmosu można pobrać uzdrawiające prądy. Dwa razy dziennie siadają z dłońmi wyciągniętymi przed siebie. Nie robią nikomu nic złego, ale do Dominikańskich Ośrodków Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach docierają głosy zaniepokojonych rodzin członków ruchu, skarżących się, że zwolennicy Brunona odstawiali leki.

Czy rzeczywiście należy się bać? Być może nie jest tak źle. Ze statystyk łódzkiej policji wynika, że przestępstw, związanych z działalnością niebezpiecznych grup religijnych, w regionie łódzkim nie było od dawna.

- Od kilku lat nie było żadnego takiego zgłoszenia - mówi podkomisarz Adam Kolasa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Także Itaka (organizacja, zajmująca się poszukiwaniem osób zaginionych) nie uznaje kontaktów z sektami za przyczynę zaginięć. Chociaż przed laty wiele rodzin podejrzewało, że zaginięcia związane były z przystąpieniem do sekt, takie doniesienia nie potwierdzały się.

Dr Marta Zimniak-Hałajko z Instytutu Kultury Współczesnej Uniwersytetu Warszawskiego idzie w ocenach jeszcze dalej. Uważa, że sekty funkcjonują w Polsce na zasadzie mitu. I na dodatek mitu, który nie budzi już ekscytacji.

- W latach 90. zainteresowanie zjawiskiem było znacznie większe. Widzę to po moich studentach, którzy kiedyś bardzo ekscytowali się zajęciami, na które przychodzili "sekciarze". Teraz takie zjawiska im spowszedniały. Sekty funkcjonują w Polsce na zasadzie mitu, który powraca w prasie w sezonie wakacyjnym - mówi.

Bać się więc sekt czy nie? Specjaliści są zgodni: najlepszym lekarstwem jest zdrowy rozsądek i silne więzi z bliskimi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki