Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biustonosze z Łódzkiego podbiły świat, ale początki były trudne

Krzysztof Kaniecki
Firma bieliźniarska Konrad z Pęczniewa w pow. poddębickim 6 lutego obchodziła 25-lecie powstania. Rozmowa ze Zdzisławem Bzdurskim, właścicielem firmy. Jakie były początki zakładu?
  • Na pomysł założenia firmy wpadła moja żona Regina. Przewidziała, że w wyniku następujących w Polsce przemian może dojść do zmiany ustroju. Spytała mnie, a co będzie, jak padnie Spółdzielnia Gorseciarska w Głownie działająca w Zrzeszeniu Polskich Przedsiębiorców Wyrobów Gorseciarskich. Ja nie wyobrażałem sobie, że może do tego dojść. W końcu jednak uległem namowom żony i we wrześniu 1990 r. zarejestrowaliśmy w Urzędzie Gminy w Pęczniewie firmę na mojego syna Konrada. Proszę sobie wyobrazić, że wtedy, aby otworzyć biznes, wystarczył jedynie wpis do rejestru. Nic więcej...  

A więc żona miała rację? Tak wielka spółdzielnia, która w samym Głownie zatrudniała ok. 1,8 tys. ludzi padła z hukiem.

  • W pęczniewskim oddziale firmy pracowało 180 osób. Ludzie z dnia na dzień stracili pracę, a odprawy nie wystarczyły na długo. Pracownice przyszły do mnie mówiąc: „szefie zrób coś, bo nie mamy za co żyć, a pan przynajmniej ma firmę”. Tylko co to była za firma? Nie było budynków ani pieniędzy. Pracując w spółdzielni, jako kierownik, nie bardzo miałem z czego odłożyć. Dlatego pierwszy tysiąc złotych pożyczyłem od szwagra - na nóż krojczy, który do dziś mam w zakładzie. Potem kupiłem pierwsze maszyny typu chałupniczego i zaczęliśmy szyć po domach. Najpierw w małych ilościach i jak najtaniej. Na Wschód. Większość produkcji trafiała na Stadion Tysiąclecia w Warszawie. A potem po zjednoczeniu Niemiec zacząłem sprowadzać węgierskie maszyny przemysłowe z dawnej NRD, które po upadku przemysłu sprzedawane były po cenach złomu. Były o wiele wydajniejsze, bo pozwalały wykonać 3 tys. ściegów na minutę, gdy domowe zaledwie 400.  

Co było dalej?

  • Chciałem otworzyć szwalnię w remizie w Pęczniewie, ale strażacy stwierdzili, że nie pozwolą, aby na ich obiekcie Bzdurscy się dorabiali. I wypuścili strażnicę obcemu człowiekowi, który szył spodnie, a ja zostałem z niczym. Pomyślałem, co robić? Akurat teść miał gospodarstwo rolne, które chciał przekazać, aby przejść na wcześniejszą emeryturę. Nie było jednak z rodziny chętnego do przejęcia ziemi. 

A pan się zgodził?

  • Tak, ale zanim to nastąpiło, musiałem zrobić sobie z żoną w Wojsławicach dyplom rolnika. I... nigdy potem nie pracowałem na roli. Teść zapisał na mnie 23 ha gruntów, dom i budynki gospodarcze, które przekształciłem na szwalnie. Do dziś na ścianach wiszą jeszcze łańcuchy od krów, jako zabytek. Pamiętam, że jeszcze siano było w stodole, a my już tam składowaliśmy okna do zakładu. Po wielkich trudach udało się przy pomocy specjalistów do spraw budownictwa przerobić stodołę na zakład, a oborę na magazyn. Po kilku  latach przenieśliśmy chałupnictwo do szwalni. Wtedy też zdecydowałem o rozbudowie zakładu o nową halę, by pokazać naszym strażakom, że jednak coś potrafię. Dziś chyba nikt już w to nie wątpi, bo bielizna z Konrada sprzedawana jest na wszystkie kontynenty, a w Polsce według magazynu „Modna Bielizna” należy do jednej z najchętniej kupowanych przez panie.

Wspomniał pan jednak, że początkowo szyliście tanio, a więc na pewno nie było to modele tak dobre jak obecnie? 

  • Początkowo bazowaliśmy na wzorach i materiałach takich, jak dawna spółdzielnia w Głownie. Szyliśmy biustonosze z nierozciągliwego stylonu, atłasu i bawełny. O czymś takim, jak lycra mogliśmy tylko pomarzyć. Kiedy jednak otworzyły się granice, do Polski zaczęto sprowadzać odpady, których nie chciały renomowane zachodnie firmy bieliźniarskie. W ten sposób zeszliśmy z tradycyjnych materiałów na bardziej uciągliwe lycry. Z czasem i w naszym kraju zaczęli produkować koronki. W Turku powstała Miranda, która poza koronkami produkowała poliestry na boczki do biustonoszy. Były tańsze niż lycra, ale Rosjanie wszystko od nas brali, jednak i oni zaczęli się bogacić i potrzebowali bardziej eleganckich wyrobów. Postawili warunki, że skoro płacą, to wymagają eleganckich materiałów.

I gdzie takie znaleźliście?

  • Wszystko zmieniło się z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej. Wreszcie mieliśmy dostęp do najlepszych materiałów. Brakowało nam tylko takiej renomy, jaką cieszyli się zachodni producenci bielizny. Tyle że np. taki Triumph pracował na swoją markę ponad 140 lat. My w tym czasie w PRL-u szyliśmy dla Rosji i Mongolii i nie byliśmy dopuszczani do nowych technologii. Za to poznaliśmy sposób produkcji biustonosza od podszewki i bardzo szybko doszliśmy do takiej samej jakości, jak zachodni producenci. Wreszcie mogliśmy szyć używając włoskich haftów, lycry i mikrofibry czy niemieckich koronek. W mojej szwalni zmieniły się też maszyny. Dziś bazujemy na najlepszych japońskich modelach. Najlepsze maszyny i materiały, to połowa sukcesu. Trzeba jeszcze mieć pomysł na nowe wzory, które trafią w gusta pań.

Przeglądając bogate katalogi Konrada można dostać oczopląsu. Kto u was się tym zajmuje?

  • Ja odpowiadam za maszyny i produkcję, a projektowaniem zajmuje się syn Konrad. Ma do tego dar. Niektóre wymyślone przez niego wzory utrzymują się na rynku od 15-18 lat i wciąż mają wzięcie. Pochwalę się, że w przeprowadzonej w 1.200 sklepach ankiecie panie oceniły, że robimy najlepsze konstrukcyjnie push-upy i copy. W kategorii małych biustów mamy czwarte miejsce w Polsce, a zyskujemy też w większych biustach.

Sylwetki pań zmieniły się przez te 25 lat?

  • Panie są szczuplejsze, ale z większym biustem. Kiedyś standardem był rozmiar stanika 75B, a dziś 75H.

Jakie są plany na przyszłość?

  • Wchodzimy w produkcję bielizny sportowej. To będzie hit!

Rozmawiał Krzysztof Kaniecki

Konrad firma

Zdzisław Bzdurski

Fot. Krzysztof Kaniecki

 

 

 

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki