Błędy komisji wyborczych w Łódzkiem. Kandydaci czują się oszukani

Gdy dzień po wyborach kandydaci zorientowali się, że zostali „ograbieni” z głosów, na poprawienie protokołów wyborczych było już za późno.

- Okręgowa Komisja Wyborcza zatwierdziła wyniki głosowania i pomimo zrozumienia sytuacji, nic już nie mogliśmy zrobić - mówi Tadeusz Brzozowski, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Sieradzu.

Wieruszowianka Elżbieta Nawrocka startowała w wyborach z drugiego miejsca na liście PSL. W Teklinowie oddano na nią 50 głosów, które jednak przypisano „jedynce” ludowców Pawłowi Bejdzie, który jako jedyny ludowiec wywalczył mandat poselski w okręgu sieradzkim.

Tomasz Borgul, przedsiębiorca z Działoszyna, był 11. na liście PO. Jakież było jego zdziwienie, gdy dowiedział się, że na swoim osiedlu oficjalnie otrzymał tylko 3 głosy. W rzeczywistości poparło go 177 osób, jednak te głosy komisja przypisała startującemu z 12. miejsca Pawłowi Kuleszy, nauczycielowi z Łęczycy.

Oba błędy nie mają znaczenia w ostatecznym rozrachunku wyborczym. Kandydatom trudno się jednak z tym pogodzić.

- Czuję się po prostu oszukany. Powinno to zostać dogłębnie wyjaśnione - mówi Borgul.

Przewodniczący komisji w Teklinowie i Działoszynie tłumaczą, że pomyłki mogły wyniknąć ze zmęczenia. Tadeusz Brzozowski z KBW w Sieradzu podkreśla, że odpowiedzialność za nieprawidłowości spoczywa na wszystkich członkach obwodowych komisji. Każdy podpisuje się pod protokołem.

Kandydaci mogą ewentualnie złożyć protesty wyborcze do Sądu Najwyższego. Co ważne, uznanie zasadności protestu nie musi oznaczać unieważnienia wyborów w okręgu.